1 rozdział

728 48 32
                                    

Luke P.O.V

Szybko zwlokłem  się z łóżka.  Poszedłem zaspany odrobić swoją poranną toaletę.  Wziąłem szybki, odprężający prysznic.  Ubrałem czystą bieliznę i czarne rurki.
 
Zbiegłem na dół. Miałem na celu coś zjeść,  a mianowicie moje kochane czekoladowe płatki. Zajrzałem do lodówki.  Mleko było czyli super mam śniadanie, yah. 
Wyjąłem z szawki jedną z ulubionych misek,  postawiłem na kuchennym blacie.  Otworzyłem górną szafkę,  gdzie znajdowały się moje płatki.  Biorę do ręnki pudełko,  coś za lekkie. 
-Tylko nie to!  - Krzyczałem w myślach. 

Spojrzałem na zawartość opakowania.  Dwa płatki,  dosłownie ,  a mi zaburczało w brzuchu. 
- Kto zjadł moje płatki?! - Krzyknąłem na cały  dom ,  lecz nikt nie zjawił się w kuchni.  Obwiniam za tę "zbrodnie"  mojego brata. 

Jak mama mogła do tego dopuścić?
Jeszcze raz zajrzałem   do  lodówki.  Zero jajek,  bekonu  . W lodówce prawie nic nie było.  Poszedłem na strych domu ,zdjąłem czarną bluzkę bez  rekaw  .  Moja mama na strychu pranie szuszy.  Bardzo szybko się szuszą,  co jest plusem.   Zeszedłem na dół, zgarnąłem ze stolika portfel, wkładając do tylnej kieszeni spodni. Ubrałem buty I wyszędełem.  Poszłem szybkim krokiem do pobliskiego spożywczego sklepu,  gdzie  mama zawsze kupowała płatki.  W kasie przywitała mnie miła blondyna , z  małym zadartym  noskiem.  Uśmiechnąłem się do niej i przygryzłem wargę .   To zawsze na nie działa.  Skierwałem się do szafki gdzie właśnie było to czego chciałem.  Były same kukurydziane,  fu.  Gdzie są moje czekoladowe? !

- Przepraszam,  czy są czekoladowe płatki? -  Zwróciłem się do kasjerki. 

-Przykro mi ,  wyszły - Odpowiedziała
- Kurwa - Krzyknąłem w myślach. 
Wyszłem zdenerwowany ze sklepu.  Przypomniało mi się o pobliskim supermarkecie,  mniej więcej 10 minut drogi. 

Wszędłem do marketu.  Ludzi nie było zbyt dużo.  Większość jest już po porannych zakupach lub przed.  Nie chodziłem często tu po zakupy.  Wogóle to ja nie robiłem zakupów.  Szłem alejkami już jakieś 5 min i nie mogłem znaleźć. Obok mnie przeszła słodka, blondynka.  Chwyciła opakowanie nutelli i podała mamie.  Poprosiła by jej kupiła,  mama się zgodziła.  
Spojrzałem na górne szafki,  tak tam stały moje ulubione płatki. 
Za cholerę nie mogę dosięgnąć tych płatków.  Kątem oka zauważyłem stojącego obok chłopaka.  Gdy do niego się odwróciłem,  on się uśmiechnął i odszedł.  Miał na sobie raczej ubranie pracownika.  Dlaczego mi nie pomógł? Tylko głupio się uśmiechnął i odszedł.  Stanąłem na palcach i próbowałem jakąś zysunąć opakowanie. 
Nagle poczułem jak ktoś mnie lekko odpycha.  To był ten sam koleś.  Przyniósł małą drabinkę . 

-Pozwól  , że pomogę - Powiedział trochę rozbawiony.   Wszedł na drugi stopień drabinki i zdjął to co trzeba. 
-Dzieki -  Podziekowałem
- Nie masz za co to moja praca.  Czekoladowe są super - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.  Zauważyłem jego śnieżno białe zęby i wąskie usta.  Nie wiem dlaczego,  nawet zwracałem na to uwagę .

- To moje ulubione,  tylko takie jem .

- Fajnie,  akurat są w promocji. 

- Okey,  miło było poznać
- Mi też

Czy my wogóle się poznaliśmy? 

Po tych słowach skierowałem się do kasy.  Przede mną były 3 osoby.

Trzasnąłem drzwiami, szybko poszybowałem do kuchni. Do wcześniej przygotowanej miski nasypałem płatki i zalałem mlekiem. Usiadłem przy stole, zacząłem jeść śniadanie.

Ashton P.O.V
Obudziły mnie promienie słońca . Spojrzałemna budzik, wskazał 8 : 05
- O kurwa - cicho syknąłem. Dzisiaj mam ranną zmiane I za pół godziny mam być w pracy. Jak opażony wtbiegłem z łużka. Wyjąłem z szawki czarne rurki , a z wieszaka zdjąłem T - shirt z AC / DC.  Pobiegłem do łazienki I jak najszybciej potrafiłem załatwiłem poranną toaletę oraz się Ubrałem.  Spojrzałem na budzik, wskazał 8 : 18. Ze nocnej szafki Wziąłem telefon I poszedłem do kuchni w celu napicia się. Chwyciłem karton z banannowym sokiem I zacząłem łykać ciecz. Ubrałem buty I wyszędełem. Skierowałem się na tył domu. Przetarłem siedzenie rowera,  wsiadłem na niego i ruszyłem w stronę sklepu . Sklep był oddalony jakieś 20 min pierwszą ,  a więc kawałek był.  Na szczescie mam swój nie zawodny,  stary rower.  Miałem domy ,  Potem przez park przejechałem skrótem i po kilku minutach byłem na miejscu . Zostawiłem przy sklepie w bezpiecznym miejscu rower . Wszedłem tylnymi drzwiami dla pracowników.  Kierowałem się w stronę mojej szafki.
- Hey Ashton - przywitała mnie miło moja koleżanka z pracy.
- Hey Sanndy - uśmiechnąłem się do niej. 

