**

188 7 0
                                    

Hermiona wróciła do domu po ciężkim dyżurze w świętym Mungu.

Za oknem było już ciemno.

Weszła do domu i zapaliła światło.

Rozebrała się i swoje kroki skierowała w stronę salonu. Rzuciła torebkę na kanapę, a niedługo później podążyła za nią.

Odchyliła głowę do tyłu, zamknęła oczy, a z jej ust wydobyło się westchnięcie.

Próbowała się odprężyć i oczyścić umysł.

Po kilku minutach otworzyła oczy.

Na spokojnej tafli wody nagle pojawił się wielki, czerwony znak zapytania.

Zamrugała parokrotnie, a potem przetarła oczy ręką, myśląc, że zmęczony umysł płata jej figle.

Otworzyła znów oczy, jednak nic się nie zmieniło.

Na białym suficie znajdowała się dosyć sporej wielkości czarna plama.

Wyglądała jakby była wynikiem wybuchu.

Zastanawiała się przez chwilę, skąd mogła się ona tam wziąć.

Po chwili namysłu stwierdziła, że to zapewne Draco znów eksperymentował z eliksirami w salonie.

Bo przecież bycie prawnikiem nie wyklucza zainteresowania eliksirami. Szkoda tylko, że wolał samemu przeprowadzać badania niż polegać na doświadczeniu swojej żony, czego dowodem była owa plama na suficie. Nie pierwszy już raz zdarzyło się, że któryś z kociołków, zawierający testowaną miksturę, wybuchł. Zazwyczaj jednak dało się to opanować. Hermiona miała nadzieję, że i tym razem nic złego mu się nie stało.

Przewróciła oczami, westchnęła i wstała z kanapy. Udała się do kuchni, pragnąc napić się wody.

Nim do niej dotarła, po całym domu rozniósł się mocny huk, a tuż po nim drugi. Jak gdyby coś ciężkiego upadło na ziemię.

Hermiona aż podskoczyła w miejscu.

Spojrzała w górę w kierunku, skąd dobiegł hałas. Nie spodziewała się, że coś zobaczy przez ściany.

Wróciła do salonu, chwyciła za swoją torebkę i zaczęła w niej gmerać. Po chwili udało się zlokalizować magiczny atrybut.

Z sercem na dłoni i różdżką w drugiej udała się do źródła dźwięku.

Powoli wspinała się po schodach. Zatrzymała się, gdy była krok od drzwi sypialni.

Przez chwilę stała nieruchomo, wstrzymując oddech.

Słyszała jakieś dźwięki, dziwnie przypominające pojękiwanie.

Chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi.

Po zapaleniu światła jako pierwsze zobaczyła przewróconą szafkę nocną, a wokół niej skorupy wazonu, który dostała na ostatnie urodziny od teściów.

Przez chwilę pomyślała, że to może i dobrze, bo prezent był ohydny, ale jej partner uważał inaczej i musiała się zgodzić na jego obecność w sypialni.

Jej wzrok powędrował dalej i tym razem zatrzymał się na postaci leżącej na podłodze. W pierwszej chwili chciała do niego podbiec, jednak jego wygląd odwiódł ją od tego pomysłu. Nie różnił się zbytnio od swojego normalnego wyglądu. Miał na sobie czarny podkoszulek oraz ciemne dżinsy. Jednak było coś, co nie pasowało do jego normalnego ubioru. Ciało było pokryte przezroczystym materiałem.

- Draco? - zapytała niepewnie.

Postać, która w dalszym ciągu leżała na podłodze, zesztywniała na chwilę, a później powoli odwróciła się ciałem w jej stronę.

- O! Cześć, Hermiona. Już wróciłaś z pracy? - mówił Draco, jakby chcąc ją zagadać, by nie zauważyła stanu, w jakim się znajdował. Po chwili odkrył, że jego próby spełzły na niczym, a jego ukochana przygląda mu się badawczo.

- Tak, dosłownie przed chwilą. Draco, czy mógłbyś mi wyjaśnić tę - machnęła ręką w jego kierunku - sytuację?

- A to! Cóż... Zabawna historia. - Na twarzy Draco było widoczne lekkie zakłopotanie. - Widzisz, dzisiaj próbowałem uwarzyć pewien eliksir. Wiem, że nie pochwalasz moich eksperymentów, ale to już była ostatnia faza jego przygotowania! Byłem pewien, że wszystko jest tak, jak powinno. Niestety się przeliczyłem.

- Z tego powodu masz na sobie to lateksowe wdzianko? - Popatrzyła na niego z politowaniem.

- To ze względów bezpieczeństwa. Założyłem go na siebie w razie niepowodzenia. Jak widać, słusznie zrobiłem.

- Ale dlaczego dalej masz go dalej na sobie? - spytała z wyczuwalnym powątpiewaniem w głosie.

- Poszedłem na górę, aby to z siebie zdjąć. Nie mogłem przez to dostać się do mojej różdżki, więc nie mogłem się pozbyć odzienia przy pomocy zaklęcia. Próbowałem go z siebie zdjąć, ale wtedy wpadłem na szafkę nocną, przewracając ją i strącając przy tym wazon od rodziców, a tuż po nim ja również upadłem na podłogę.

- Okej... Powiedzmy, że ci wierzę. - Hermiona powoli przekonywała się do historii opowiedzianej przez Draco. - No dobra. To teraz trzeba cię z tego wydostać. - Podeszła do niego i zauważyła, że to coś, co miał na sobie ma otwór na nogi. Złapała za niego i spróbowała pociągnąć do góry. Draco starał się jej w tym pomóc, po kolei podnosząc części ciała. W końcu udało się to zdjąć z niego. - Nareszcie - powiedziała lekko zmęczona Hermiona.

- Wielkie dzięki, kochanie. - Uśmiechnął się do niej.

- Nie ma za co. To ja może pozbieram te skorupy. - Wskazała na resztki po wazonie.

- Dobry pomysł.

Hermiona podeszła do miejsca wypadku. Powoli zaczęła zbierać kawałki porcelany, na szczęście rozbiła się na kilka dosyć sporych kawałków, a nie na mnóstwo malutkich. Podeszła z nimi do kosza. Na jego dnia znajdował się "Prorok Codzienny", gdzie na pierwszej stronie widniała zapowiedź artykułu znajdującego się w dalszej części. Jedno spojrzenie na niego wystarczyło, aby zrozumiała całą sytuację.

Odwróciła się i krzyknęła do niczego niespodziewającego się blondyna:

- Draconie Lucjuszu Malfoy! Czy ty właśnie miałeś na sobie coś, co wyglądem przypomina wielką prezerwatywę, aby uchronić się przed wirusami, które mogę przynosić ze Świętego Munga, według teorii samej Rity Skeeter?!

- Być może...

Słabości Draco MalfoyaΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα