XXXIII

1.1K 85 7
                                    

Slughorn zawołał Severusa z Hermioną w drodze powrotnej z kościoła.

– W końcu cię złapałem. – Horcy uśmiechnął się życzliwie do pary i razem z żoną dorównali im kroku.

– Witaj Horacy. – Kiwnął głową sędzia. – Dawno nie mieliśmy okazji się spotkać.

– Tak, nadal ubolewam nad strata Lucjusza. Świeć Panie nad jego duszą. – Skinął głową w stronę nieba. – Przedstawiam Ci, moją żonę Millicentę. Myślę, że pamiętasz tą sytuację. – Snape kiwnął na potwierdzenie. – Chciałem zamienić parę słów na osobności.

– Zapraszam w takim razie do siebie. – Zaproponował czarnowłosy Hrabia. – Kobiety również będą mogły porozmawiać na osobności.

Obie pary spacerem dotarły do posiadłości Snape'ów, mężczyźni zostali w salonie, a ich żony udały się do ogrodu.

– Rozumiem, że masz jakąś sprawę. – Gospodarz wyjął z barku karafkę whisky i nalał po odrobinie do dwóch szklanek.

– Pomyślałem, że miło by było kontynuować tradycje rozgrywek pokera. – Slughorn ochoczo odebrał swoje szkło.

– Nigdy nie miałem ręki do kart. – Mruknął Severus. – Chciałem dotrzymać towarzystwa Lucjuszowi.

– A młodzieniec który zajął jego miejsce? – Horacy opróżnił szklankę i odstawił ją na stolik.

– Myślę, że Draco nie załapał bakcyla ojca. – Wyjaśnił. – Obawiam się, że będziecie musieli zawężyć grono lub znaleźć kogoś na nasze miejsce.

– Rozumiem, rozumiem. – Potarł gładko ogoloną brodę.

Snape spojrzał przez okno na kobiety spacerujące ogrodem.

– Co cię skłoniło do ponownego ożenku – Zainteresował się.

– Myślisz o Millicencie? Ach. – Machnął ręką i oparł się wygodnie w fotelu zakładając ręce po sobie. – Nie planowałem tego, zaszumiało mnie w tamtym momencie, ale kiedy kolejnego dnia w kieszeni znalazłem kartkę z jej imieniem zacząłem rozważać tą myśl. – Westchnął. – Żona nie żyje już wiele lat, synowie wyjechali za granicę i nie mam z nimi kontaktu. – Postukał nogą. – Zaproponowałem Bulstrode'om, że poślubię ich córkę w ramach mojej wygranej. Wiesz, nie chciałem jej przyjmować na kocią łapę, szkoda młodej. – Wyjaśnił.  – Duże prawdopodobieństwo, że mnie przeżyje, a łatwiej jej będzie ułożyć życie na nowo jako wdowa niż jako była kochanica.

– Słusznie, to dobre rozwiązanie. – Snape pochwalił pomysł znajomego.

– Czuję się młodziej przy niej. – Zaśmiał się lekko. – Mimo, że mam swoje lata, a młodzieńczy zapał dawno minął to spełnia swoje obowiązki jako żona bez protestów. To dobra dziewczyna, grzeczna i posłuszna. Tylko bardzo cicha. – Pokręcił głową lekko.

– Młodzi mają problem z dostosowaniem się do standardów. Potrzebuje czasu żeby to zrozumieć.

– Zapewne masz rację.

W ogrodzie również trwała dyskusja.

– Jak się czujesz Millicento? – Zapytała grzecznie Hermiona kiedy spacerowały między alejami.

– Dobrze. – Westchnęła smętnie.

– Cóż, ja jestem wdzięczna losowi za to co otrzymałam. – Pani Snape się uśmiechnęła i wskazała ręką aby usiadły na ławce pomiędzy krzakami róż.

– Pan Slughorn jest miły i dobry jednak... – Zaczęła ale urwała szybko. – Nie powinnam o nim mówić. – Mruknęła

– Jeżeli czujesz taką potrzebę to możesz mi powiedzieć. – Położyła rękę na jej nadgarstku krótko.

Bo tak należy... HGxSSWhere stories live. Discover now