#Chapter One

126 8 1
                                    

DaeHee

Co ja właśnie zrobiłam?

Drżą mi dłonie.

Nie tylko TaeHyung'owi, lecz także sobie.

Ściskam je, żeby otaczający mnie mężczyźni tego nie zauważyli.

Nie spełnię obietnicy złożonej ojcu.

Czuję mrowienie na głowie. Włosy stają mi dęba. Serce chyba zaraz pęknie. Żołądek się kotłuje, a w gardle narasta dusząca gula.

Tyka zegar. Dłonie wciąż w ruchu. Mijają minuty, ale mam wrażenie, że czas zatrzymał się razem z moim sercem, gdy wypowiedziałam te słowa. TaeHyung nie jest w stu procentach gotowy do powrotu do składu. I nie będzie gotowy przed wyznaczonym terminem.

Zszokowane twarze. Szeroko otwarte oczy. HoSeok'ego nie ma przy stole, bo wstał gwałtownie i wyszedł, wybierając w telefonie jakiś numer, a ja zostałam tu z niczym prócz nadziei, że postąpiłam właściwie, mimo że każda cząstka mnie się tym irytuje. Mówi, że popełniłam błąd. Że źle zinterpretowałam to, co zobaczyłam.

Ale ja wiem, co widziałam.

Zaczynają się pytania.

Każda kolejna minuta rozbudza coraz większe wątpliwości i podważa moją pewność.

Cholerne niekończące się pytania.

Z każdą chwilą wydłuża się lista osób, które właśnie zawiodłam.

Muszę opowiadać o TaeHyung'u, podczas gdy jedyne, czego pragnę, to zbliżyć się do niego.

Zobaczyć go. Wyjaśnić mu to. Dotknąć go, żeby złagodzić ten dysonans.

Muszę wyjaśniać, dlaczego zawiodłam. Dlaczego zespół doktora Lee zawiódł. Wskazówki zegara nieubłaganie prą naprzód. Sekundy zmieniają się w minuty. Minuty, które chciałabym cofnąć.

Minuty, których nie jestem w stanie cofnąć.

HoSeok stoi teraz w głębi pomieszczenia i szepcze o czymś z mężczyzną obok, a wszyscy pozostali wokół stołu patrzą na mnie. Czekają. Oceniają. Myślą.

Nagle drzwi otwierają się z hukiem. Uderzenie o ścianę odbija się rykoszetem po pomieszczeniu, ale i tak nie zagłusza łomotu serca w mojej klatce piersiowej.

On już wie.

Krzyżujemy spojrzenia na ułamek sekundy. Widzę ból. Wściekłość. Pytania.

A jeszcze nawet nie wie, że to ja to wszystko spowodowałam.

-TaeHyung. -Jego imię na moich ustach to pełne szoku błaganie o przebaczenie. Sumienie krzyczy, że to moja wina, lecz on natychmiast potrząsa głową.

-Nie. -Nic więcej nie mówi, a ostrzeżenie w jego głosie jest równie wyraźne, jak malujący się na jego twarzy wstręt.

Jestem absolutnie zszokowana. Tym, co zaszło. Tym, że go widzę. Tym, że muszę zmierzyć się z konsekwencjami swojego wyboru. Zastanawiam się, co do niego powiedzieć na oczach tych wszystkich mężczyzn, ale on odzywa się pierwszy.

-Przeniesienie? Pieprzone przeniesienie? -Jego głos rezonuje w niewielkiej przestrzeni i przykuwa uwagę zgromadzonych przy stole. Stoi przed nimi w stroju do rozgrzewki z wyrazem niedowierzania na twarzy. -Poświęciłem całą karierę temu zespołowi. Odrzucałem lepsze kontrakty i oferty przejścia do innych klubów, a ty tak mi odpłacasz za moją lojalność? -Wybucha pustym śmiechem. -Wiesz co, HoSeok? Pierdol się. Idź do diabła razem z tym, co próbujesz tu osiągnąć.

-Ja tylko próbuję prowadzić klub, panie Kim.-wyjaśnia HoSeok spokojnym i niezachwianym tonem, ale z nutką protekcjonalności, która działa mi na nerwy.

-Prowadzić... czy zdradzić? -TaeHyung podchodzi bliżej, wyprostowany, groźny. Stuka palcami w biurko dla podkreślenia swoich dalszych słów: -Myślisz, że tak traktowani zawodnicy zdobędą dla ciebie mistrzostwo, żebyś mógł odebrać swój bonusik? To pomyśl jeszcze raz.

-Powodzenia w przyszłym klubie. -HoSeok kiwa głową na pożegnanie.

TaeHyung kipi ze złości. Co zrozumiałe. Jego wściekłość jest tak olbrzymia, że nie mieści się w pokoju.

Czekam z krwią na rękach i poczuciem winy w sercu.

-Jesteś bezdusznym skurwielem, wiesz o tym? -rzuca szyderczo TaeHyung, zaciskając pięści.

-W takim razie na pewno cieszysz się, że już nie musisz dla mnie pracować. Żegnam, panie Kim.

Nikt w pomieszczeniu nie śmie się poruszyć, gdy ci dwaj patrzą na siebie gniewnie, zimna arogancja kontra z trudem powściągana furia.

Mija kilka napiętych sekund, w trakcie których zastanawiam się, czy TaeHyung wyładuje tę furię na HoSeok'a. Uznaję, że tak zrobi, ale on powoli potrząsa głową, spogląda w oczy każdemu z uczestników zebrania poza mną, po czym odwraca się i wychodzi.

A moje serce razem z nim.

Moje stopy desperacko pragną podążyć w jego ślady. Chciałabym wstać, pobiec za nim i wyjaśnić, ale nie mogę. Muszę zachowywać się jak profesjonalistka reprezentująca zespół fizjoterapeutów, a nie kobieta powodowana obawą, że właśnie spieprzyła sprawę z mężczyzną, którego kocha.

Kocha?

Kocha.

Jasny gwint. Ja go naprawdę kocham.

-Przepraszam za tę przerwę, proszę kontynuować. -Słowa HoSeok'ego odciągają moją uwagę od tego odkrycia i każą skupić się na bieżącym zadaniu. W ich oczach nie spełniłam wymogów kontraktu, a tym samym nie udało mi się spełnić ostatniego życzenia ojca.

HoSeok mówi dalej, ale nie słyszę go już.

Mam przed oczami bolesne spojrzenie TaeHyung'a.

Słyszę jego głos.

Coś ty zrobiła, DaeHee?

Chcesz odpowiedzi, TaeHyung?

Poświęciłam się dla ciebie.

Tak właśnie zrobiłam.

Mogę mieć tylko nadzieję, że on też tak na to patrzy.

*

*

*

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Zapraszam do "Danger Man"!!!

The Catch II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #2)Where stories live. Discover now