7.

659 62 17
                                    

— Haaloo, ziemia do Huberta! — Pomachałem dłonią przed oczami chłopaka, a ten podskoczył w miejscu.
— Przepraszam, wyłączyłem się, możesz powtórzyć..? — Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, na co tylko westchnąłem.
— Mówiłem, że twoja mama jest bardzo miła, zaskoczyła mnie tym brakiem większej ilości pytań o mnie, tego kim jestem, skąd jestem i dlaczego tak właściwie się tu znajduję. A i jeszcze dodałem, że dobre ciasto.
— Nie pytała, bo ufa mi że żadnego rozbójnika do domu nie przyprowadzę. — Spojrzał na mnie ironicznie i wziął łyka herbaty.
— Powiesz mi tak właściwie, dlaczego nie zostałeś w domu? Dlaczego wolałeś mnie prosić o pomoc? Oczywiście nie przeszkadza mi to!! Ale.. wiesz.. to trochę dziwnie wygląda z perspektywy mojej osoby.. — Skrzywiłem się. Chłopak zadawał pytania tak ostrożnie, jak jeszcze nikt inny nigdy dotąd.
Przymknąłem na chwilę oczy. Poczułem jak chłopak kładzie swoją dłoń na tej mojej i głaszcze ją.
— Karol.. Chcę ci jakoś pomóc..
— Nic z tym i tak nie zrobisz, nie da się. — Powiedziałem najspokojniej jak tylko potrafiłem.
— No ale jak wyrzucisz to z siebie to będzie ci może lżej!
Wiedziałem, że chłopak mi już nie odpuści. Spojrzałem na niego, a w jego oczach widziałem ogrom miłości i delikatności, które chciał chłopak kierować w moją stronę na przemian z troską.
Nie zasługuję na to.
— W moim domu od zawsze były rzeczy ważne i ważniejsze. — Wstałem od biurka, przy którym jedliśmy posiłek i usiadłem na łóżku, a chłopak zrobił od razu to samo.
Usiadł obok mnie, chwilę się zastanawiając nad czymś, po czym odsunął się i poklepał swoje kolana. Uśmiechnąłem się zadziornie i położyłem się w taki sposób, że głowę miałem na jego kolanach.
— Do rzeczy ważnych należała rodzina, to w jaki sposób trzyma się dom i inne takie pierdoły. Do tych ważniejszych należał alkohol i dobro ojca. Po tym jak się urodziłem, moja matka wpadła w depresję poporodową. Chciała ze sobą skończyć. — Hubert zaczął powoli przeczesywać moje włosy, a ja czułem jakby jakaś pięść ściskała moje gardło.
— Ojciec całe życie był, jest i będzie alkoholikiem, dlatego nie miała w nim wsparcia. Kiedy miałem 6 lat, zostawiła mnie.  Uciekła  gdzieś do rodziny, bez słowa, a ja zostałem sam jeden, z ojcem który wracał ciągle pijany. Wiele razy od niego oberwałem. — Mówiąc o tym, podwinąłem białą koszulkę delikatnie.
— Te tutaj są od szklanej butelki, rzucił nią we mnie i szkło wbiło mi się w skórę.. — Mruknąłem głaszcząc palcem okolice żeber, na których znajdowały się różne blizny.
— Dlatego nienawidzę przebywać w domu. Mam ciągle koszmary o tym, jak ojciec bił matkę czy też i mnie i ciągłą obawę, że kiedy zasnę to on przyjdzie i znowu coś odpierdoli. Przychodzę do domu kiedy muszę się przespać i nie mogę akurat u Ernesta, przychodzę też kiedy ojca nie ma, bo jednak muszę się umyć szybko i przebrać. — Nastała chwilowa cisza.

Miałem nadzieję, że Hubert "się nie wyłączył" i jednak słuchał mnie. To nie tak, że miałem mu za złe kiedy tak robił, bo wiedziałem że to nie jest jego wina i nie robi tego specjalnie, ale jednak powtarzanie wszystkiego od początku..
— Więc.. teraz już wiesz dlaczego nie mam jedzenia lub też dlaczego wolałem zaryzykować i spytać ciebie o pomoc.. Sam nie mam ani warunków ani pieniędzy na leki aby się "leczyć". — Prychnąłem z lekkim uśmiechem. Jednak Hubert patrzył się na mnie całkowicie poważny. Ta ściskająca moje gardło pięść odpuściła.
— Jest mi.. strasznie.. cholernie przykro! Kurwa! Tak nie powinno być! Tak nie można żyć, Karol! — Wykrzykiwał chłopak.
— Hej, spokojnie, bo jeszcze twoja mama tu przyjdzie czy coś. Wiem o tym, że tak nie można żyć, że to złe, niesprawiedliwe, ale takie jest życie, mi też już to jakoś nie przeszkadza bardzo. — Wzruszyłem ramionami, a chłopak momentalnie zrzucił mnie z kolan, podniósł się i stanął naprzeciwko mnie, łapiąc mnie za ramiona.
— Karol, tak nie można żyć, do tego nie można się przyzwyczaić!
— To co z tym niby zrobię? Nie mam kasy ani szczęścia w życiu. — Machnąłem ręką i położyłem się na jego łóżku.

Byliśmy tak chwilę w ciszy, do momentu aż drzwi do pokoju blondyna się uchyliły.
— Wszystko w porządku chłopcy? Słyszałam jakieś krzyki.. — W drzwiach pojawiła się średniego wzrostu kobieta. Włosy miała platynowe, krótkie, ledwo sięgające za ucho. Ubrana była dość luźno, jakiś kolorowy t-shirt i różowe jeansy. Wyglądem przypominała tą fajną mamę po 40, która dalej czuje się młodo i młodzieżowo.
— Tak, wszystko w porządku.. po prostu życie jest niesprawiedliwe. — Mruknął Hubert nie patrząc nawet na rodzicielkę.
Kobieta nie zadawała więcej pytań, rzuciła tylko krótkie "dobranoc" i zamknęła drzwi.

— Będę się zbierał, nie mogę przecież zajmować ci łóżka na noc. — Stwierdziłem i podniosłem się z zamiarem zgarnięcia ubrań. Mój kumpel jednak miał inne zamiary, złapał za elektroniczny termometr i po kilku sekundach mierzenia mojej temperatury, skrzywił się.
— Zabraniam. Zostajesz tutaj. — Powiedział chłodno, odkładając przedmiot na biurko.
— A bo to dlaczego?
— 38,5 stopni, nie udawaj że jesteś kozakiem i super się czujesz.
— Ale czuję się super i bez udawania. — Zmarszczyłem brwi.
— Pierdol pierdol ja posłucham! — Powiedział Hubert i wyszedł z pokoju.

Wrócił po jakiś 15 minutach, przebrany w piżamę i najwidoczniej po prysznicu.
Schylił się do jakiejś szafki i wyjął jakieś krótkie spodenki i koszulkę.
— Te są na mnie za duże, łazienka jest na prawo, za takimi szarymi drzwiami, jak zejdziesz do korytarza to na pewno trafisz. Dla ciebie zostawiłem ręcznik pomarańczowy.

Zamrugałem kilka razy.
— Ale..
— Bez żadnego "ale"! — Przerwał mi blondyn i rzucił we mnie ubraniami, wypychając mnie po chwili z pokoju.

Kiedy wróciłem do pokoju chłopaka, ten siedział w pół mroku nad książką, w łóżku.
— Będzie ci przeszkadzać spanie w jednym łóżku?
— Czy po tym co ci powiedziałem, myślisz że będzie?
— Nie..
— No właśnie. — Wsunąłem się pod kołdrę obok kumpla.
Leżeliśmy tak w ciszy, aż chłopak odłożył książkę i najwidoczniej postanowił zasnąć.

Hubert podczas snu był bardzo niespokojny. Miał różnego typu tiki, ale też wyglądał jakby nie potrafił odnaleźć sobie miejsca. Miejsce swoje odnalazł dopiero, kiedy położył mi głowę na ramieniu, ale to też nie na długo. Kiedy się odsunął odważyłem się zrobić krok i przewróciłem się na bok, przodem do niego. Potem objąłem go w pasie i przyciągnąłem delikatnie do siebie.
Po tym chłopak nie miał już przez całą noc ani tików, ani niespokojnych ruchów, a za to i ja zasnąłem gdzieś w trakcie.

---------//////------------------------
Kto się mnie spodziewał dziś tutaj i o tej porze ? >:)

𝗜'𝗺 𝗻𝗼𝘁 𝗱𝗶𝗳𝗳𝗲𝗿𝗲𝗻𝘁  | DxD |Where stories live. Discover now