-13- Custom

769 28 20
                                    

Po tym wszystkim byłam cała roztrzęsiona. W ciągu kilku godzin straciliśmy wiele istnień, Kaspian i Piotr niemal się nie pozabijali i prawie wskrzesiliśmy Czarownicę.

Można wyobrazić sobie moje załamanie, gdy zobaczyliśmy telmarską armię w drodze do kopca. Jeden z Telmarów wyróżniał się szczególnie; Miraz miał na sobie złotą zbroję i siedział na białym koniu, podczas gdy reszta armii była ubrana na srebrno. Żaden z nich nie miał też białego konia. 

Piotr oczywiście odrazu zwołał naradę.

- Do kroćset koncerzy te twoje wielkie plany. - powiedział Zuchon, gdy blondyn już skończył swój monolog. - Chcesz wysłać małą w najmroczniejsze ostępy, i to samą! 

- To nasza jedyna szansa. - odparł chłopak. 

- I nie będzie sama. - dodała Zuzia. Zuchon pozostawał nieugięty.

- Nie uważacie, że dość już tych ofiar? - zapytał, a ja zacisnęłam usta. "Tak, Zuchonie, tak właśnie uważamy" pomyślałam. Stanowczo dość.

- Nikabrik był i moim przyjacielem. - odezwał się Truflogon. - Ale stracił wiarę. Królowa Łucją nie, ja też wciąż wierzę. 

Usłyszeliśmy świst miecza. Obróciłam się i zobaczyłam Ryczypiska ze swoją szabelką. 

- Za Aslana. - powiedziała mysz.

- Za Aslana! - podchwycił jakiś niedźwiedź. 

- Pójdę z tobą. - powiedział Zuchon do Łucji, ale ona położyła mu dłoń na ramieniu.

- Nie, jesteś potrzebny tutaj. 

- Musimy się utrzymać, póki nie wrócą dziewczyny. - powiedział Piotr. 

- Czy można? - zapytał nagle Kaspian. Gdy nie usłyszał odmowy, wstał i zaczął mówić. - Miraz to w prawdzie tyran i morderca, ale jako władca musi przestrzegać tradycji i zwyczajów swoich poddanych. Szczególnie jeden obyczaj może go zmusić do zwłoki. 

- Co masz na myśli? - zainteresowałam się. 

- Piotr ma prawo wyzwać go na pojedynek. - odparł Kaspian. - Teraz, kiedy Miraz jest już władcą, nie może odmówić. Zawiódł by tym wszystkich. A chyba nie trzeba kwestionować, kto by wygrał. 

Uśmiechnęłam się. 

- Pojedynek na śmierć i życie? - zapytałam. Książę pokiwał głową. 

- Dobrze. - zgodził się Piotr. - Edmund, Grace, pójdziecie przekazać wieści Mirazowi. 

- Słucham? - wymsknęło mi się. Odrazu poczerwieniałam. - Znaczy... sami, do obozu Miraza? 

- Spokojnie, damy wam kogoś do ochrony. - odparł odrazu blondyn. Mogłabym jeszcze zapytać, czemu akurat my, ale uznałam, że lepiej siedzieć cicho. Poszłam się przygotować. 

Kiedy się ubierałam, naszła mnie dziwna myśl. Od kiedy wróciliśmy do Narnii, miałam wrażenie, że przez Edmunda czuję się... inaczej. Dziwniej, ale lepiej. Jakbym stresowała się, że zrobię coś głupiego, a zarazem czuła się bardzo swobodnie i komfortowo. Przy nim brzuch bolał mnie bez powodu, twarz robiła się gorąca, a myśli nie były racjonalne. Czy to możliwe, żebym zakochała się w Edmundzie...?

Szybko odrzuciłam od siebie tę myśl i zapięłam pas, dopełniający mój strój. Pozbyłam się mojej białej koszuli, która była już przepocona i brudna. Na jej miejscu była teraz szara koszula, na którą narzuciłam gruby, czerwony materiał ze złotym lwem na środku. Spodnie i buty zostawiłam, a dla dodatkowej ochrony założyłam ochraniacze, które zaczynały się na nadgarstku, a kończyły na łokciu. Włosy od nowa zaczesałam w kitkę. 

Stay ~ Edmund PevensieWhere stories live. Discover now