Rozdział 1

291 22 33
                                    

No dobra, no więc tak:

Nazywam się Caroline Crown i mam szesnaście lat. Mój tata był Anglikiem, a mama Polką, dlatego dotychczas chodziłam do szkoły magii w Polsce, która mieści się w Warszawie na ulicy Nowogrodzkiej. Niestety zostałam z niej wyrzucona za zamienienie w żabę jednej typiary, która nazywała mnie szlamą. Hola-hola, ja jestem półkrwi! No, i dlatego zostałam przeniesiona do Hogwartu.

[Tak naprawdę nie było żadnej szkoły magii w Polsce, ale J. K. Rowling jest TERF-ką, więc bohaterka nie szanuje zasad jej uniwesum. - dop. aut.]

Niedawno przeprowadziłam się z tego małego zadupia na którym mieszkałam do Londynu. Za dwa tygodnie czeka mnie pierwszy dzień w nowej szkole. Trochę się boję co to będzie bo mam lęki społeczne i jestem trochę shy 🥺👉👈 w starej szkole nazywali mnie Julką i alternatywką, bo jestem e-girl. Pewnie zazdrościli mi mojego oryginalnego stylu, ignoranci jedni. Ja przynajmniej umiem ubrać się z klasą, nie to co inni. Hue-hue.

No ale dobra: o godzinie ósmej zero-zero obudził mnie dźwięk budzika grającego jakąś durnowatą melodyjkę, by przypomnieć mi, jak bardzo nienawidzę swojego życia. Złapałam to durne urządzenie i dupłam nim z całej pety o ścianę, przez co roztrzaskało się na 2137 kawałków. W tej samej chwili jakiś debil załomotał głośno w drzwi.

- Wstawaj, lampucero! - usłyszałam głos mojego starszego brata, Luke'a. - Idziemy na Pokątną!

Ano tak. Dzisiaj czeka mnie wycieczka na ulicę Pokątną i kompletowanie tej całej szkolnej wyprawki. Trochę lipa, bo w starej szkole wszystko fundowało państwo, no ale dobra. Co prawda różdżki szlag trafiał po miesiącu, a z mundurków odpadały guziki, ale przynajmniej dawali. Wspominałam już, że nasz ojciec jest milionerem? Właśnie dlatego będę mogła pozwolić sobie na najlepsze rzeczy jakie znajdę w sklepach hihi.

Wstałam i doczołgałam się do szafy, by znaleźć jakieś fajne dziady na tę okazję. W końcu założyłam to:

Potem podeszłam do lusterka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Potem podeszłam do lusterka. Ujrzałam siebie, czyli dziewczynę o długich, złotych włosach, za którą niejednokrotnie oglądają się faceci na ulicy. Nie no, zgrywam się, tak naprawdę moje kudły mają kolor majonezu i ciemnobrązowe odrosty, bo je rozjaśniałam folią aluminiową hehe. Ponadto po przebudzeniu wyglądałam, jakbym przeżyła zniszczenie bazy Starkiller i walkę z niedźwiedziem. No ale kij z tym. Postanowiłam zrobić lekki makijaż składający się z podkładu, korektora, pudru, broznera, rozświetlacza, różu, cieni do powiek, tuszu do rzęs, eyelinera i szminki, który wyglądał tak:

 Postanowiłam zrobić lekki makijaż składający się z podkładu, korektora, pudru, broznera, rozświetlacza, różu, cieni do powiek, tuszu do rzęs, eyelinera i szminki, który wyglądał tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy wyglądałam już jak człowiek i byłam gotowa by pokazać się światu, zeszłam na dół gdzie Luke przygotowywał śniadanie.

- Hejka Cara, zrobiłem ci śniadanie! - powiedział radośnie podsuwając mi jajecznicę z bekonem pod nos.

- Luke, debilu, mówiłam ci że nie jem mięsa! - warknęłam, sięgając po naleśniki na talerzu obok.

- Ej, to miało być moje! - krzyknął zrozpaczony, ale ja nie zwracałam już na niego uwagi. Umaczałam naleśnika w Nutelli i wpakowałam sobie do gęby.

[Le magia czasu]

Po jakiejś godzinie ja i Luke przytelepaliśmy się na tę całą ulicę Przekątną czy jak ona się tam nazywała. W sumie jeden piernik. W końcu przyszła pora by kupić różdżkę, bo moją starą zarekwirowali, w sumie nie obchodzi mnie to bo dostałam ją za darmo.

Poszliśmy do sklepu takiego starego faceta, który nazywał się Ollivander. Po chwili podał mi jakieś różdżki żebym je wypróbowała, a ja machnęłam ręką rozwalając mu przy tym okno ups. To samo zrobiłam z drugim, ale wtedy wiszący na suficie żyrandol spadł i wylądował na pustym łbie Luke'a. Kiedy wzięłam do ręki trzecią wokoło nagle rozbłysły jakieś światełka, przez co poczułam się jak w jakimś filmie fantasy czy coś. Zapłaciłam za ten badyl i ruszyliśmy dalej.

Poszliśmy do księgarni gdzie kupiłam całą górę potrzebnych mi opasłych ksiąg, które jakimś cudem miałam unieść. Dlatego wykorzystałam mojego brata w roli tragarza hehe. Nabyłam też te stare szmaty, znaczy szaty, które projektowała chyba jakaś melepeta bez żadnego poczucia stylu. No ale ciul tam z nimi. W liście który dostałam napisali że można przytargać ze sobą jakiegoś zwierza dlatego kupiłam sobie żabę, którą nazwałam Ropuch. Wiem oryginalne imię hihi.

No i jak tak szliśmy, nagle dostrzegłam pewnego chłopaka gapiącego się na wystawę sklepu z miotłami. Miał bardzo jasne włosy, trochę jak moje. Ciekawe gdzie rozjaśniał. Nagle odwrócił się do mnie, a ja dostrzegłam jego oczy. Były stalowo szare jak sztabka żelaza w Minecrafcie. Poza tym był niesamowicie przystojny. On jednak zmarszczył brwi na mój widok, jakby chciał powiedzieć coś typu "Na co się gapisz, nędzna szlamo?". Zrobiłam mu więc tylko zdjęcie moim potłuczonym jak mój mózg Iphonem, żeby później móc sobie do niego powzdychać. Poszliśmy dalej, bo zaczęło mi się tu trochę nudzić więc postanowiliśmy wrócić do domu.

No i dobra. Przyjechaliśmy do domu, a ja byłam tak zmachana, że rozwaliłam się na łóżku jak Ruskie na mapach i zasnęłam od razu jak kamień.

***

macie tutaj pierwszy rozdział moi kochani ❤️🥺🥰

795 słów UwU

Niezwykłe Przypadki Caroline Crown Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz