Rozdział IX

69 9 0
                                    

Ciri studiowała zaawansowaną transmutację z profesor McGonnagall oraz OPCM z profesorem Lupinem przez co brakowało jej czasu na kawały z bliźniakami. Dziewczynie było przykro z tego powodu ale miała zamiar im to wynagrodzić podczas najbliższego wyjścia do Hogsmeade. Ku jej zdumieniu przyjaciele mają już plany jak spędzić dzień w wiosce więc ślizgonka postanawia zostać w zamku i poprosić nauczyciela OPCM o dodatkową lekcję. Zaklęcie dziewczyna praktykowała na boginie, którym okazał się dementor jak w przypadku Harry'ego, niestety jak do tąd nie udało jej się wyczarować cielesnej postaci patronusa co bardzo ją smuciło. Nagle profesor wychylił głowe za drzwi.
-Harry! Co tu robisz? - zapytał Lupin. — Gdzie jest Ron? I Hermiona?
- W Hogsmeade - odpowiedział Harry
-Aha.- Lupin przyglądał się mu przez chwilę. - A może być do mnie wpadł? Właśnie przysłali mi druzgotka. Na naszą następną lekcję.
-Co takiego? - wszedł za Lupinem do gabinetu. W kącie stało wielkie akwarium. Do ścianki przywarło pyskiem jadowicie zielone stworzenie z ostrymi różkami, które robiło do nich złośliwe miny i na przemian kurczyło i rozkurczało długie, wrzecionowate palce.
- Demon wodny - wyjaśnił Lupin, przyglądając się z namysłem druzgotkowi. - Nie powinniśmy miećz nim kłopotów, skoro przerabialiśmy już wodniki kappa. Sztuka polega na pokonaniu jego uścisku. Zauważyłeś, jakie ma wyjątkowo długie palce? Są silne, ale bardzo kruche. Druzgotek obnażył zęby, po czym ukrył się w wodorostach w rogu pojemnika.
- Napijesz się herbaty? - zapytał Lupin, rozglądając się za czajnikiem. - Właśnie miałem nam zrobić.
- Chętnie - odrzekł nieśmiało Harry. - Nam? - spytał zdziwiony gdy dotarl do niego pełny sens słów profesora.
- Tak nam. Cześć Harry. - Ciri odpowiedziała na pytanie chłopaka.
Lupin stuknął różdżką w czajnik i z dziobka buchnął pióropusz pary.
- Siadajcie - rzekł Lupin, zdejmując pokrywkę z zakurzonej puszki. Mam tylko herbatę w torebkach, ale... chyba masz już dość herbacianych fusów? Harry spojrzał na niego. Lupin mrugał powiekami.
- Skąd pan o tym wie? - zapytał Harry.
- Od profesor McGonagall — odpowiedział Lupin, podając mu wyszczerbiony kubek z herbatą. Ale nie przejmujesz się tym, co?
- Nie.
- I bardzo dobrze. Mi na trzecim roku też wróżyła śmierć. - zaśmiała się czarnowłosa.
- Czymś się martwisz, Harry?
- Nie - skłamał prędko. Wypił łyk herbaty i obserwował druzgotka, który wygrażał mu pięścią. - Tak - powiedział nagle, stawiając kubek na biurku Lupina. — Pamięta pan ten dzień, w którym walczyliśmy z boginem?
-Taak- odpowiedział Lupin.
-Dlaczego pan profesor nie pozwolił mi z nim walczyć?
Lupin uniósł brwi.
- Myślałem, że to oczywiste, Harry - rzekł, wyraźnie zaskoczony. Harry, który spodziewał się raczej, iż Lupin będzie próbował twierdzić, że nie miał takiego zamiaru, spojrzał na niego ze zdumieniem.
-Dlaczego? - powtórzył.
-No cóż powiedział Lupin, lekko marszcząc czoło. - byłem pewny, że kiedy bogin stanie przed tobą, przybierze postać Lorda Voldemorta.
Harry wytrzeszczył oczy. Takiej odpowiedzi najmniej się spodziewał, a w dodatku Lupin wypowiedział imię Voldemorta. Jak dotąd jedynymi osobami, które w jego obecności głośno wypowiedziały to imię, był profesor Dumbledore i Cirilla,  ktora wlasnie popijała swoją herbatęwpatrując sie w okularnika.
- Najwyraźniej się myliłem - rzekł Lupin, wciąż marszcząc czoło. - Uważałem jednak, że to nie jest dobry pomysł, aby Voldemort zmaterializował się w pokoju nauczycielskim. Wyobrażałem sobie, że wybuchnie panika.
-Rzeczywiście najpierw pomyślałem Voldemorcie - przyznał Harry. — Ale potem... przypomniałem sobie o tych dementorach.
