1.Okno

11 1 0
                                    


           Siedziałam w wygodnym, czarnym fotelu ze skóry i ze zblazowanym wyrazem twarzy patrzyłam za okno na spadające płatki śniegu. Zamiast pisać pozew przeciwko Teracziemu za naruszanie prywatności ja zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo boje się konfrontacji z moimi braćmi na świątecznym obiedzie, na który notabene powinnam już dawno lecieć, no bo przecież nie można spędzić świąt normalnie tylko trzeba wybierać jakąś Tajlandię na święta... ta już widzę siebie jak wsiadam do samolotu we Szwajcarii z puchową kurtką, a wysiadam w krótkich spodenkach i topie. Zamknęłam plik na laptopie i wyłączyłam go. Właśnie miałam wstawać, od biurka, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Opadłam z powrotem mocniej w fotel poprawiłam czarną koszulę i przyjmując idealnie wyuczony neutralny wyraz twarzy odpowiedziałam zimnym tonem.

-Proszę.

Drzwi uchyliły się, a za nich wyjrzała głowa mojej asystentki, Agathy. Niskiej, szczupłej, rudowłosej kobiety, z bladą cerą i szarymi ciepłymi oczami. Po chwili odezwała się.

-Pani Votrę, skończyłam na dziś już wszystko, czy mogę wyjść wcześniej jutro wigilia, a ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia? – zapytała niepewnie delikatnym głosikiem.

Przeskanowałam jej twarz pustym spojrzeniem.

-Myślę, że nie płacę Ci, za robienie czegoś szybciej, a potem za załatwianie spraw prywatnych w czasie pracy. – odpowiedziałam lodowato- jeżeli ty robiąc coś szybciej popełnisz błąd ja będę go musiała naprawiać, a naprawdę nie chce mi się tego robić, więc teraz wrócisz do swojego stanowiska pracy przejrzysz jeszcze raz wszystkie dokumenty, i pójdziesz po moje cynamonowe latte do kawiarni na dole – kończąc wypowiedź przeniosłam wzrok na swoje długie ciemnoczerwone paznokcie.

Po chwili uniosłam wzrok, żeby znowu spojrzeć na kobietę. Stała tak jak wcześniej, a w jej oczach malował się głęboki zawód, smutek i jakby lekki strach. Zawsze mnie to bawi, kiedy tak na mnie parzą muszę się dobrze postarać, aby nie unieść kącika ust. Niemiałam nic przeciwko, żeby wyszła wcześniej, bo jest dobrą pracownicą, ale szacunek, którym mnie darzą ludzie został ciężko wypracowany, a zachowania takie jak te mogą pokazać innym, że będę zgadzała się na ich drobne prośby, które nic nie wniosą do moich biznesów, a tylko im zaszkodzą. W końcu za coś im płacę. Agatha dalej stała w drzwiach patrząc na mnie wzrokiem zbitego psa. Nie lubię, kiedy ludzie się nad sobą użalają, dlatego po chwili odezwałam się jeszcze zimniejszym tonem głosu.

-W takim razie najpierw pójdziesz po moją kawę, a potem zajmiesz się dokumentami i radzę Ci się pospieszyć, bo zapomnisz o świątecznej premii za pół godziny chcę wyjść.

