rozdział 9

16 3 0
                                    

Cała trójka prędko wyszła na ulicę, gdzie naprawdę wiele się działo i gdzie było naprawdę sporo osób. Nikt nie zwracał na nich zbytniej uwagi, co było im nawet na rękę. Mogli przejść niezauważeni. 

Dżamila i Kareem prowadzili Kamalę do ich kryjówki - do ich domu. Weszli więc do odpowiedniego budynku, który okazał się jakąś restauracją, po czym skierowali się do kuchni. W międzyczasie chłopak wziął zamówione wcześniej jedzenie i dał kelnerce należne pieniądze. Kamala spojrzała tylko na to, podążając za nimi, jak posłuszny piesek.

Przeszli w końcu do odpowiedniego pomieszczenia, a chłopak odstawił jedzenie na blat, spoglądając na swoją dziewczynę z delikatnym uśmiechem.

- Chcecie mnie zamordować? Bo jakoś nie mam ochoty być bohaterką kroniki policyjnej.

- Wyluzuj. Czasem trzeba zobaczyć to, czego nie widać. - odparł jej Kareem, obejmując Dżamilę ramieniem. Już chwilę później odsunął się od niej, by otworzyć tajne przejście do sekretnego pomieszczeniu, o którym wiedzieli nieliczni.

Pchnął kuchenkę do przodu, przesuwając tym samym całą ścianę, na co Kamala otworzyła usta ze zdziwienia. Odwrócili się do niej, nieświadomie się uśmiechając - spodziewali się takiej reakcji. To zawsze tak wyglądało.

- Witaj w Czerwonych Sztyletach, Kamalo Khan. - odezwała się Dżamila, rozkładając szeroko ręce i idąc tyłem, by mieć na nią lepszy widok. - Może nauczymy cię otwierać oczy. - dodała z uśmiechem, odwracając się do niej plecami, by na nic nie wpaść.

- Czerwonych Sztyletów? To jakiś pakistański zespół? - spytała Kamala, marszcząc brwi. Tamta nazywa nic jej nie mówiła.

- Nie do końca. - odparł jej Kareem, powolnym krokiem zmierzając przed siebie.

Zaraz Kamala zobaczyła ów pomieszczenie, do którego zmierzali i zaparło jej dech w piersi. Spojrzała na wszystko z fascynacją, podczas gdy oni dalej przed siebie szli, co chwilę posyłając sobie ukradkowe spojrzenia, jak i patrząc na reakcję ich towarzyszki.

- Widzę, że konspira na całego.

- Taa. Żeby się nam tu nie plątali turyści. - odparł jej Kareem, zatrzymując się w pomieszczeniu wraz z obiema dziewczynami. Zerknął na swoją ukochaną, po czym ściągnął z twarzy chustkę, ujawniając w końcu swoje usta i szyję. To samo zrobiła też Dżamila, po raz kolejny z resztą, a następnie Kamala również ściągnęła z twarzy maskę.

- Ale dla spadkobierczyni Aishy... Możemy zrobić wyjątek. - odezwał się Waleed, zjawiając się tam nagle. Wiedział, że tam zmierzali i tylko wyczekiwał ich pojawienia się, dlatego też spojrzał po całej trójce z uśmiechem.

- Skąd pan wiedział, że...? - zaczęła Kamala, wskazując na niego dłonią. Tamta sytuacja zaczynała się robić dla niej wyjątkowo dziwna.

- Nazywam się Waleed. - przedstawił się mężczyzna, podchodząc do nich znacznie bliżej. - Historia twojej prababki jest legendą. Gdy będziesz gotowa, mamy sporo do omówienia.

~*~

- Dlaczego ta zupa jest taka czerwona? - odezwała się Kamala już kilkanaście minut później, kiedy wszyscy zasiedli do posiłku. Kolor posiłku, który jedli, nie podobał się jej za grosz. Miała do niego pewien uraz po ostatnim razie.

- Taki powinna mieć kolor. - odparł jej Kareem, na co Dżamila zaśmiała się pod nosem. Tamta dwójka ewidentnie sobie dogryzała i przynajmniej ona miała z tego niezły ubaw. W dodatku to nie był pierwszy raz, kiedy widziała, jak głodny był Kareem i jak szybko jadł. - Nawet chińskie jedzenie macie w Ameryce nijakie?

Ta nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz