Rozdział 4

11.1K 536 444
                                    

Obudził mnie dźwięk telefonu. Z trudem rozchyliłam powieki i zdecydowałam, że oddzwonię później. Znowu odczułam ten brak Teddy'ego. Jego dziecięcego chichotu, który kiedyś codziennie mnie budził. Wpatrywałam się przez chwilę w promień słońca kładący się na polerowanym drewnie podłogi mojej sypialni i stwierdziłam, że dziś nie czuję się na siłach, by wstać i mierzyć się z życiem. Ale trzymanie się rutyny było dla mnie ważne. Musiałam pobiegać, przestrzegać choćby luźnego planu dnia i nie poddawać się letargowi.

Telefon zadzwonił ponownie. Zajęczałam i odebrałam go niechętnie.

– Cześć, moje kochanie! – usłyszałam przepełniony energią głos Sashy, mojej współlokatorki z St. Abraham's.

Jej rodzice dawno temu wynieśli się z Rosji do Szwajcarii z powodu poglądów politycznych niezgodnych z tamtejszą władzą, dzięki czemu Sasha biegle władała francuskim. W internacie poznała też dobrze angielski, jednak w dalszym ciągu mówiła z wyraźnym wschodnim akcentem i nierzadko zdarzało jej się błędnie użyć jakiegoś słowa lub wtrącić rosyjską wstawkę. Uważałam to za jej słodką cechę, nie wadę, która cokolwiek by jej ujmowała.

– Cześć, Alexandra – mruknęłam jeszcze sennym głosem.

– Nie nazywaj mnie tak, ja się tak nie nazywam – fuknęła. Po jej urywanym oddechu zorientowałam się, że gdzieś biegnie.

– Właśnie tak się nazywasz, Alexandro. To piękne imię i powinnaś go używać – droczyłam się z nią.

– Nie mów mi, jak się nazywam, bo chyba ja wiem to najlepiej, da? – podśmiewała się.

– Co nowego, Sashka? – odpuściłam jej.

– No więc moi rodzice postanowili zostać w Anglii jeszcze kolejne dwa tygodnie, bo przyleciała ciotka z córkami. Właśnie wróciliśmy z Bath do Londynu, a teraz ojciec wymyślił, że chce zobaczyć Szkocję... – informowała mnie pospiesznie.

– No to masz dość intensywny początek wakacji, Sasha. Chyba nie to miałaś na myśli, kiedy mówiłaś, że całe lato spędzisz w spa? – zaśmiałam się.

– Absolutnie nie to. Tata przeżywa drugą młodość i zmusza mnie . Ja tu cierpię, Lea – jęknęła dramatycznie.

– Jak mogę ulżyć twoim cierpieniom? – zapytałam, podnosząc się w końcu z łóżka.

– Możesz do mnie dołączyć. I tak, mam dwuosobowy pokój dla siebie. Moja mama zaprasza cię do Szkocji. Musisz się tylko spakować i pojawić. Wszystko inne jest załatwione.

– Och, Anastazja? Mnie... Do Szkocji? – Autentycznie się zdziwiłam. Jej mama nie znała ani słowa po angielsku i ile razy ją spotkałam, tyle razy tylko uśmiechałyśmy się do siebie niezręcznie. Byłam przekonana, że mnie nie lubi.

– Ona wie, że sama umrę z nudów nad tym jeziorem. Wyjaśniłam jej, że potrzebuję towarzystwa, jeśli nie chce, żebym uciekła w nocy na samolot do Genewy – tłumaczyła płaczliwie Sasha. – Zrób to dla mnie. Hotel jest wielki, luksusowy i ma być ładny pogoda.

– Ładna pogoda w Szkocji? To się nie zdarza – powątpiewałam.

– Sprawdź w internecie, będzie ponad dwadzieścia pięć stopni – przekonywała mnie uparcie. – Lea, musisz przyjechać, no.

Wbiłam wzrok w sufit i rozważałam jej propozycję. Poza nadchodzącym sierpniowym wyjazdem z tatą nic ciekawego nie czekało mnie w te wakacje, ale wahałam się. Annie dała mi drugą szansę i dopiero zaczęłam odbudowywać tę relację. Choć obiecywałam sobie, że nie zaangażuję się w życie przyjaciół z dzieciństwa, to ta konkretna osoba była wyjątkiem, na którym za bardzo mi zależało. Nie chciałam znikać na dwa tygodnie akurat teraz, gdy odzyskiwałyśmy siebie nawzajem.

Tamtego Lata (WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz