ROZDZIAŁ 1 - Muszę być odważna i bezpośrednia.

86.8K 2K 1.2K
                                    

CHARLIE


Chciałabym choć raz uwierzyć, że to, co właśnie robię, jest prawdą. Jestem młodą i odważną kobietą, która uparcie dąży do osiągnięcia swojego celu.

Im częściej będę to sobie powtarzała, tym szybciej zrozumiem, że faktycznie tak jest.

— Charlie!

Nie odwracam się. Nie mogę tego zrobić, bo wtedy ten głupi plastikowy kubek wypadnie z mojej dłoni i niepotrzebnie zwrócę na siebie uwagę ludzi, których nawet nie znam. Muszę wtopić się w tłum i nie pozwolić przyjaciółce na stworzenie wstydliwej sytuacji, bo...

— Charlie! Nie udawaj, że nie słyszysz! Twój jędrny tyłek rozpoznam z kilometra!

Na sekundę zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Moja dłoń zaczyna drżeć, a rozwodnione piwo bez smaku prawie wylewa się na ziemię. Wypuszczam ustami wstrzymywane powietrze i płynnie odwracam się w kierunku krzyczącej Haley. Jej rude włosy idealnie się błyszczą od nadmiaru brokatu, którym prawdopodobnie posypała całe swoje ciało. Spokojnie mierzę wzrokiem jej krótką spódniczkę i skąpy top, który ledwo zasłania małe piersi, przez co mogę przysiąc, że widzę jej sutki.

Biegnie w moją stronę, bo ja nie ruszam się z miejsca. Stoję jak zahipnotyzowana i przyglądam się uważnie każdemu krokowi stawianemu przez moją pijaną przyjaciółkę.

— Skąd wiedziałaś, że tu będę? — pytam, gdy Haley wpada wprost w moje ramiona. — Czy znów trafiłaś przypadkiem na imprezę, o której nie miałaś pojęcia?

— Też cieszę się, że cię widzę — odpowiada z głośnym śmiechem, po czym się prostuje i upija łyk swojego napoju. — Sprytnie to wymyśliłaś, okłamując mnie. — Wskazuje na mnie palcem z długim paznokciem pomalowanym na jaskrawozielony kolor. — Ja proponuję dobrą zabawę, żeby się odstresować, a ty wciskasz mi kit, że wolisz leżeć i smarkać w chusteczkę.

Kocham ją całym swoim poranionym i tchórzliwym sercem. Jest dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie. Posiada takie cechy charakteru, które uaktywniają się właśnie w takich momentach. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Jest ekstrawertykiem, a ja wręcz przeciwnie. Dlatego wolałam udawać chorą, niż pozwolić na zniszczenie mojego planu.

— Poczułam się lepiej — mówię, odwracając wzrok. — A ty miałaś iść do tego nowego klubu z...

— Miałam, ale plan się zesrał i zadzwoniłam do Josha, że chcę uleczyć zranione serce — przerywa mi, po czym wybucha gromkim śmiechem. — Uwierzysz, że ten głupek zaproponował mi pocieszenie w postaci trójkąta z jego kumplem z drużyny?

Uwierzę, bo znam Josha zdecydowanie za długo, by podejrzewać, że kiedykolwiek się zmieni. Jego mózg pracuje na wysokich obrotach, gdy znajduje ofiarę, którą mógłby dopisać do swojej cholernie długiej listy.

— Którym? — pytam, zanim pomyślę.

— A co? Jesteś chętna?

Nie.

Mój plan obejmował idiotyczną imprezę bractwa, upicie się i zaciągnięcie do łóżka tego jedynego. Tego, który od lat jest poza moim zasięgiem, ale dzisiaj w końcu udowodnię sama sobie, że jestem warta tych kilku chwil sam na sam z idealnym chłopakiem. Ubrałam się jak zdzira, zrobiłam makijaż i wyprostowałam włosy. Przyszłam tu z nastawieniem, że mi się uda. O ile nie ucieknę z piskiem. Muszę wypić jeszcze co najmniej dwa piwa, by w ogóle spojrzeć w jego stronę.

I właśnie wtedy to się dzieje. Do zatłoczonego salonu wchodzi gwiazda uczelni w otoczeniu swoich fanów.

— Ziemia do Charlie! — krzyczy nagle Haley, żeby zwrócić moją uwagę. — Co takiego przykuło twoją... — milknie, gdy zauważa obiekt moich westchnień. — Ooo.

— No co? — szepczę, dotykając dłonią ciepłych policzków. — Już wiesz, dlaczego chciałam przyjść sama?

Haley zepsuje cały mój plan, bo o ile w jej życiu jest niewielu wrogów, o tyle Adam Mitchels jest pierwszy na czarnej liście. Nienawidzi go i twierdzi, że nie jest wart nawet sekundy mojej uwagi. Od miesięcy mnie przekonuje, że powinnam zwracać uwagę na tych, którzy na to zasługują.

A gdybym jej wyznała, że chcę się przespać właśnie z nim, wyrwałaby mi włosy.

— Podobno im ładniejszy chłopiec, tym mniejszego ma kutasa — mówi, ale chyba bardziej do siebie niż do mnie, i patrzy w stronę Adama.

O Boże, jak on się cudownie uśmiecha. Nawet ten cholerny uśmiech ma idealny.

Przyglądam się jego czarnym, krótkim włosom, które musiał bardzo skrupulatnie ułożyć tuż przed wyjściem. Jego usta rozszerzają się na widok jednego z kumpli. Klepie chłopaka po plecach i odwraca się do kolejnego kolegi. Jest w centrum uwagi i najwyraźniej mu się to podoba. Czuje się jak prawdziwa gwiazda. Nikt już nie przejmuje się drinkami ani znajomymi. Każdy patrzy na Adama.

— Skoro chcesz zadufanego w sobie lalusia z żelem na tłustych włosach, to chodź — odzywa się Haley, chwytając mnie mocno za dłoń.

Dopiero wtedy wybudzam się z transu. Przenoszę przestraszony wzrok na przyjaciółkę i próbuję ją powstrzymać, zanim zdecyduje się zamienić mój wieczór w piekło.

— O nie — piszczę, gdy pociąga mnie w stronę Adama. — Haley!

— Tylko się przywitamy — uspokaja mnie. — Sama się przekonasz, że jego głos jest jeszcze bardziej irytujący od wyglądu.

— Chyba zwariowałaś!

Chciałam zrobić to po swojemu, a przede wszystkim po większej ilości alkoholu. Nie jestem w stanie dokonać tego na trzeźwo, kiedy doskonale zdaję sobie sprawę z tego, kim on jest. Muszę najpierw oszukać swój tchórzliwy mózg.

— Przecież nie ciągnę cię do jego łóżka, tylko chcę się przywitać — tłumaczy, po czym zatrzymuje się i uśmiecha krzywo. — Charlie, jesteś jedną z tysiąca studentek wzdychających do niego od miesięcy. Jeśli nie przekroczysz tej cieniutkiej granicy, to on magicznie się w tobie nie zakocha. Musisz w końcu wykonać jakiś ruch. Stań chociaż przed nim i się uśmiechnij. Tylko tyle.

To nic szalonego. Dałabym radę. W razie czego obok stałaby Haley, trzymając mnie za rękę, żebym przypadkiem nie uciekła, gdzie pieprz rośnie. Nie musiałabym pić tego świństwa, które obok prawdziwego piwa nawet nie stało.

Opuszczam wzrok na swój kubek, po czym ponownie patrzę w spokojne oczy Haley. Ona naprawdę chce mi pomóc. Nie wciska mnie na jego kolana i nie rozkazuje, żebym się z nim całowała na oczach całej uczelni. Tym razem stara się zachować spokój i jedynie próbuje przekonać mnie do wykonania kroku, dzięki któremu osiągnę w końcu swój cel.

Jestem beznadziejnie zakochana w Adamie Mitchelsie. Wzdycham do niego, odkąd puścił mi oczko, gdy prawie wywaliłam się na środku dziedzińca. Książki wypadły mi z rąk, a on je podniósł i uśmiechnął się tak pięknie, że kompletnie zapomniałam, jak się oddycha. Tydzień temu zobaczyłam, jak stał razem z jakąś brunetką przed kawiarnią przy uniwersytecie. Zaczepiła go, robiąc tę uroczą minę, której ja nie potrafię, a później stanęła na palcach i pocałowała w lewy policzek. Odeszła, wcisnąwszy w jego dłoń małą karteczkę, zapewne z numerem telefonu.

Tamtego dnia pomyślałam, że ja też tak chcę. Samo patrzenie na niego nic nie da. Muszę działać. tak jak tamta dziewczyna. Muszę być odważna i bezpośrednia.

— Dobrze — odzywam się po dłuższej chwili. — Ale nie rób żadnych scen i najlepiej w ogóle nic nie mów.

— Nie mogę tego obiecać, bo jeśli jego zarozumiała gęba powie coś, co mnie...

— Błagam cię — przerywam jej szybko. — Chociaż ten jeden raz.

— Dobra, już dobra — wzdycha przeciągle, przewracając przy tym oczami. Obraca się i rusza w stronę Adama, ciągnąc mnie za sobą. — Zróbmy to, zanim pojawią się twoi bracia i...

— Co?!

Czuję, jak pot zbiera się na moim czole, a nogi drżą, jakby było mi cholernie zimno. Słyszę, że Haley coś odpowiada, ale nie skupiam się na jej słowach. Tuż za Adamem dostrzegam trzech wysokich brunetów i już wiem, że popełniłam największy błąd w swoim beznadziejnie nudnym życiu.

MAŁA CHARLIE [18+] || ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz