Epilog

5.1K 112 27
                                        

19.08.2022

W życiu nadarzają się nam dni, których nie zapomnimy nawet mimo upływu kilkunastu lat.

Nie zapomnimy ich też przez pewną osobę, która przypomina nam właśnie o tym jednym dniu, w którym byliśmy szczęśliwi.

Około godziny czwartej nocy zaczęły się skurcze. Wybudziły mnie ze snu. Na początku myślałam, że zaraz przejdą. Miałam już tak przez ostatnie kilka dni. Ale nie tym razem.

Obudziły mnie już dość silne skurcze. Od razu obudziłam mężczyznę leżącego obok. Z każdą chwilą były coraz mocniejsze. Były regularne.

Do szpitala, w którym miałam rodzić dotarliśmy pół godziny później. Droga wydawała się dłużyć niemiłosiernie. W pewnym nawet momencie myślałam, że urodzą już w samochodzie.

Kiedy tylko weszliśmy do szpitala. Pielęgniarka przekierowała nas na porodówkę. Byłam zmuszona usiąść na wózku inwalidzkim z tego względu iż na pewno o własnych siłach bym tam nie doszła.

Po mojej prawej nagle pojawiła się moja położna, która prowadziła ciążę od samego początku. Do mojej głowy, nagle wróciły wszystkie wspomnienia z tego dnia.

– Moje gratulacje – powiedziała kobieta, odwracając się w moją stronę z promiennym uśmiechem. – To czwarty tydzień – poinformowała, po czym podała mi chusteczkę, abym mogła wytrzeć żel rozprowadzony do badania.

Odebrałam od kobiety materiał, a następnie wytarłam swój brzuch. Papier wyrzuciłam do kosza i podeszłam do biurka, przy którym siedziała już kobieta.

– Tutaj przepisałam Pani witaminy – wysunęła karteczkę w moją stronę. – Oraz termin następnej wizyty – poinformowała.

Pani doktor była bardzo przyjemną kobietą. I jak na swoje opinie również młodą osobą. Nie miała więcej niż trzydzieści pięć lat. Posłałam jej promienny uśmiech, po czym zabrałam wszystko co mi przekazała i schowałam je do torebki.

Kiedy miałam się już pożegnać, do mojej głowy wpadło pewne pytanie.

– Pani doktor? – kobieta odwróciła się do mnie. – Kiedy będzie poznam płeć? – zapytałam.

– Może być to szesnasty tydzień, ale w niektórych przypadkach trwa to dłużej – posłała mi kolejny uprzejmy uśmiech.

– Dziękuję – odwzajemniłam gest. – Do widzenia – pożegnałam się po czym opuściłam gabinet.

Podczas moich wizyt złapałyśmy naprawdę świetny kontakt. Może właśnie temu, nie stresowałam się w tamtym momencie?

Chwilę później byliśmy już w sali, w której miał odbyć się poród. Może to było dziwne, ale nie czułam stresu, ani paniki, ani nic z tych rzeczy. Odczuwałam w końcu spokój i radość, bo w końcu będę mogła przytulić swojego synka.

– Za chwilę zobaczymy naszego synka – Matteo ścisnął moją dłoń, a na moją twarz wpłynął uśmiech.

Po chwili między moimi nogami pojawiła się moja położna. Nie pamiętam nic co działo się przez ostatnie kilka minut. Czułam się jakbym znalazła się w innym świecie.

Z tego stanu wyrwał mnie płacz dziecka. Po chwili w moich ramionach znalazł się nasz synek. Spojrzałam na mężczyznę, który stał obok mnie. Dostrzegłam w jego oczach łzy. Nachylił się, składając na moim czole pocałunek.

***

– Nie mogę się na niego napatrzeć – mruknął do mojego ucha. Złożył za nim delikatne muśnięcie.

Endless Game +18Where stories live. Discover now