-Rozumiem - powiedział powoli Lupin. — No, no... jestem pod wrażeniem. - Uśmiechnął się na
widok zaskoczenia na twarzy Harry'ego. - To znaczył, że tym, czego wasza dwójka się boi najbardziej, jest... strach. To bardzo mądre. - Harry nie wiedział, co na to powiedzieć, więc napiłsię herbaty. - A więc pomyślałeś, że uważam cię zaniezdolnego do walki z boginem? - zapytał Lupin.
-No... tak- powiedział Harry. Nagle poczuł się o wiele lepiej. - Panie profesorze, pan wie, że dementorzy...-Przerwało mu pukanie do drzwi.
-Proszę wejść! - zawołał Lupin.
Drzwi się otworzyły i wszedł Snape. Trzymał wielki kufel, z którego lekko się dymiło. Na widok Harry'ego i swojej podopiecznej zatrzymał się, mrużąc czarne oczy.
- Ach, to ty, Severusie rzekł Lupin z uśmiechem. - Dzięki. Mógłbyś to postawić na biurku?
Snape postawił przed nim dymiący kufel, spoglądając to na Lupina, to na Harry'ego, to na Ciri.
-Właśnie oglądaliśmy druzgotka – powiedział Lupin beztrosko, wskazując na szklany pojemnik.
– Fascynujące — rzekł Snape, nie patrząc w tamtą stronę. - Powinieneś to od razu wypić.
-Tak, tak, wypiję.
- Zrobiłem cały kociołek - ciągnął Snape. - Gdybyś potrzebował więcej...
-Chętnie wezmę trochę jutro. Dziękuję ci
bardzo, Severusie.
- Nie ma za co - odpowiedział Snape, ale w jego
oczach pojawiło się coś, co Harry'emu nie bardzo się podobało.
Kiedy Snape wyszedł z pokoju, Harry spojrzał z zaciekawieniem na kufel. Lupin uśmiechnął się. - Profesor Snape był łaskaw przyrządzić mi wywar. Nigdy nie byłem zbyt dobry w eliksirach, a ten jest wyjątkowo złożony. Podniósł kufel i powąchał jego zawartość. - Szkoda, że cukier niszczy jego moc - dodał, po czym wypił łyk i wzdrygnął się.
- Dlaczego... - zaczął Harry. Lupin spojrzał na niego i odpowiedział na nie dokończone pytanie.
- Nie najlepiej się czuję. Ten wywar to jedyna rzecz, która może mi pomóc. Mam szczęście, że pracuję razem z profesorem Snape'em; niewielu jest czarodziejów, którzy potrafią to uwarzyć. Dziewczyna będąca najcichszą osobą w tej rozmowie zaczęła domyślać się co to za eliksir. Jeśli się nie myliła i Lupin pił w tej chwili eliksir tojadowy, a to prowadziło do prostych wniosków. Ich nauczyciel był wilkołakiem. Od tego czasu bacznie zaczęła się przyglądać profesorowi lecz nie kierował nią wstręt czy strach a żal, że tak poczciwy i sympatyczny człowiek jak Remus Lupin musiał borykać się z likantropią.
-Profesor Snape bardzo interesuje się czarną magią - wypalił Harry.
- Naprawdę? - powiedział Lupin, sprawiając wrażenie, jakby go to nie bardzo zainteresowało, i wypił następny łyk eliksiru.
- Niektórzy uważają... — Harry zawahał się przez chwilę, po czym brnął dalej: - Niektórzy uważają, że zrobiłby wszystko, byle tylko dostać stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią.
Lupin wypił resztę napoju i skrzywił się.
- Okropne — powiedział. — No, muszę
zająć się swoją pracą. Zobaczymy się na uczcie.
-Oczywiście. -rzekł Harry, odstawiając kubek po herbacie na biurko. I opuscil gabinet. Z pustego kufla wciąż się dymiło.
- To eliksir tojadowy, prawda? - Lupin aż podskoczył słysząc głos jak dotąd milczącej ślizgonki. Serce zabiło mu mocniej w obawie, że dziewczyna zna jego sekret. - jest Pan wilkołakiem.
- Och moja droga. Jesteś zmęczona zaklęciem patronusa. Tak wiele razy je rzucałaś. Idź odpocząć przed ucztą.
Te słowa nie zbiły dziewczyny z tropu a tylko utwierdziło ją w swym przekonaniu.
- Proszę się nie martwić. Nikomu nie powiem. Może mi Pan ufać. W końcu nazwisko Black zobowiązuje do utrzymania sekretu w tajemnicy. - po tych słowach opuściła gabinet dawnego przyjaciela jej ojca.

KŁAMSTWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz