2O. Oddanie

5.4K 138 131
                                    

- Boże Harry, weź. - mruknęłam lekko zażenowana, czytając jak Potter próbuje zaprosić Cho na bal w czwartym tomie serii. Za każdym razem mnie to śmieszyło. Przecież nikt w realnej sytuacji się, aż tak nie jąka.

Chyba.

Ziewnęłam, zastanawiając się czy chce mi się, to kontynuować. Właściwie było przed pierwszą, a ja powinnam już spać. Teoretycznie już jutro pisze egzamin. Co prawda do tego, muszę przeżyć jeszcze cały wtorek, ale dziś postanowiłam odpuścić sobie naukę. Nie miałam co robić, a spać też mi się średnio chce, więc sięgnęłam po książki. Przez długi czas miałam zastój czytelniczy, co mnie zaczęło trochę irytować, a dzisiejszego wieczoru przeczytałam koło dwustu stron, z czego byłam cholernie dumna.
Odłożyłam otwartą powieść na miejsce obok, biorąc do ręki sok, który stał na mojej szafce nocnej. Odkręciłam zakrętkę, pociągając dużego łyka. Zamknęłam butelkę, odstawiając ją na komodę i w tym sam momencie, usłyszałam zagłuszone wibracje mojego telefonu, na co zmarszczyłam brwi, bo uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie mam pojęcia, gdzie on jest. Pomacałam dłonią po materacu, natrafiając na coś twardego zaplątanego w kołdrę. Wyciągnęłam z lekkim trudem iPhone'a, odblokowując go odciskiem palca. Zmrużyłam oczy, widząc powiadomienie od Williama.

Od; tępy chuj
jeśli znowu wkuwasz matme do rana to cie walne

Prychnęłam, unosząc brwi. Brunet nie odzywał się do mnie, od naszej wymiany zdań na ostatniej imprezie. Totalnie mnie olewał. Ja nie byłam lepsza, ale przecież miałam powód, a on nie miał żadnego. Być może, jak teraz tak na to patrzę, powiedzieliśmy zbyt dużo ostrych słów. Nie żałowałam ich, ale nie czułam się z tym zbyt dobrze. Próbowałam, o tym nie myśleć, ale mi to nie wychodziło. Kilka razy w ciągu tych dni, wchodziłam na naszą konwersację i miałam ochotę do niego napisać, jednak w ostatnim momencie wycofywałam. Byłam zła na siebie, tylko dlatego, że nie wspomniałam nic o Jasmine, a to napewno by go zagięło. Fakt, że wolał zaliczyć jakąś laske, zamiast przyjechać normalnie na czas na spotkanie z przyjaciółmi, albo chociaż odebrać telefon od Maxa, którego traktował jak brata, cholernie mnie wkurwiał. A co gdyby coś się stało? Też by to olał?

Niedojrzały debil.

tępy chuj; wiem ze bawisz sie w olewanie mnie, ale otwórz okno

Przeczytałam treść kolejnej wiadomości kilka razy, analizując co moze ona oznaczać. Zajęło mi to, chyba trochę więcej czasu niż powinno, bo usłyszałam, jak coś odbija się od szyby. To sprawiło, iż mój umysł zaczął działać na najwyższych obrotach. Podniosłam się z prędkością światła, rzucając gdzieś w bok komórkę. W dwóch krokach znalazłam się przy oknie, otwierając je na oścież. Spojrzałam w dół, zauważając na swoim podwórku chłopaka, ubranego w czarne jeansy i tego samego koloru bluze, której kaptur miał zarzucony na głowę. Nie widziałam go zbyt dobrze, bo uliczna latarnia średnio padała na niego światłem. Stał bardziej w cieniu, przy średniego wzrostu choinkach mojej mamy, przez co zlewał się trochę z otoczeniem.

- No już myślałem, że zasnęłaś przy tym biurku. - usłyszałam.

Zwęziłam groźnie oczy, rozchylając usta, bo właśnie docierało do mnie, co tu się dzieje i jak bardzo jest to absurdalne.

- Popierdoliło Cię? Co ty ode mnie chcesz?! - szepnęłam, wkładając w to bardzo dużo negatywnych emocji, przez co brzmiało, jakbym poprostu krzyczała. Ja jednak nie mogłam się na niego porządnie wydrzeć, bo obok mnie pokój ma Max, który nawet nie wiem czy śpi. O mame martwić się nie muszę, jej sypialnia jest po drugiej stronie domu, więc nie ma możliwości, iż to usłyszy. A nawet, jakby przechodziła obok moich drzwi, zapewne pomyślałaby, że po prostu rozmawiam z kimś przez telefon.

Od zawsze i na zawsze || ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now