Kobieta potrząsnęła głową jakby wyrywała się z letargu po czym odpowiedziała tylko ciche dobrze i zamknęła drzwi. Ciężko westchnęłam po czym wstałam i podeszłam do okna. Mój gabinet nie jest zbyt duży, jednak właśnie to okno znacznych rozmiarów mocno go powiększa i muszę szczerze przyznać, że uwielbiam widok z niego choć większa część społeczeństwa stwierdziłaby, że jest zdecydowanie brzydki. Roztacza się on na nieszeroką ulicę połączoną z chodnikiem, po przeciwnej stronie stoi zabytkowa kamienica. Lubię ten widok zwłaszcza teraz zimą, gdy w wieczornych godzinach ludzie przemykają wśród śniegu otoczeni ciepłem ulicznych latarni i ozdób zawieszanych na fasadach budynków. Jest on dla mnie niezwykle uspokajający nawet nie wiem, dlaczego chyba po prostu lubię patrzeć na ludzi z góry. Swoją drogą jest to dla mnie niesamowicie dziwne, jako dziewczynka miałam naturę dobrej samarytanki, która zawsze próbowała pomóc nawet jeżeli potem to ona dostawała kopniaka po dupie. Rozumiem, że w moim życiu dużo się zmieniło i zmieniłam punkt postrzegania siebie w społeczeństwie, ale nigdy nie sądziłam, że patrzenie na ludzi z góry będzie sprawiać mi przyjemność, i to nie tak, że ja ich nie szanuję po prostu chyba nauczyłam się pewnego rodzaju grzecznościowego podejścia, a jednocześnie wyciągania z nich to co chciałam. Moje myśli na powrót uciekły do rozmowy, którą będę musiała odbyć ze swoją rodziną. Zabawne zawsze to oni ukrywali coś przede mną, a teraz to ja będę musiała się z nimi skonfrontować i powiedzieć, ''słuchajcie jest taka sprawa, bo będąc na studiach ja trochę popłynęłam wy nawet o tym nie wiecie, a ja z tego wszystkiego zostałam adwokatem mafii i sama w efekcie końcowym też nią jestem, a no i stwierdziłam, że moje praktyki dokończę jeżdżąc po całym świecie, a nie tylko siedząc grzecznie w Szwajcarii'', tak definitywnie będzie świetnie. Moje rozmyślanie znowu przerwało pukanie do drzwi. Nie odwracając się w tamtą stronę odpowiedziałam spokojne jednak nadal zimne proszę. Po chwili drzwi się otworzyły ukazując rudowłosą. Kątem oka zobaczyłam, w jej zmarzniętych rękach kubek z kawą i nieufny wzrok. Leniwym ruchem ręki wskazałam na biurko, do którego podeszła i odstawiła napój. Po czym bez słowa wyszła. Odwróciłam się powoli i przeskanowałam pomieszczenie. Byłam zmęczona, a dodatkowo z ogromem pracy na głowie, podróżą, na którą notabene już jestem spóźniona (dzięki niebiosom za prywatne samoloty) i rozmową, której wcale nie chciałam odbyć. Z kolejnym ciężkim westchnięciem podeszłam do biurka zamknęłam laptopa i schowałam do torebki, to samo zrobiłam z telefonem uprzednio sprawdzając czy ktoś się nie dobijał i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nikt, co jest, aż podejrzane, gdyż w tym biznesie nie ma czegoś takiego jak święta. Następnie podeszłam do wieszaka stojącego w rogu gabinetu i zdjęłam z niego swój czarny płaszcz, założyłam go po czym ostatni raz sprawdzając kontrolnie otoczenie, zabrałam torebkę i kubek z kawą po czym otworzyłam drzwi dynamicznym szarpnięciem i wyszłam na korytarz nie zaszczycając Agathy siedzącej za biurkiem, ani jednym spojrzeniem przeszłam szybko przez korytarz, skinieniem głowy wskazałam na swojego ochroniarza, który w ułamku sekundy znalazł się koło mnie, a następnie wsiadłam do windy. Odwróciłam się w stronę drzwi, które w tej sekundzie zaczęły się zamykać. Dan stanął koło mnie z profesjonalnym wyrazem twarzy pod tytułem ,,jestem, ale mnie nie ma" na, który miałam ochotę przewrócić oczyma. Był moim ochroniarzem od kiedy skończyłam szesnaście lat i naprawdę go szanowałam. Widział mnie w wielu sytuacjach życiowych i był jedyną osobą pracująca dla mnie, przy której nie musiałam ciągle być tą zimną suką. Często