Sandy to wysoka szatynka o ciemnej karnacji.  Mówiła,  że jest z Brazili.  Muszę przyznać ,  iż jest gorąca.  Ma super ciało i osobowość.  Z wyglądu przypomina wredną,  ale jest bardzo sympatyczna.  To ona mnie tu jako pierwsza przyjaźnie przyjęła i pochwaliła mnie szefowi. Niestety ma chłopaka i raczej z niego nie zrezygnuję dla takiego gościa jak ja. 
Wyjąłem z szawki czerwoną bluzkę, którą każdy musi ubierać.  Swoją szybko zdjąłem, wrzuciłem do szafki . Przebrałem się i szybko poszedłem do
i szybko poszedłem do Natahana
-Hey stary - powiedziałem
- Spóźniłeś się
- Wiem, sorry
- Spoko. Masz poukładać papier toaletowy w alejce 3 ,  tam gdzie zawsze. 
- Okey
Już po wykonanym zadaniu szedłem znowu do Nathana,  ale moją uwagę przykuł blondyn,  podskakujący w górę za jakimś produktem. Na mojej twarzy wymalował się uśmiech.  Chłopak zauważył,  że na niego się gapie i spojrzał na moją osobę.  Nie czekając dłużej,  poszedłem na zaplecze i wziąłem małą drabinkę. Blondyn wciąż próbuję ,  na szczescie ja mu pomogę.  Postawiłem drabinkę obok niego.  Spojrzał na mnie ze zdziwieniem,  ale to zignorowałem
Huh czekoladowe płatki musi je lubić.  Podałem mu je.  Zamieniłem z nim kilka słów . Polubiłem go, a bardziej jego głos.  Spodobał mi się.  Gdy przeciągnął "okey " to trochę brzmiał seksownie.  Tylko czy to normalne,  że tak uważam.  Ruszyłem po kolejne zadania.  Przez okrągły czas nie wiem dlaczego, myślałem o chłopaku z płatkami.
  Cały czas miałem jego twarz przed oczami.  Ten kolczyk w wardze,  gdybym był dziewczyną rzuciłbym się na niego.  Z pracy wyszedłem o 13:10  . W domu zjadłem zimny kawałek pizzy z wczoraj.  Spakowałem potrzebne książki i wyszedłem z domu,  zamykając go na klucz.  Ruszyłem w stronę uczelni.  Uczęszczałem na dzienne studia,  już drugi rok.  Studiuję dziennikarstwo,  lubię angielski i lubię rozmawiać.
  Przyjaciel mówił ,  że praca dziennikarza bardzo by do mnie pasowała i tak zacząłem się tym zajmować.  Przyszły dziennikarz pracujący w supermarkecie hmm ... śmieszne . Była 13 : 38  ,   a ja miałem lekcję na 14 : 05 . Szłem pierwszo,  mam dużo czasu,  a to nie jest tak daleko. 
Spojrzałem na mój kalendarz w telefonie.  O kurwa zapomniałem wziąć referatu o ekologii,  zostawiłem go. .. No właśnie nie pamiętam gdzie.  Muszę po niego iść.  Szybko biegłem, przepraszając napotykane osoby na drodze do mojego domu. Mam dobrą kondycje więc,  taki bieg to dla mnie żaden problem.  Wszedłem,  a raczej wbiegłem do środka . Na piłem się zimnej wody z lodówki i poszłem do pokoju.  Szukałem na  biurku,  w szufladkach,  pod poduszkę nie ma.  Zrezygnowany usiadłem na łużku.  Spojrzałem na podłogę,  spod łużka wystawała biała kartka.  Schyliłem się i wyjąłem ją.  Tak to mój referat,  szybko go schowałem i biegłem na przystanek autubusowy. Do szkoły wszedłem spocony. Czy tylko mnie spotyka taki pech?
Powędrowałem do męskiej toalety,  na szczescie nikogo nie było  ( pech na chwilę mnie opuścił ) . Umyłem twarz z potu i wytarłem.  Pokierowałem się w stronę  wykładów.  Przy  drzwiach przywitałem się z przyjacielem i razem weszliśmy do środka.  Lekcję miło minęły . Nic nie zadali więc,  razem z Jillem poszliśmy na miasto.  Do domu przyszedłem zmęczony.  W zlewie roiło się od brudnych naczyń, przydało się by umyć,  ale nie dziś.  Teraz jedyne czego chcę to snu.
Pączłapałem do swego łużka,  zdjąłem spodnie i bluzke.  Położyłem się pod kołdrą i zasnąłem. 

   Więc to moje pierwsze ff o Lashtonie jesli komuś się spodobał Początek niech da ⭐
Z góry dziękuję każdej osobie,  która  to przeczyta. 

SUPERMARKET  [ Love through chocolate flakes] // LASHTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz