Rozdział 13. - Trakt Imperialny

20 3 10
                                    

Banda krótkowzrocznych kretynów.

Loghain westchnął. Zebrani pod galerią szlachcice szeptali gorączkowo, ich głosy niosły się w przestronnej sali. Jakby myśleli, że nikt poza nimi ich nie słyszał. Marica też ogarniało obrzydzenie, kiedy stawał przed tymi ludźmi, próbując z nimi decydować o ojczyźnie?

— I dopilnujcie — odezwał się, zagłuszając irytujące pomruki — żeby żołnierze zostali wyposażeni. Musimy szybko odbudować to, co straciliśmy pod Ostagarem.

Z głupoty i braku rozsądku naszego króla.

Loghain lekko obrócił głowę, żeby zerknąć na Anorę. Stała trochę za nim, z nieruchomym spojrzeniem wbitym w balustradę, i bardzo mocno zaciskała usta. Jego córka była dzielną, silną kobietą. Wieść o śmierci męża przyjęła dobrze, z pełnym zrozumieniem. Przynajmniej na niej jednej Loghain mógł polegać.

— Są tacy — podjął, szerokim gestem wskazując niespokojny tłum — którzy chcieliby wykorzystać naszą chwilową słabość. Musimy odeprzeć ten najazd mrocznych pomiotów, ale musimy też postępować rozważnie i bez wahania.

Na pewno rozumieli. Ferelden ledwo uwolnił się od Orlais – wielu wciąż pamiętało, jak wyglądało życie pod władzą okupanta. Nie mogli chcieć, by to wydarzyło się po raz kolejny.

Rozważnie i bez wahania.

Chodziło o sprawę ważniejszą niż kilka żyć.

— Wasza Lordowska Mość!

Jeden z głosów wybił się nad pozostałe. Loghain zmarszczył czoło.

Czy to nie był przypadkiem...?

Bann Teagan Guerrin. Przepchnął się wśród szlachciców i stanął na widoku, zadzierając głowę. Patrzył Loghainowi prosto w twarz – więc Loghain odwzajemnił spojrzenie.

Czego mógł chcieć brat Rowan?

— Czy mogę coś wtrącić? — spytał Teagan.

Loghain nie potrzebował żadnych komentarzy. Szlachta musiała zaakceptować jego przywództwo – a nie mógł przewidzieć, jak zachowa się Teagan. Jednak niedopuszczenie go do głosu oburzy cały ten motłoch.

Loghain zmrużył oczy, zaciskając dłoń na balustradzie.

Warto ryzykować? Opłacało się pozwolić, by niezadowolenie szlachty jeszcze wzrosło?

Na miłościwego Stwórcę, jak Maric sobie radził z tą nieokrzesaną bandą?

Loghain skinął głową. Może to tylko gra świateł – ale na twarzy Teagana pojawił się ponury uśmiech. Zgiął się w ukłonie i cień przykrył jego minę.

Błąd. Loghain popełnił błąd.

— Ogłosiłeś się regentem królowej Anory — Teagan rozłożył ramiona i ukłonił się przed Anorą — i twierdzisz, że dla własnego dobra musimy się zjednoczyć pod twoim sztandarem!

Loghain musiał zachować spokój.

Nabrał powietrza, nie odrywając wzroku od Teagana. Guerrinowie zawsze uważali, że mieli większy wpływ na politykę Fereldenu niż w rzeczywistości. Teagan nie był tak groźny jak Eamon, jednak w tej chwili Ferelden nie potrzebował żadnych niepokojów.

— Ale co z utracaną pod Ostagarem armią? — Teagan odwrócił się do Loghaina. — Twój odwrót był niezwykle... fortunny.

Oczywiście.

Przez salę przetoczył się pomruk – wokół poniosło się parę zdumionych okrzyków. Nie było tam głosów poparcia dla Loghaina, a przynajmniej nie dostatecznie dużo. Szmer wezbrał gwałtowną falą i zapowiadał prawdziwy sztorm.

Szara StrażniczkaWhere stories live. Discover now