z nim rozmawiam choć on sam prawie nigdy nie zaczyna konwersacji, mówię mu wiele rzeczy i jest moim przyjacielo-terapełtą, jeżeli mogę tak to nazwać, ufam mu i szczerze nie wiem, czy jest inna osoba, z którą tyle rozmawiam. To taka postać w moim, życiu z którą wybieram buty i dyskutuje czy danego delikwenta lepiej zabić czy może tylko nastraszyć. Dodatkowo od kiedy skończyłam osiemnaście lat zadaniem Dana jest tylko ochrona mnie nie musi już na mnie donosić braciom co, gdzie, kiedy i z kim robię więc jeszcze bardziej polubiłam tego człowieka. Winda zatrzymała się na piętrze minus jeden, gdzie znajdował się parking. Wysiedliśmy z niej i każdy udał się do swojego samochodu. Sięgnęłam do torebki, aby w jej czeluściach znaleźć kluczki do mojego złotego lamborghini. Otworzyłam samochód i wsiadłam do środka, odłożyłam torebkę na siedzenie obok, a kubek z kawą postawiłam do uchwytu przeznaczonego do tego przy okazji upijając łyk. Odpaliłam samochód i dynamicznie wyjechałam z parkingu, spojrzałam w lusterko wsteczne czy mercedes Dana jedzie za mną, zobaczyłam go tam więc przycisnęłam pedał gazu do ziemi i zmieniłam pas na lewy. Lubiłam szybko jeździć czym często doprowadzałam swoich bliskich do białej gorączki, gdyż oni najchętniej założyliby mi w samochodzie ograniczenia na licznik do pięćdziesiątki, jednak Dany już się przyzwyczaił i podążał za mną wiernie. Mijałam nowoczesne budynki, stare kamienice, pięknie oświetlane place, na których odbywały się kiermasze świąteczne, jednak, kiedy normalnie zapewne uśmiechałbym się do widoków za oknem teraz myślałam co mam zapakować do walizki. Leży ona otwarta już od trzech dni w mojej sypialni, a ja nadal nie wiem co do niej zapakować. Od kiedy zaczęłam studia mój styl bardzo się zmienił, jako nastolatka chodząca do liceum ubierałam się modnie, ale raczej kolorowo i oczywiście, jako że byłam młodszą siostrą starszych braci również bardzo odpowiednio. W mojej garderobie pełnej ubrań nie znalazło bysie głębszego dekoltu, krótszej spódniczki czy sukienki ani bardzo obcisłych rzeczy. Dało mi to duże możliwości do przyszłego ubierania się gustownie i ładnie bez pokazywania pośladków czy piersi, dalej z tego korzystam, jednak aktualnie w mojej szafie znajduje się jedna mocno wyzywająca sukienka w kolorze bordo, pozostałą część garderoby zajmują czarne koszule, garnitury, spódniczki, sukienki i bluzki, tak moją szafę zdominowała czerń, to w końcu taki radosny kolor. Ubrania te nie są w większości mocno odkrywające, ponieważ nadal uważam, że nie muszę niczego pokazywać, aby z kimś wygrać, jednak nadal znajdą się tam rzeczy... mniej odpowiednie. Boże teraz jeszcze buty i tu są jeszcze większe schody, bo posiadam pięć par czarnych szpilek, i jedne botki na obcasie również czarne, a z butów sportowych tylko jedne adidasy do biegania czy ćwiczeń, ja naprawdę nie mam co tam zabrać przecież ja nawet dresy mam czarne. Rozmyślając tak dojechałam do parkingu pod moim domem. Zaparkowałam chwyciłam torebkę i kubek z kawą, która już jest pewnie zimna (było trzeba pić, a nie myśleć) po czym wysiadłam z samochodu i przeszłam do drzwi prowadzących na korytarz apartamentowca popchnęłam je i otworzyłam opierając się plecami o nie i cierpliwie czekając na Dana. On wysiadł z samochodu i kiwnięciem głowy wskazał, abym szła dalej, obróciłam się więc i przeszłam przez korytarz ignorując niemiłą panią na recepcji podeszłam do windy nacisnęłam na guzik przywołujący maszynę, a wtedy koło mnie zjawił się mój ochroniarz, spojrzał na mnie w tym samym momencie, kiedy ja brałam łyka swojej już zimnej kawy i skrzywiłam się, uśmiechnął się delikatnie pod nosem po czym wziął głębszy oddech i odezwał się.

Pani VotręWhere stories live. Discover now