Wstawaj, kmiocie.

62 4 0
                                    

Wody. Wody. Tylko łyk. Ciemność. Ból ramienia. Ból ramienia?
- Co się stało?- pomyślał Ben.
Coś się z nim działo. Czuł więcej, słyszał więcej.
- Jestem wilkołakiem.
Otworzył oczy. Znajdował się w jaskini, której nigdy nie widział. Lecz nie chciał wstać, wręcz przeciwnie- posłanie było niewyobrażalnie miękkie.
- Jak się tu znalazłem?- pomyślał. Nie odczuwał jednak strachu. Emanowała z niego prawdziwa radość. Wysilił umysł.
Widział ciemność. Blask księżyca. I... zwierzę? Gdy o tym pomyślał poczuł wilczy apetyt.
- Nie teraz!
Lecz brzuch zaprotestował głośno. Jeszcze ta suchość w ustach.
- Dobrze, pora wreszcie wstać i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
Podniósł się gwałtownie, po czym zalała go fala bólu. Prawe ramie piekło niemiłosiernie, a głowa pulsowała.
Gdy wreszcie objawy uspokoiły się, wstał. Rozejrzał się zaspanymi oczami po otoczeniu. Znajdował się w jaskini, w której leżało jego posłanie oraz kilka ustawionych tu przypadkowo mebli. Były stare, drewniane, lecz sprawiały, że pomieszczenie wydawało się przytulne.
Po chwili spostrzegł, że jest nagi. Przyjrzał się swojemu ciału. Było umięśnone, czuł się silny jak nigdy. Nieopodal, na krześle leżało nowe, świeże ubranie. Założył je bez wahania. Ramię znów mu dokuczyło. Przecinała je ogromna, krwawa rana, zadana z ręki innego wilkołaka. Pokręcił głową.
- Co się działo?- po raz kolejny zadał sobie to pytanie.
Głód nie dawał mu spokoju. Chciał znaleźć innego, znajdującego się najbliżej wilkołaka. Otworzył umysł. Poczuł swego pobratymca. Obijał się mocno o jego bariery, pragnąc wkroczyć do umysłu obcego. Napotkał się z silnym oporem.
Nagle ów ktoś wyrzucił go z umysłu. Było to niezwykle bolesne, zważywszy na to, że nieznajomy bez problemów dostał się do umysłu Bena.
- Wstałeś, kmiocie. Wyjdź na dwór, pogadamy. A, i mam jedzenie i wszystko, czego potrzebujesz.
Wiedział kto to.
Aela.

PrzywódcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz