002.

842 62 22
                                    

007 leżała skulona w ciemnym pomieszczeniu bez żadnych mebli i łkała cicho przysłuchując się odgłosom paralizatora. Jej twarz była cała mokra od łez, skrawki jej kręconych lecz krótko obciętych włosów przykleiły się do czoła a ona sama czuła niesamowity strach i zarazem złość. Nie miała siły próbować wydostać się z tego pomieszczenia, musiałaby bardzo się skoncentrować, co w tej chwili było niemożliwe. Dodatkowo po drugiej stronie drzwi stało kilku ochroniarzy więc gdyby jakimś cudem udało jej się je otworzyć, nie dałaby rady pokonać jeszcze strażników. 

Strasznie bała się o Petera. Nie mogła uwierzyć, że dali się przyłapać. Zawsze byli tacy ostrożni, mieli dokładnie opracowany plan dni i pomieszczeń, w których mogli się spotykać niezauważeni. Jednak to nie wystarczyło. Ona została ukarana obrożą pod napięciem, a on cierpiał właśnie w sąsiedniej sali. Był tak blisko niej, a jednocześnie tak daleko. 007 była pewna, że dopilnowano aby dokładnie wszystko słyszała. 

Starała się zasłaniać uszy, lecz szybko je odsłaniała nie chcąc być obojętna na cierpienie Petera. Najbardziej bała się tego, co będzie dalej. Co jeśli zrobią mu krzywdę, albo co gorsza go zabiją? Gdyby zaatakowali ją, mogłaby się jakoś bronić. Chłopak natomiast nie miał takich umiejętności, był praktycznie bezbronny. 

Jej uszom dał się słyszeć pojedynczy krzyk, na co ona załkała głośniej i schowała twarz w dłoniach z bezsilności. 

- Siódemko - usłyszała, więc gwałtownie podniosła się i rozglądnęła. 

Znajdowała się w swoim łóżku, w swoim pokoju. Oddychała ciężko i głęboko a nad nią pochylał się Peter. Nic nie rozumiała, czyżby to był sen? Już chciała go spytać czy wszystko w porządku, lecz zauważyła też dwóch ochroniarzy i otwarte drzwi wskazujące na to, że chyba zrobiła niemałe przedstawienie. 

Potarła dłonią skronie odkrywając, że jej czoło tu również jest całe mokre. Odetchnęła z ulgą uświadamiając sobie, że chłopak jest cały i zdrowy.

- Możecie odejść, zajmę się nią - polecił ochronie, a sam zwrócił się z powrotem do niej. 

- Nic ci nie jest.. - wyjąkała wciąż z ulgą w głosie. 

- Oczywiście, że nie - odparł marszcząc lekko brwi i pogłaskał jej głowę. Dziewczyna dotknęła jego ręki przytulając ją do siebie. - Miałaś zły sen? 

- Tak - westchnęła poprawiając się na miejscu. - Strasznie mi gorąco. 

- Zaczekaj tu - polecił Peter i delikatnie wyjął swoją dłoń z jej objęć. 

Opuścił pomieszczenie by wezwać jedną z pielęgniarek. Oczywiście gdyby mógł, sam by się nią zajął, ale to byłoby zbyt podejrzane. Dodatkowo od kilku minut powinien już znajdować się w tęczowym pokoju z innymi. Zawiadomił panią Stacey o zaistniałej sytuacji i podał numer pokoju. 

Korzystając z chwili czasu, wrócił do dziewczyny jeszcze na chwilę. Siedziała na skraju swojego łóżka obejmując się ramionami. Nie wyglądała zbyt dobrze. 

- Zaraz przyjdzie do ciebie pani Stacey, potem odwiedzę cię jak tylko będę mógł a ty opowiesz mi swój sen. Zgoda? - zaproponował dotykając jej czoła. 

007 pokiwała głową i uśmiechnęła się słabo. Kiedy chciał odejść, w ostatniej chwili złapała go za przedramię. 

- Peter, uważaj. - poprosiła. 

Ten parsknął cicho śmiechem, ale zgodził się i opuścił pokój numer siedem. 

Skierował się szybkim krokiem w stronę tęczowego pokoju. Zerknął na zegarek - za minutę Brenner miał zjawić się tam aby zabrać dzieci na grupowe zajęcia. Żałował, że 007 nie mogła tym razem wziąć udziału. Wiedział, jak bardzo lubi rywalizację. On za to lubił patrzeć na to, z jaką łatwością pokonuje innych. 

𝐜𝐮𝐫𝐬𝐞𝐝 - 𝐩𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐛𝐚𝐥𝐥𝐚𝐫𝐝 🕷Where stories live. Discover now