3.

68 7 0
                                    

Pov Y/n:

Moje DM'y od kilku dni były zapełnione setkami groźb. Szczególnie po ostatnim stream'ie gdy poprosiłam Willa aby mi pomógł z jedną rzeczą dotyczącą ustawień na Twitch'u. Nie chciałam nic mówić szatynowi gdyż widziałam po nim, że wystarczająco miał problemu z napisaniem piosenki lecz niestety wiadomości, które czasem dostawałam przerastały mnie. Były dni kiedy nie chciałam wychodzić z domu, bałam się że faktycznie coś mi zrobią. Trafi się jakiś psychol i postanowi mnie potrącić specjalnie autem. Nie miałam pojęcia czemu aż tak się mnie uczepili. Niektórzy nawet wyciągali jakieś brudy na mnie z przeszłości o których już sama dawno zapomniałam, potrafiłam dostawać kilka zdjęć dziennie takich sytuacji. To, że śpiewałam razem z Wilburem w jego piosence chciałam zataić dla swojego własnego dobra aby nie było, że chcę go wykorzystać na fejm. Bo nie chciałam. Nie chciałam też mówić mu o ilości tych gróźb ani w jak dużej skali one są, bo bałam się że zacznie się obwiniać za to i dopadnie go jeszcze większy stres. Zaczęliśmy bardzo mało rozmawiać, ale rozumiałam to bo mieliśmy swoje sprawy.

karljacobs:

Siemka Y/n, wychodzimy gdzieś dziś wieczorem?

Ja: Wybacz muszę odmówić :c

Szkoda, bo Sap u mnie jest i się nudzimy.

Prawdę mówiąc nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, najchętniej zakopałabym się w kołdrze i poszłabym spać. Tak właśnie zrobiłam ale nie udało mi się zasnąć. Do wieczora siedziałam przeglądając Tik tok'a. Poszłam się wykapać, zjeść kolację a następnie spać.
W zasadzie tak wyglądał każdy mój dzień do końca tygodnia. Siedziałam w domu i odmawiałam jakichkolwiek spotkań, nie streamowałam. Nie udzielałam się też w internecie. Jakiekolwiek wyjście na zakupy, bo Wilbura potrafiło nie być pół dnia, sprawiało u mnie duży stres. Czułam się obserwowana przez innych i miałam wrażenie jakby ktoś za mną podążał.

Pov Wilbur:

Zostały mi dwa tygodnie a nadal nic nie miałem. Miałem już ochotę się poddać i rzucić tą współpracę, Jerry dał mi zdecydowanie za mało czasu a ja się niepotrzebnie zgodziłem. Co mi w ogóle do łba strzeliło?
Y/n aktualnie spała mimo, że całkiem niedawno był obiad. Martwił mnie jej stan od kilku dni. Przeważnie siedziała w pokoju, dużo spała i mało wychodziła z domu, a wiedziałem że uwielbiała chodzić na randomowe spacery.

- Kogo wzięło na dzwonienie? - mruknąłem sam do siebie słysząc dzwonek telefonu, jak się okazało był to telefon dziewczyny leżący na stoliku przede mną - Ranboo?
- Hejka Y/n! - przywitał się od razu gdy odebrałem.
- Hej Ranboo, tu Wilbur. Y/n aktualnie śpi, jak wstanie to dam jej znać, że dzwoniłeś - powiedziałem wystukując jakiś rytm palcami o swoją nogę.
- Szkoda, bo chciałem się umówić na spotkanie ale no dobra. Dzięki Will - odparł po czym się rozłączył. Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć ale no cóż.

Dziewczyna do salonu przyszła dopiero ponad 3 godziny po telefonie przyjaciela. Oczywiście przekazałem jej, że dzwonił lecz odparła, że później do niego napisze. Zajęliśmy się swoimi obowiązkami, czyli między innymi sprzątaniem, Y/n ogarnęła kuchnię a ja salon. W pozostałych pomieszczeniach w domu było względnie czysto. Udałem się do sklepu po jakieś musli, bo naszła mnie ochota a przy okazji wziąłem kilka rzeczy dla dziewczyny. Po powrocie zjedliśmy kolację niemalże w ciszy.

- I co napisałaś do Ranboo? - zapytałem wstając od stołu.
- Tak.
- To kiedy idziecie? - uśmiechnąłem się lekko spoglądając na nią.
- Nie idziemy - mruknęła - Nie mam ochoty.

Czy Y/n właśnie odmówiła spotkania ze swoim najlepszym przyjacielem? Coś musiało być na rzeczy. Z miejsca mogłem powiedzieć, że nie podobało mi się to a w dodatku myśl o kilkudniowym przygnębieniu dziewczyny. Chcąc wyrzucić myśli z głowy poszedłem wziąć gorący prysznic. Pomogło ale tylko minimalnie, olałem już kompletnie temat pisania tekstu piosenki nie mając na to już siły i poszedłem spać.

Siemka, trochę mnie nie było ale mam nadzieje że wybaczycie mi braki weny ://

Komplikacje (Wilbur Soot x reader)Where stories live. Discover now