II. Zła sława

22 3 5
                                    

Resztę dnia spędziłam w pokoju, starając się jakoś logicznie wytłumaczyć wydarzenia z rana. Jeśli to naprawdę byli mordercy, to byłam o krok od śmierci.. właśnie, jeśli to było seryjni mordercy, to czemu jeszcze żyłam? Byłam tylko człowiekiem i nie miałam szans z jakąkolwiek bronią, jeśli posługiwał się nią ktoś wprawiony, a co dopiero z bronią palną. Może stwierdzili, że życie jakieś małolaty nie jest warte tyle, by zwracać na siebie uwagę.. chociaż szczerze mówiąc, nie wydawało mi się, żeby specjalnie ich to obchodziło.. albo myśleli, że prędzej czy później sama ze sobą skończę? A co jeśli to jakiś plan?

Dopiero teraz zauważyłam, że było wyjątkowo cicho i spokojnie. Tak, jak mówiłam, nie lubiłam ciszy, bo zbyt dużo rozmyślałam. Z rogu pokoju chwyciłam moją ukochaną, białą gitarę, bez konkretnego pomysłu zaczynajac ją stroić. Lubiłam grać, ba! Pozwalało mi się to zrelaksować, dlatego często też brzdąkałam bez konkretnego celu. Ułożyłam ją wygodniej w rękach, po czym do uszu wcisnęłam słuchawki, pod nosem śpiewając cicho to, co aktualnie leciało na playliście. Tą samą piosenkę przelałam na struny, wkładając w nią całe uczucia dzisiejszego dnia.

–Every time I close my eyes... It's like dark paradise..– mój głos zadrżał, gdy myśli wypłynęły zbyt daleko. Szybko otarłam łzę, chcąc wyrzucić obraz tamtych wrześniowych dni z mojej głowy, ale.. nie mogłam. Emocje brały nade mną górę, do czego uparcie nie chciałam dopuścić. Wzięłam kilka głębszych wdechów, zmieniłam oraz podgłośniłam piosenkę, ale to nic nie dało. Nogi same poniosły mnie do łazienki, a jedna dłoń przystawiła do nadgarstka żółty przedmiot.

–aaa..– Syknęłam cicho z bólu, opuszczając powoli ręce w dół. Uniosłam je po chwili i zaczęłam oglądać z każdej strony, z zeszklonymi oczami. Szkarłatna ciecz leciała po nich równie swobodnie, jak łzy po moich policzkach, lecz ta z jakiegoś powodu dawała mi satysfakcję. Zagryzłam lekko wargę, przykładając do ran papier, który po dłuższej wyrzuciłam. Obmyłam rany pod chłodną wodą, zaciskając zęby. Tak, w tym momencie karciłam się za swoją głupotę, ale gdy emocje brały nade mną górę, z jakiegoś powodu zaspokajałam je bólem. Takie moje błędne koło.

Położyłam się wygodnie na łóżku, przymykając oczy. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

*kilka godzin później*

Obudziło mnie dziwne uczucie bycia obserwowaną. Za oknem już dawno panował zmrok. Zdezorientowana oraz zaspana wymacałam telefon pod poduszką, mrużąc od razu oczu pod wpływem nagłego światła. Zaświeciłam latarkę i szybko rozejrzałam się po pokoju, nic jednak nie dostrzegając. Odetchnęłam cicho z ulgą. To po prostu mój umysł płatał mi figle po dzisiejszym dniu. Coś jednak mówiło mi, bym nie patrzyła w okno.. taki dziwny, szósty zmysł, który uaktywnia się u człowieka w chwilach strachu. Bądź co bądź, postanowiłam go posłuchać, dlatego jak najszybciej zbiegłam do kuchni, omijając wszystkie okna w domu.

–w końcu..– wyszeptałam sama do siebie, zaświecając światło w salonie. Owinęłam się bardziej kocem, siadając na kanapie, by coś pooglądać. Cóż, oprócz mnie i mojego rodzeństwa nie było nikogo w domu, bo ciocia jako lekarz miała nocne dyżurny, a wujka przez prace więcej nie było w domu, niż był. O tej godzinie, a dokładniej 23:46 nie leciało nic ciekawego, dlatego ze znudzeniem zostawiłam włączone wiadomości, spoglądając na ekran smartfonu. Kilka powiadomień, ale nic nowego. Jakieś maile ze spamu, szkoła muzyczna, nieobecność w szkole.. i wiadomość od Lilki. Lilka była moją najlepszą, właściwie też jedyną przyjaciółką, odkąd się przeprowadziłam.

Lily <3: wszystko w porządku, Nan? Długo cię nie ma..

Lily <3: kurde, spójrz na wiadomości. Znowu o nich mówią.

House on memories |Homicidal Liu|Where stories live. Discover now