Mała Panienko

104 1 29
                                    

Sen o przeszłości został brutalnie przerwany przez niespokojne klacze Fawncy, które nerwowo rżały i stukały kopytami o kamienną podłogę pokrytą cienką warstwą lodu. Untamo otwarł powoli oczy, będąc nieco zaskoczony widokiem tych konkretnych koni - Fawncy znane były z swojego skrytego sposobu życia, niemal nie opuszczając swoich leśnych kryjówek w górach.

Ostatnio widział je przeszło dekadę temu po drugiej stronie wyspy, gdy udał się na sabat czarownic. A tu przed wejściem do jego kryjówki stały dwie przedstawicielki tej skrytej rasy, które najwyraźniej miały jakąś bardzo pilną sprawę, skoro same przyszły do Lodowej Czarownicy mieszkającej w Dolinie Ukrytych Dinozaurów, pokonując zapewne całą wyspę. Na swoje stałe terytoria Fawncy wybierały najczęściej mało zaludnione okolice wioski Meander, które znajdowały się na przeciwnym krańcu Jorvik.

Lodowa Czarownica, która okazała się smukłym młodzieńcem nosiła imię Untamo. Był to z wyglądu młody dorosły o ciemnej karnacji i śnieżnobiałych włosach z niebieskimi końcówkami układającymi się w fale. Posiadał białe znamię na lewej stronie twarzy, które przysłaniał grzywką. Jego oczy z pewnością, można byłoby nazwać pięknymi i jednocześnie niepokojącymi. Biało-szare półksiężyce zamiast źrenic zwrócone ku sobie na tle połyskujących srebrem tęczówek nadawały złowieszczy wygląd. Ubiór był z kolei prosty w kontraście z urodą maga. Zwykła wełniana granatowa tunika, czarne spodnie i hebanowe buty wykonane z futra w stylu, którym noszą się zwykle ludy północy. Elementem nieco bardziej strojnym było narzucone na ramiona białe futro z kapturem. Z pod niego wyłaniał się wielki ogon pantery śnieżnej do pary z uszami.

Po wyjściu z swojego łózka, które było bardzo wysokim stosem futer na drewnianym podwyższeniu zdobionym w malunki koni, gwiazd i magicznych znaków ochronnych podszedł do bliżej stojącej klaczy, która wyciągnęła ku niemu łeb i przyłożył do jej czoła swoje oraz wsunął dłonie we grzywę. Ich oczy nagle zaszły niebieskofioletową mglistą zasłoną na znak, że nawiązano wieź telepatyczną i szuka w jej umyśle źródła problemu z jakim tu przyszły.

- Prowadźcie -powiedział Untamo po wycofaniu się z umysłu Fawncy. Zwierzęta skierowały się stronę północnego Jorviku. Po opuszczeniu swojej kryjówki białowłosy osłonił całą trójkę magiczną mgłą by ta kryła ich przed niepożądanym wzrokiem. Po dotarciu na miejsce, znajdujące się wysoko w górskiej puszczy wioski Meander, Untamo zobaczył stadko magicznych klaczy odchowującymi razem swoje potomstwo zbite w kupkę niedaleko rzeki. W środku skupiska zauważył leżącego źrebaka między nogami jego matki. Leżący malec ciężko zranił się w tylne kopyto podczas ucieczki przed grupą ludzi, którzy za blisko przechodzili koło stada. Pech chciał, że natrafił na starą pułapkę myśliwską zakopaną w śniegu. Nie mogąc się ruszać, starsze członkinie stada wysłały po pomoc dwie klacze, które akurat nie odchowywały młodych. Wiedziały, że znana wszystkim Lodowa Czarownica nie odmawia pomocy magicznej części tutejszej fauny.

Stado odsuwało się z drogi, gdy Untamo szedł do rannego źrebca. Kucając przy nim uważnie przypatrywał się staremu potrzasku, będącemu przyczyną problemu. Ostrożnie usunął go z kopyta i trzymając go na jednej dłoni obserwował z resztą stada jak zmienia się w sylwetkę człowieka naturalnych rozmiarów. Po skończonej transformacji Untamo odstawił go na ziemie i odczekał chwilę, by w jednej chwili przedziurawić go pięścią dokładnie w miejscu, gdzie u człowieka powinno się znajdować serce. Reszta sylwetki obróciła się drobny pył.

Po wszystkim ponownie skupił swoją uwagę na głównym powodzie wizyty tutaj. Kucając znowu delikatnie pogłaskał młodego Fawncy po pysku.

- Wybacz malutki, tylko tyle teraz mogę dla ciebie zrobić. Niestety nie znam się magii leczniczej, ale wiem kto jest w stanie pomóc - wstając podniósł go i niósł na rękach, jakby nic nie ważył kierując się z powrotem do swojego domu. Po chwili odwrócił się do reszty koni.

Mała PanienkoWhere stories live. Discover now