Draco
To były dosłownie sekundy.
Przerażenie ogarnęło całe jego ciało. Wstrzymał oddech.
W jednej chwili wydzierał się na swoją narzeczoną, która bez zastanowienia się nad tym co czyni, puszcza lejce i próbował ratować ich przed upadkiem wprost w wody Loch Ewe, by w drugiej jego serce pominęło kilka uderzeń, bo nie zobaczył kobiety w powozie.
Nawet nie wiedział, kiedy zdołał chwycić za różdżkę, by rzucić zaklęcie na lejce, by testrale ponownie nie straciły orientacji.
Były inteligentnymi stworzeniami, jednak wytresowane, gubiły się i szamotały bez woźnicy, jak to miało miejsce przed momentem. Kolejny, szybki czar zastoju i następny przywołujący miotłę.
Działał automatycznie, tak jak to było kiedyś, gdy któryś z jego kolegów podczas treningu Quidditcha, spotkawszy się z kaflem, spadał.
Minęło zaledwie kilkanaście sekund, choć wydawało mu się, że była to wieczność, gdy gnał na miotle, chcąc pochwycić Hermionę, nim wpadnie do wody. Jedną ręką trzymał trzonek, w drugiej dzierżąc różdżkę, rzucał zaklęcie za zaklęciem lewitującym, nie trafiały one jednak do celu, przez co zaczął panikować.
- Hermiono!!!
Widział jej wykrzywioną strachem twarz.
Słyszał wrzaski opuszczające usta.
Zdarte od wysiłku gardło.
- Draco!!!
Wymachiwała przerażona rękoma, jakby chciała złapać się czegoś, ale nic było.
Była coraz niżej.
I niżej.
Przyspieszył. Miotła stawiała lekki opór, ale ściskając ją mocno, poddała mu się i mógł szaleńczo gnać w dół.
Tak jakby znów szybował za zniczem. Swoją nagrodą i zwycięstwem.
Był już prawie przy niej.
Powietrze wręcz chłostało jego skórę.
Bryza szczypała w oczy.
Gdy wreszcie chwycił jej rękę, serce wypełniło mu się ulgą.
Silne szarpnięcie, gdy zatrzymywał miotłę tuż nad taflą jeziora. Krople wody zmoczyły ich oboje, ale jedyne o czym był w stanie myśleć, to brązowowłosa w jego ramionach.
- Trzymam cię! Jestem przy tobie, Hermiono - powtarzał raz za razem, czując jak kobieta nadal trzęsie się ze strachu.
- Mamo, tato... - mamrotała nieświadomie, zaciskając powieki i wczepiając wręcz w niego.
Trzymała go tak mocno, że bolało. Czuł palce wbijające mu się w biceps niczym haczyki. Rozpaczliwie pragnęła chwycić coś, tak by odzyskać równowagę. Mieć oparcie.
- Ciiii... - szeptał uspokajająco. - Hermi... Ciii... - Zaczął wznosić się w górę, by znaleźć ponownie w bezpiecznym powozie.
Drżała tak bardzo, iż miał wrażenie, że za chwilę rozpadnie się ona niczym filiżanka, tuż przed upadkiem na podłogę.
Krucha i bezbronna.
Zupełne przeciwieństwo kobiety, którą była na co dzień.
Wpadł wręcz do powozu, odrzucając od razu miotłę, układając Hermionę na miękkich poduszkach i wyczarowując koc, którym natychmiast ją otulił.
YOU ARE READING
Narzeczony mimo woli - Dramione
FanfictionOna - Naczelny Mag Wizengamotu. Zdeterminowana, bezkompromisowa, nieugięta. Już dawno porzuciła to, kim kiedyś była. On - arystokrata skupiony na osiągnięciu tego, o czym marzy. Jej asystent, który latami ją przeklinał. Ona szantażem zmusza go do...