ROZDZIAŁ 16

1.7K 70 155
                                    

Następne cztery potyczki z wysłannikami Motylka oglądała w Internecie. Była pewna, że pojawienie się akum zmusi Adriena do odwiedzin, ale on uparcie trzymał się od niej z daleka. W pierwszej chwili naprawdę ją to zirytowało. Przypomniała sobie, dlaczego tak nalegała na to, żeby zatrzymać tożsamości w sekrecie. Wystarczyła jedna sprzeczka i proszę - Kot uniósł się dumą, narażając mieszkańców Paryża na niebezpieczeństwo! A przynajmniej myślała tak do momentu, gdy pierwsza z akum została pokonana, a minutę później pole bitwy otoczył rój magicznych biedronek. Tak skonfundowana nie była jeszcze nigdy. A sytuacja powtarzała się po każdej walce, chociaż ona nawet raz się nie przemieniła.

- Jak to jest możliwe, Tikki? - szepnęła Marinette, oglądając powtórki z ataków.

Próbowała zrozumieć, co takiego robił Kot, ale nie doszła do żadnych logicznych wniosków.

- Sama chciałabym wiedzieć - odparła ponuro kwami.

Najgorsze było to, że Kot walczył samotnie. Nie wykorzystywał pomocy innych superbohaterów i do każdej walki stawał solo. Marinette zgrzytała zębami ze złości, wściekając się, że jest tak dumny i nieodpowiedzialny. Wiedziała, że próbuje jej w ten sposób coś udowodnić, ale czy naprawdę musiał tyle ryzykować?! Gdyby tylko zechciał jej wysłuchać, powiedziałaby mu, co właściwie miała na myśli tamtego dnia podczas ataku Hałaśnicy. Postanowiła sobie w duchu, że da mu jeszcze dwa dni na dąsanie się, a potem sięgnie po inne argumenty. Jako Kosmodronka potrafiła bardzo szybko podróżować, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby nie skorzystała z dodatkowych funkcji przemiany.

Nagle drzwi wejściowe stanęły otworem, a do środka wszedł Kot z dwiema siatkami zakupów. Kaalki przefrunęła mu nad ramieniem i rzuciła się do misy z jabłkami, wyraźnie głodna. Jego niespodziewane pojawienie się tak zaskoczyło Marinette, że na moment zapomniała języka w gębie. Zamrugała szybko, nie mogąc uwierzyć, że go widzi. Dopiero, gdy spojrzała na zegarek uświadomiła sobie, że jest już późne popołudnie, a ona spędziła prawie cały dzień przeglądając Biedrobloga.

- Uzupełniam zapasy - powiedział, widząc zaskoczoną jej minę. - Akurat miałem przerwę, więc pomyślałem, że wpadnę. Czegoś jeszcze ci potrzeba? - zapytał, kładąc torby na blacie stołu. Pochylił się i pogłaskał łaszącą się do niego Damę, która mruczała z radości, że przyszedł. - Możesz dać mi listę, to dostarczę wszystko następnym razem.

Jego uprzejmość doprowadzała ją do szewskiej pasji. Była typem osoby, która wolała pokłócić się raz a porządnie, a potem, gdy emocje opadną, porozmawiać i wyciągnąć rękę na zgodę. Adrien był pod tym względem zupełnie inny. O ile jej złość przypominała erupcję wulkanu, o tyle gniew Adriena bardziej odpowiadał lodowatym opadom deszczu. Nawet nie wiedziała, że chłopak potrafi tak długo trzymać urazę. Musiało to być coś, czego nauczył się od Gabriela. To jak się teraz zachowywał, w ogóle nie było do niego podobne.

A może po prostu nie znała go tak dobrze, jak myślała?

- Długo jeszcze zamierzasz mnie w ten sposób traktować? - spytała cicho, zaplatając ramiona na piersi.

Spojrzał na nią z beznamiętną miną i wzruszył ramionami. Poczuła przemożną ochotę, by czymś w niego rzucić i wydobyć z niego jakieś emocje. Gdy zamykał się przed nią w ten sposób, nie potrafiła do niego dotrzeć. Pamiętała, jak w przeszłości doprowadzała do takiego stanu Kota, nie dzieląc się z nim wszystkimi informacjami uzyskanymi od Mistrza Fu. I pamiętała, ile czasu potrzebowała, żeby Kot znowu zaczął się wtedy zachowywać naturalnie. W tamtych wypadkach wygrywało w nim jednak poczucie obowiązku i lojalność wobec mieszkańców Paryża. Teraz kłótnia dotyczyła ich cywilnych wersji.

- Wybacz, że mam tak napięty grafik - odparł nonszalancko. - To pewnie efekt tego, że nie mam kręgosłupa i nie potrafię mówić „nie".

Jeśli wcześniej była zirytowana, to teraz zwyczajnie się w niej zagotowało.

Ty i ja kontra światWhere stories live. Discover now