~ROZDZIAŁ 3~

6 2 0
                                    

W blasku słońca czerwone oczy Petry zaświeciły z wściekłości. Prawa ręka i lewa noga dziewczyny były zabrudzone krwią, a materiał, który miał chronić jej ciało, zwisał bezwładnie. Grupa ucichła, przeczuwając zapewne co za chwilę się wydarzy.

W pomieszczeniu było przeraźliwie duszno. Zapach potu zmieszanego z błotem i krwią, unosił się w powietrzu. Atmosfera niestety z chwili na chwilę stawała się gęstsza.

Zauważywszy kątem oka, nadchodzącego wilkołaka, adrenalina w żyłach Petry zawrzała. Mimo pulsującego bólu, traciła nad sobą resztki samokontroli. W ułamku sekundy dziewczyna znalazła się przed lekko skrępowanym chłopakiem.

- Petra, ja... - zaczął Johann, chcąc jakkolwiek wytłumaczyć swoje wcześniejsze zachowanie.

Niestety nie zdążył dokończyć swoich przeprosin, ponieważ szarawa dłoń ze szpiczastymi paznokciami, chwyciła go za koszulkę. Materiał zmiął się, a głowa wilkołaka odchyliła do tyłu.

- W tym momencie mogłabym poderżnąć ci gardło i najchętniej dałabym ci w twarz, ale szkoda mi marnować na ciebie mojej energii – wkurzona wampirzyca syknęła i chciała odejść w stronę przyjaciółki.

Wtem ciepła dłoń chwyciła jej nadgarstek. Wampirzyca w tym momencie bez wątpienia mogłaby odwrócić się i jednym ruchem dłoni rozciąć skórę na policzku Johanna. Patrząc jednak w oczy swojej zaniepokojonej przyjaciółki, zwróciła się w stronę wilkołaka i posłała mu wrogie spojrzenie.

- Czego jeszcze chcesz? – powiedziała ze słyszalną złością i poirytowaniem.

- Naprawdę jest mi bardzo przykro. Nie chciałem tego zrobić. Poniosło mnie – za wszelką cenę szukał przebaczenia.

- Super. Teraz możesz iść do diabła i dać mi wreszcie święty spokój – Petra wyrwała się z niewygodnego uścisku. – Nie uważasz, że powinieneś przeprosić Larysę? Może ja tego nie potrzebuję, ale jej będzie przykro.

- Jasne! Zaraz to zrobię! – powiedział z entuzjazmem.

Wampirzyca na te słowa również podniosła lekko kąciki swoich zazwyczaj zaciśniętych ust. Wyraźnie usatysfakcjonowana odpowiedzią, odgarnęła rozwiane wcześniej włosy z twarzy.

- Jak się tak uśmiechasz, to wyglądasz całkiem ładnie – usłyszała z ust swojego największego wroga.

- Palant! – oburzona dziewczyna zamierzała odejść, ale chłopak ją jeszcze raz powstrzymał.

- Poczekaj tu na mnie – powiedział na odchodne i poszedł w stronę Larysy.

Zmęczona Petra uznała, że nie ma w sumie powodu i siły do ucieczki. Równie dobrze może załatwić jego sprawy, a potem wrócić do siebie. Nie marzyła teraz o niczym innym, tylko o swojej miękkiej atłasowej, czerwonej pościeli.

Widok, który ujrzała wampirzyca był jednak warty zobaczenia. Johann nieśmiało przepraszał równie speszoną widokiem popularnego chłopaka przyjaciółkę. Drapiąc się po karku wreszcie wyrzucił z siebie wszystkie słowa.

Szczęśliwa w duchu Petra czekała na dalsze wydarzenia. Wtem obok niej pojawiła się nieco wyższa postać, która równie zainteresowana jak ona, przypatrywała się scenie.

- Widzę, że moja rozmowa ma jakiekolwiek skutki – odezwał się mężczyzna.

- Szczerze nie liczyłam na to, że przeprosi – skwitowała dziewczyna.

- Czekasz na coś? – spytał wampir. – Czy może jaśnie księżna zechce udać się do gabinetu pielęgniarki i opatrzeć te głębokie rany?

- Kolejny mi się trafił – prychnęła. – Otóż Johann powiedział, żeby zaczekała, a że chcę mieć go już z głowy, to uznałam, że mogę poczekać.

A knife and a few roses.Where stories live. Discover now