Rozdział trzydziesty-piąty

27 3 0
                                    

Dzisiejsze słońce postanowiło całkowicie schować swoje promienie za chmurami, za co dziękowałam komukolwiek tam na górze. Pogoda nie nadawała się na noszenie krótkich spodenek i topów, więc mogłam ubrać grubą bluzę, która leżała w mojej szafie od lat.

I która dziś nadawała się idealnie.

Dzięki niej, choć trochę mogłam ukryć fakt, że jestem ciężarną kobietą. A musiałam to zrobić, by Karina i Magda, które zmusiły mnie na wspólne zakupy, które zresztą im obiecałam, nie zauważyły we mnie tej dobrze widocznej zmiany.

Mój brzuch nie był zbyt wielki, ale można było bez problemu stwierdzić, że jest to brzuch ciążowy. Z tego powodu prawie w ogóle nie wychodziłam z domu, by nie dawać również sąsiadom powodu do plotek, które mogłyby dotrzeć do kogoś z moich bliskich. Więc piłam butelkowaną krew i skupiłam się, przede wszystkim, na opanowaniu daru.

A z każdym dniem szło mi coraz lepiej. Potrafiłam już bez problemu zatrzymać jego działanie i utrzymać go w ryzach. Lecz Richard ciągle marudził, że to nie jest jeszcze to, że zbyt wiele czasu poświęcam próbie użycia daru na jakimkolwiek przedmiocie. Dlatego prawie w ogóle mnie nie chwalił, czego, na szczęście, wcale mi nie brakowało. Sama świadomość, że idę o krok naprzód wystarczyła.

- Monika, okaż choć trochę zainteresowania! – krzyknęła Magdalena, przywracając mnie do rzeczywistości. Uniosłam głowę w chwili, gdy dziewczyna przyłożyła do swojego ciała żółtą, letnią sukienkę na ramiączkach.

- Przepraszam. Zamyśliłam się.

- Ostatnio bardzo często ci się to zdarza. – powiedziała Karina, obejmując mnie ramieniem z wielkim uśmiechem. Jej blada cera ustąpiła pięknej opaleniźnie, którą zyskała podczas wakacji nad morzem. Oczywiście, gdy tylko wróciła, wraz z Magdą postanowiła zrobić nalot na moje mieszkanie i dać mi surowe kazanie, że nie powinno się zapominać o najlepszych przyjaciółkach i należy je poinformować, że ponownie weszło się do tego samego jeziora.

W tamtym momencie martwiłam się tylko tym, czy aby na pewno bluza, którą założyłam w pośpiechu, kiedy ja i Fabian wyczuliśmy dwa, znane zapachy, ukryje dobrze, a zarazem bezpiecznie, moje dziecko.

- Chodzisz cały dzień z głową w chmurach – oznajmiła Magda. – Mówiłam ci, Karina, że strasznie się zmieniła.

- I dopiero teraz przyznaję ci rację.

Przewróciłam oczami. Przyzwyczajona do życia, jako wampir, czasami całkowicie zapominałam, że nim w ogóle jestem. Wystarczył ponad miesiąc, by moje życie na powrót stało się normalne. Tym razem jednak u boku Fabiana.

- Nie uważacie, że to trochę lekka przesada? Aż tak bardzo się nie zmieniłam.

- Ty patrzysz na swoje odbicie w lustrze każdego dnia, więc tego nie dostrzegasz. Co innego my – Magda wzruszyła ramionami i z westchnieniem odłożyła sukienkę na wieszak. – To jednak nie ta.

- Odnoszę wrażenie, że nie istnieje taka sukienka, która odpowiada twoim wymaganiom. – Karina zmarszczyła brwi, zabierając się za przeglądanie ciuchów.

- Wytłumaczcie mi, co my tu w ogóle robimy?

- Jak to co, Monia? Muszę korzystać z tego, że mam faceta, który zarabia sporo pieniędzy i ich trochę wydać. Głównie właśnie na ciuchy. – skomentowała Magda, uśmiechając się od ucha do ucha. Karina natomiast odpowiedziała krótkim chichotem.

- Oby to zakupowe szaleństwo nie odbiło się na mojej karierze. Przypominam ci, Magda, że twój facet jest moim szefem.

- Tak, pamiętam. I przez to szefowanie tobie i chłopakom próbuje mi rozkazywać. Cóż, w łóżku to mi nie przeszkadza, ale...

Oblicze kłów - tom 2 (seria: Sługi Szatana)Where stories live. Discover now