4.Nigdy przenigdy nie nazwano mnie psychopatą

147 12 0
                                    

Miałem jedenaście lat, gdy to czekałem w długiej kolejce do lekarza. To było najdłuższe popołudnie w moim życiu. Mój ojciec siedział z założoną nogą na nogę i czytał gazetę. Po czterech godzinach w końcu mogliśmy wejść do gabinetu.
- Dzień dobry. Państwo Jordan?
- Tak, dzień dobry.
- Ty jesteś Jordie?
Wskazał na mnie. Skinąłem głową, bo przecież znał odpowiedź. Nie było w tym pomieszczeniu innego dziecka, które mogło nazywać się Jordie Jordan.
- Usiądź tutaj.
Znowu to dorośli mają kontrolę. Znowu robisz to co mówią. Jesteś tylko dzieckiem, które nie może mieć swojego zdania. Jesteś tylko dzieckiem, które nie powinno się wypowiadać.
- Czy przeżyłeś coś traumatycznego w swoim życiu?
Uniosłem brew.
- Widziałeś czyjąś śmierć? Brałeś udział w wypadku? Wydarzyło się w twoim życiu coś niepokojącego? Przechodziłeś kryzys rodzinny?
- Widziałem śmierć swojego wujka.
Nick chwycił moją dłoń. Nie rozmawialiśmy o wujku od pogrzebu, nie odwiedziliśmy go w żadną rocznice i święto. Po prostu wmówiono mi, że nic takiego nie miało miejsca. Miałem zapomnieć tak jak o tym, że człowiek, którego teraz trzymałem za dłon tą samą dłonią mnie bił. W życiu tak naprawdę każą nam zapomnieć bardzo dużo rzeczy, a najgorsze gdy my naprawdę staramy się zapomnieć.
- To musiało być dla ciebie ciężkie.
- Nie. Nie było.
Doktor spojrzał na mojego ojca.
- Jordie miał wtedy tylko cztery lata, to jeszcze dziecko może nie rozumieć powagi całej sprawy.
Oczywiście, że rozumiałem. Po prostu to oni nie umieli zrozumieć tego, że nie musiałem cierpieć przez to, że ludzie umierali. Bez żałoby nie było bólu, bez żałobników nie było śmierci.
- Dobrze. Czy wydarzyło się coś innego?
- Musieliśmy się wyprowadzić.
Ojciec odwrócił się w moim kierunku. Nie zamierzałem spojrzeć w oczy, które należały i do niego i do mnie. Wciąż siedziałem przodem do lekarza.
- Ciężko było ci zostawić przyjaciół?
- Nigdy nie miałem przyjaciół. A pozatym byłem dopiero w pierwszej klasie.
- To dlaczego nie chciałeś wyjeżdżać?
Nie wiedziałem jak wyjaśnić to, że nie chciałem zostawić tego co już znałem. Nie chciałem sprzedawać domu, w którym się wychowałem. Nie chciałem patrzeć jak Brooklyn znika z moich oczu. Nie umiałem pogodzić się z tym, że miałem mieć nowe życie.
- Lubiłem tamtejsze jedzenie.
Było ohydne.
- Rozumiem.
Nie rozumiał.
- Zabiłeś człowieka.
Boże, znów ten temat.
- Nie.
- Zabiłeś człowieka.
- Nie był człowiekiem, był kutasem. I wcale go nie zabiłem.
Ojciec nic nie powiedział o moim słownictwie.
- Dlaczego go pobiłeś?
Zawsze pytają DLACZEGO kogoś pobiłem ale nigdy nie pytają CZY czułem, że mu się należało. Może to był jeden z argumentów przez który nienawidziłem pytań dorosłych, bo trzeba było mieć powód, ale nigdy nie satysfakcję.
- Obraził moją matke. Jeśli spyta pan czy zrobiłbym to jeszcze raz, wiedząc, że umrze na łóżku szpitalnym, odpowiem, że nie. Nie zrobiłbym tego - Lekarz uśmiechnął się lekko. - Zabiłbym go od razu na miejscu.
Wiecie jakie to uczucie, kiedy dłoń ojca puszcza twoją? Kiedy kontem oka widzisz jego zawiedzioną mine? Coś w twojej głowie mówi ci byś przestał. Mówi, że jesteś okropny, ale to nigdy nie mówi, że jesteś złym dzieckiem. Twój ojciec wstaje z miejsca, które zajmował obok ciebie i mówi, że musi się przewietrzyć. Wiesz, że tak naprawdę idzie się napić.
- Jordie, nie możesz zabijać ludzi z byle powodu.
Znowu liczą się powody.
- Na razie nikogo nie zabiłem, ale zapamiętam tą radę.
Mężczyzna wydmuchał powietrze.
- Myślisz, że jesteś zdrowym chłopcem?
Nie. Tak. Może. Nie wiem.
- Tak.
- Czy tak zachowują się zdrowi chłopcy?
Czy w ogóle jacyś chłopcy zachowują się zdrowo?
- Czy to co robią chłopcy jest ważniejsze od tego co myślą?
Nic nie odpowiedział. Zapisał coś w notesie, a następnie się uśmiechnął. Ten wyraz twarzy powiedział mi, że jeszcze się spotkamy.

Wyszedłem z gabinetu, ojciec czekał w poczekalni. Głowę podpierał o dłonie jak w dzień, który zapoczątkował tą serię zdarzeń. Podszedłem do niego, a on się szybko podniósł.
- Mój syn jest psychopatą. - Pokręcił głową i skierował się w stronę wyjścia.
Pomyślałem wtedy, że bycie psychopatą to nic złego. Może tak też da się żyć. Może tak da się żyć lepiej.
Wsiedliśmy do samochodu. Ojciec przekręcił klucz, a silnik wydarł krótkie ryknięcie. Nie powiedziałem nic o tym, że nie powinien kierować po alkoholu. Nie powiedziałem nic o tym, że wiem, że poszedł się napić. Ruszyliśmy, włączyłem radio, ojciec je wyciszył.
- Co powiedział doktor?
- Zadzwoni.
- Naprawdę zabiłbyś człowieka?
- A ty nie?
Prychnął jakbym zażartował. Nie żartowałem.
- Gdybym nie poszedł za to do wiezienia i nikt nigdy się o tym nie dowiedział?
- Tak.
- Nie wiem kogo miałbym zabić.
- Ojca Alexa.
Cisza.
- Jordie...
- Wiem.
- Wyjaśniliśmy to sobie z mamą.
- Rozumiem - Kiwnął lekko głową. - Ale to, że coś z nią wyjaśniłeś nie będzie znaczyło, że przestanie boleć.
- Jesteś mądrym chłopcem.
- Czy psychopaci mogą być mądrzy?
- Ty możesz być.
A więc nie zaprzeczył, że byłem psychopatą. A więc nim byłem.
- Tato, czy jestem złym dzieckiem?
Odwrócił się w moją stronę.
- Jesteś złym dzieckiem, ale ja jestem złym ojcem. I masz złą matke.
- Nie prawda.
- Jordie.
- Tylko ty jesteś zły w tej rodzinie.
Nie umiał oderwać ode mnie wzroku. Łzy napłynęły mu do oczu. Uśmiechnąłem się, a następnie rozbiliśmy się o drzewo.

Przewodnik psychopaty po tym psychopatycznym świecie Where stories live. Discover now