Rozdział 1

52 6 0
                                    

-Lou, kochanie, wstawaj bo spóźnisz się do szkoły!- krzyczy z kuchni moja mama.
-Już wstaje!- krzyknąłem i wstałem. Podeszłem do szafy, wyciagnąłem z niej szare rurki i czarną bluze z kapturem z logo batmana, zabrałem jeszcze bordowe vansy i poszedłem do łazienki. Po 10 minutach byłem gotowy, jeszcze tylko spakowałem książki do torby i zszedłem na dół do kuchni.
-Hej mamo.
-Dzień dobry synku, na stole masz śniadanie, ja się zbieram do pracy! Paaa! Do później
-Pa-aaa!
Zabrałem śniadanie ze stołu, powoli zbierając sie do znienawidzonej przezemnie szkoły. Złapałem swoją torbe, wyszedłam i zakluczyłem drzwi. Ślimaczym tempem szedłem w strone szkoły, tak bardzo jej nienawidze. Droga zajęła mi 20 minut, to i tak mało, zawsze ide tam 30-40 minut. Wszedłem przez tylke wejście i skierowałem się do szatni, zmieniłem buty i kierowałem się pod klase, chciałem uniknąć spotkania z Ethanem i jego bandą, niestety nie udało mi się.
-Prosze, prosze kogo my tu mamy! Nasz mały pedałek!
- Pierdol się Ethan!
- Coś ty kurwa powiedział?! Chłopaki bierzcie go i do kibla, damy temu frajerowi nauczkę!!
Goryle Ethana chwycili mnie i ciagneli w strone męskiej toalety. Byłem przerażony, ale wiedziałem że szarpanie nic nie da. Posłusznie szedłem do łazienki, co zdziwiło Mika i Jai'a. Weszliśmy do toalety, goryle rzucili mnie pod ściane, Ethan podszedł do mnie i kopną mnie w brzuch.
-Dostaniesz za swoje!!- krzykną i zadał serią bolesnych ciosów. Wiłem się na podłodze żeby tylko uniknąć ciosów ,na marne. Ethan uderzał mnie coraz mocniej, a ja powoli traciłem kontakt z rzeczywistością. Dostałem ostatni cios w brzuch, splunąłem krwią, straciłem kontakt ze światem. Ostatnie co słyszałem to coś w stylu: "Stary zabiłeś go!! Spadamy stąd!!"
Ocknąłem się. Zdecydowanie za szybko poderwałem się na nogi. Poczułem cholerny ból w klatce piersiowej, padłem na kolana i załkałem z bólu. Nie wiedziałem co mam robić, czułem się jak śmieć...
Wstałem tym razem ostrożnie na nogi, wszedłem do kabiny i zamknąłem ją na klucz. Usiadłem na podłodze, podwinąłem rękawy i wyciągnąłem swoją jedyną przyjaciółke, żyletkę.. Zrobiłem ok. 20 kresek, ulżyło mi, czułem tylko ból fizyczny, psychicznego już prawie nie czułem. Wstałem, otworzyłem drzwi i chwiejnym krokiem zmieżałem do szatni. Całe szczęście że była lekcja i nikt mnie nie widzi. Wszedłem do szatni, zmieniłem buty i wyszedłem tylnym wyjściem. Założyłem słuchawki, puściłem Ed'a Sheerana-I see fire i szedłem powoli do domu. Droga zajęła mi 30 minut, otworzyłem dom, odłożyłem swoją torbe i poszedłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz i zjechałem po nich w dół, zanosząc się zgaszonym szlochem. Miałem tego wszystkiego dość! Ja nie chce tak dłużej żyć! Musiałem to zakończyć, zadzwonie do mamy i pożegnam się z nią.
- Halo?
-H-halo, m-mamo...
- Louis kochanie co się stało? Dlaczego dzwonisz?
- M-mamo, p-przepraszam..ja tak dłużej nie wytrzymam..
-Lou ,skarbie gdzie jesteś?
-W domu..
- Kochanie, nie rób nic głupiego! Zaraz tam będe!
Rozłączyła się. Wziąłem żyletki, leki nasenne i wszedłem do łazienki. Zamknąłem ją na klucz, usiadłem obok wanny, wysypałem garść tabletek na dłoń, chwilkę sir wachałem ale połknąłem je. Wziąłem drugą garść i powtórzyłem czynność. Wachałem się nad tym czy podciąć żyły, zdecydowałem się jednak tego nie robić. Pociąłem tylko troche ręc,e nogi i brzuch. Leki powoli zaczęły działać, zrobiłem się troche senny, moje powieki były jak z ołowiu. Czułem lekką ulgę, słyszałem że ktoś wchodzi do domu, o nie tylko nie to, nie chce żeby mnie uratowali...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 27, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Me and my broken heart //Larry StylinsonWhere stories live. Discover now