ᵖʳᵒˡᵒᵍ

127 14 28
                                    

Dla Izzarapap

Obfite strugi deszczu lały się z nieba tego dnia na małe Amegakure, wraz z mgłą i szaroburym odcieniem zabudowań, zmieniając wioskę w bardziej ponure miejsce, niż rzeczywiście ono było. Spowodowane taką pogodą ogromna wilgoć i woda wciskała się we wszelkie szczeliny, które nie zostały jeszcze zatkane w ciągu ostatnich ulew, najwyraźniej niedostrzeżone przez nieuważne oczy. Taki cienki strumyczek ciekł po kamiennej ścianie jednej z łazienek głównego budynku organizacji Akatsuki, co Obito zauważył wyłącznie, ponieważ woda odbijała nikłe światło, które postanowił tu przynieść. Uchiha postawił na niskim blacie latarnię, przysunął sobie stołek i zasiadł przed lustrem. Musiał je przetrzeć, bo inaczej już zupełnie nic nie mógłby ujrzeć na porysowanej powierzchni, której widział i tak niewielki skrawek przez dziurę w swojej masce.

Mężczyzna wyprostował się po tym i milcząc, trwał w bezruchu moment, jakby obawiając się przerwania ciszy, którą naruszało wyłącznie odległe kąpanie wody. Musiał się zebrać w sobie w tej minucie, która wydawała się wiecznością, nim ostatecznie wziął drżący oddech i zacisnął pięści.

- Jestem Tobi - powiedział, wpatrzony we fragment swojego odbicia. Chrząknął i poprawił się cieńszym, bardziej głupkowatym tonem:

- Jestem Tobi.

- Tobi - wskazał palcem na siebie.

- Mówcie mi Tobi. Że dziwne? To taka ksywka. Tylko dla przyjaciół.

- Nazywam się Tobi. Tak, to prawdziwe imię. Nie kłamię!

- Tobi nigdy nie kłamie.

- To jest Tobi - zamachał wesoło - cześć!

- Tobiemu bardzo miło wszystkich poznać!

- Tobi nie może się doczekać, aż razem złapią ogoniastego!

- Ichibi, nibi... boku wa Tobi!

- Co lubi Tobi? - złapał się za brodę. - Tobi lubi... a ulubiony kolor...

- Pod maską? - dotknął twardej, pomarańczowej powierzchni - pod maską jest twarz Tobiego! Tobi jest po prostu...

- ...brzydki...

- ...dzieckiem...

- ...Tobi się wstydzi...

- ...Tobi nie jest kłamcą. Tobi nigdy nie kłamie!

- To nie Tobi kłamie - warknął rzeczywistym głosem, czując nagły przypływ wściekłości do niewidzialnego prześmiewcy.

- To ty - dźgnął powierzchnię lustra palcem - Ty kłamiesz. Tobi to dobry chłopiec. Dobry chłopiec.

- Tobi nie kłamie, Tobi nigdy nie kłamie, Tobi nie kłamie...

- Dobry chłopiec.

- Jeśli jesteś dobrym chłopcem Tobi, to zachowuj się jak dobry chłopiec!

Stając gwałtownie na nogi, uderzył dłońmi mocno o blat, aż ten zadrżał wraz z latarenką, przez co jej skąpy blask raptownie zadygotał, malując ściany to na żółto, to na szaro. Po tym na powrót pomieszczenie pogrążyło się w ciszy i tylko odległym kapaniu deszczówki... oraz przerywanych, szybkich oddechach, o których Uchiha nie zdawał sobie wcześniej sprawy, że wykonywał. Jego ręka instynktownie powędrowała do klatki piersiowej by uspokoić rozszalałe serce (czuł jak się tłucze), jednakże szybko złapał nią kraniec blatu. Spuścił głowę, obleciał go dreszcz.

Grał przez całe życie kogoś innego, więc jakim sposobem niełatwo było mu wbić się w nową postać? W dodatku taką głupią i infantylną. A może właśnie za bardzo przejmował się, aby skonstruować ją logicznie od deski do deski. Tobi był pajacem mimo wszystko. Klaunem. Dobrym chłopcem.

Tak, to kolejna nowa książka moi drodzy czytelnicy. Tym razem specjalnie na prośbę. Mam nadzieję, że Was zaciekawił ten prolog na tyle, abyście pozostali tutaj do samego końca tego dzieła. Ogólnie rzecz biorąc, to zobaczymy jak to wyjdzie, ponieważ szczerze mówiąc, bardzo bardzo bardzo dawno temu pisałam coś, czego miejsce akcji byłoby w świecie Naruto (mam tu na myśli ff, nie rp). Więc będzie to ciekawe doświadczenie. Nowy rozdział mam nadzieję, że będzie jak najprędzej, aczkolwiek równocześnie mam jeszcze inne dzieło na chodzie, więc zobaczymy. Dziękuję za uwagę i do zobaczenia!

Ten, który naprawdę tonie (TobiDei)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