Rozdział piętnasty

146 12 2
                                    

Otworzył oczy z głośnym, żałosnym westchnieniem, które umknęło spomiędzy jego rozchylonych we frustracji ust. Jęknął ciężko, powoli odchylając ciepłą, wygrzaną kołdrę ze swego utulonego w spokoju ciała, siadając z wolna na miękkim materacu ogromnego, królewskiego łoża. Zmartwienie spędzało mu sen z powieki, kiedy naiwny umysł nie potrafił zapomnieć o słowach... Nie potrafił usnąć, wiedząc, iż ktoś, kto powinien być mu bliski, teraz cierpi okrutną katuszę. Po prostu nie potrafił obejść się niewzruszonym tym faktem.

Tylko sprawdzi... Zobaczy, czy Seonghwa naprawdę czuje się tak źle i to wszystko, nie zostanie z nim ani sekundy dłużej, niżeli chwila upewnienia. To tyle.

Zdruzgotany swym słabym sumieniem wstał z łóżka, czując się już wystarczająco dobrze, aby stać prosto na niegdyś wątłych kończynach. Zwykle po ciepłym posiłku, którego walorów smakowych zaznać mógł tak rzadko, czuł się senny, jednakże po tym, jak Wooyoung poczęstował go smakowitymi przekąskami, nie potrafił odprężyć się wystarczająco, aby rzeczywiście zaznać tego błogiego, utopijnego stanu.

Odetchnął lekko, wychodząc z wyznaczonej mu komnaty, wpierw kierując się w stronę ogromnej kuchni zamkowej, do której natrafił wraz z młodszym od niego lisem. Brakowało mu naiwnego gadulstwa Wooyounga, który opowiadał krótkie historyjki o tym, jak pewnego razu wsadzili Mingiego do lodowatego jeziora, aby ulżyć w jego bólu, jednakże woda wyparowała, zanim ten zdążył się ostudzić. Choć wtedy nie słuchał uważnie, zbyt pogrążony w swych myślach.

Jak oczekiwał, pomieszczenie było zupełnie puste, gdy służba spała już o tak późnych godzinach, zupełnie nieprzejęta, iż ktoś cierpiał. Jak można było być tak bezdusznym? Stanął pośrodku, drapiąc się lekko po karku. Rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu, którego ściany przyozdobione zostały licznymi białymi blatami, wysprzątanymi od niedawnych posiłków, poczuł się zupełnie zagubiony. Dotąd żył biednie, więc zwykła ciepła woda była dla niego największym luksusem, jaki mógł otrzymać i był bliski mizernego płaczu, kiedy po raz pierwszy od naprawdę wielu lat mógł rozkoszować się smakiem prawdziwej herbaty. Starał się więc otworzyć proces, w jakim została ona uczyniona przez ciemnowłosego lisa tego popołudnia, powtarzając zgrabnie jego ruchy. Wymruczał nieszczęśliwą wiązankę przekleństw, kiedy woda wylała się lekko poza obszerny kubek, zalewając jego chuderlawe palce wrzątkiem. Ból nie był jednak czymś, do czego nie przywykł, więc zignorował zupełnie swe cierpienie, zwieńczając cały proces.

Uśmiechnął się szczęśliwie, kiedy trzymał zaparzony napój gotowy w swej dłoni, a nieprzyjemne ciepło rozchodziło się po wszystkich jego palcach, najdotkliwiej paląc ten zaczerwieniony. Modlił się, by jego kuchenna rewolucja była wystarczająco dobra, aby Seonghwa mógł rozkoszować się jej smakiem... Czy powinien być tak dla niego troskliwy? Pytanie to wędrowało po jego naiwnej główce, nim oprzytomniał, wspominając dni swej gorączki i troskę głęboko zakorzenioną w czujnym spojrzeniu mężczyzny.

Nie myśląc już więcej, ruszył korytarzem z powrotem, przekraczając ten, który dzierżył ze sobą lustrzane odbicie rzeczywistości, aby swobodnie przemknąć ku ostatnim partiom drzwi. Wooyoung odprowadzając go wieczorem do komnaty, mimochodem rzucił, gdzie najprawdopodobniej spoczywał teraz Seonghwa, choć mógł nikle podjerzewać, iż mężczyzna zrobił to świadomie, cicho nakierowując jego drogę na to, co robi w tej chwili.

-Ty podstępny mały... - Mruknął sam do siebie, uświadamiając sobie, jak łatwo dał się zmanipulować przez dawnego przyjaciela, nim pokręcił głową, zatrzymując się przed odpowiednimi, białymi drzwiami do komnaty Kitsune.

Jego serce dudniło gwałtownie w piersi, więc uchwycił ostatni drżący oddech, dodający mu nikłej pewności, nim delikatnie uniósł wolną dłoń, pukając łagodnie w drewno. Zamarł, wsłuchując się w ciszę po drugiej stronie, niemalże pewien, iż usłyszał drobny szelest...

The other half of the soul //SeongSangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz