Ktoś nowy

547 29 42
                                    


Ostatnie kilka dni pamiętam jak przez mgłę. Pobudka, udawanie zainteresowanego dniem codziennym i spanie. I tak przez pełne dziesięć dni. Im bliżej weekendu tym nerwowy ból w moim brzuchu stawał się coraz bardziej uciążliwy.

Próbowałem zamknąć oczy i zasnąć jednak bez skutku od kilku godzin obracałem się z lewego na prawy bok gapiąc się w kompletną ciemność. Od tamtego dnia, gdy Nastka zadzwoniła do mnie z informacją o swoim odkryciu poczułem mieszaninę różnych uczuć. W pierwszej chwili poczułem się zdradzony, od kiedy razem z Max podglądała mnie i chłopaków dla zabawy poprosiłem ją o prywatność. Nie przeczyłem jej moce były cudowne i nie raz uratowały nam wszystkim tyłki w najbardziej krytycznych momentach, kiedy to śmierć już czaiła się na nas na rogu i każdy był przygotowany na jej rychłe spotkanie. El niczym super bohaterka w czerwonej pelerynie wychodziła przed szereg i niewyjaśnioną do dziś magiczną siłą dawała nam wielką przewagę. Jednak wykorzystanie tego daru na mnie było bardzo nieuczciwe i chodź szatynka obiecała mi, że nigdy tego nie powtórzy złamała przysięgę. Jednak mimo chwilowej złości spadł na mnie ogromny ciężar odpowiedzialności. Poczułem się, że El wystraszyła się, że chcę ją zostawić dla Will'a.

Ale ja nie mógłbym tego zrobić. Z drugiej zaś strony nie mogę stracić Byers'a, jest dla mnie jak młodszy brat. Jest moim najlepszym przyjacielem i nie potrafiłbym go tak po prostu zostawić.

-Cholera- podniosłem się gwałtownie na łóżku do pozycji siedzącej, zapaliłem lampkę i zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu rozwiązania.

Ani jedno ani drugie nie odbierało ode mnie telefonu od tamtego dnia. Pani Byers już nawet poprosiła mnie o zaprzestanie maltretowania jej poczty głosowej tłumacząc brak czasu obowiązkami związanymi z przeprowadzką.

Miałem w głowie kompletny mętlik, a dzień ponownej konfrontacji twarzą w twarz zbliżał się nieubłaganie...

-Mike wstawaj dziecko pójdziesz ze mną i siostrami, jako komitet powitalny!

Głos mamy dobiegający po drugiej stronie drzwi skutecznie wyrwał mnie z płytkiego snu.

Z radością odkryłem, że przetrwałem kolejną noc, chodź nie czułem się ani trochę wypoczęty. Jednakże noc była dla mnie niczym więzienie, w ciągu dnia mogłem zająć swoją głowę czymkolwiek, w nocy jednak zostawałem sam na sam ze swoimi myślami.

Wstałem przekręcając zamek w drzwiach, spotykając się z niezadowolonym wyrazem twarzy mojej rodzicielki.

-Boże synu, jest już godzina dziesiąta a ty dalej w łóżku? Masz pięć minut my czekamy na dole i pospiesz się, bo ciasto nam wystygnie.

Zamknęła mi drzwi przed nosem, a oprzytomnienie przyszło w kilka sekund. To już dzisiaj, dzisiaj zobaczę się z Willem i El. Dawno się tak nie stresowałem.

Szybko wyciągnąłem z szafy biały T-shirt, który włożyłem do czarnych spodni, przeczesałem palcami moje zmierzwione włosy, wpadłem do łazienki myjąc szybko zęby i przybiegłem na dół.

Mama stała już przy drzwiach nerwowo tupiąc nogą. Holly znudzona opierała się głową o klamkę.

-Jestem, mam możemy iść- Nancy szybko dołączyła do nas trzymając w rękach mały pakunek owinięty w pomarańczowy papier, przełożony zieloną wstążką.

-No w końcu idziemy otwórz drzwi skarbie.

-Czekajcie! Ja też coś muszę zabrać.

-Michael!

Nim zdążyła dokończyć litanie o mojej nieodpowiedzialności i spóźnialstwie byłem już w pokoju nerwowo szukając dwóch prezentów, które przygotowałem. Chwyciłem różową torbę z szafy, oraz średniej wielkości pudełko z blatu biurka i wróciłem.

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz