Rozdział 16 - "Mentorstwo"

30 7 10
                                    

Bartek nie zasnął, całą noc spędził na czuwaniu. Wciąż dokuczało mu niemiłe uczucie koło serca, sygnalizujące, że Liren chodził albo rozdrażniony, albo przerażony. Nie podobało mu się to. Miał złe przeczucia, szczególnie że czasem obok dwóch emocji Lirena, pojawiało się coś innego – poczucie winy. Najsilniej objawiło się chwilę po północy. Później dwie godziny później Nikodem napisał, że Haru go pogryzł. Starał się o tym nie myśleć. Uspokajał się świadomością, że Nikodem raczej nie zataiłby niczego ważnego przed chłopakiem.

Chociaż?

Ostatnimi czasy Bartek zauważył, że Nikodem zachowywał się dziwniej. Nie dość, że siedział do późna, to bardziej interesował się magią. To mogłaby być też kwestia nowości w życiu. Dotychczas spotykał się z ponadnormalnymi zjawiskami raczej na boku i nie sądził, by było mu dane poczuć materii krążącej w żyłach. Wszystko zmieniło się tak nagle. Bartek miał nadzieję, że wszelkie czarne scenariusze powstające w głowie nie okażą się prawdziwe. Ufał Nikodemowi. Wierzył, że jeśli cokolwiek zagrażałoby jego zdrowiu, od razu powiedziałby, żeby nikt się nie martwił.

Rankiem Bartek zszedł, żeby zjeść cokolwiek. Minął się z Jackiem siedzącym przy stole i zajmującym się głaskaniem Akiego. Bartek zwrócił uwagę na podkrążone oczy oraz wyjątkowo paskudny humor ojca. Jednocześnie wilk też wyglądał na zafrasowanego. Chłopak westchnął cicho.

— Coś się stało, tato? — spytał, dostawiając krzesło niedaleko. Usiadł i oparł łokcie o blat.

Jacek spojrzał nieco zaskoczony.

— Czemu pytasz? — Uniósł brew.

— Wyglądasz gorzej niż zazwyczaj. Na dodatek Aki też wygląda jak siedem nieszczęść. Coś się musiało stać.

— Nic wielkiego, synek... Nic wielkiego... — mruknął pod nosem, odwracając wzrok.

— Myślisz o tej całej „Pętli"?

Jacek pozostał niewzruszony, ale po reakcji wilka Bartek zrozumiał, że trafił w punkt.

— Wiesz, że to wcale nie musi być „Pętla"? — kontynuował Bartek, starając się pociągnąć ojca za język.

— Wiem. — Wypuścił powietrze. — Ale wciąż się nic nie zmienia. Nie mam racji?

Bartek przypomniał sobie ostatni raz, gdy śniło mu się to samo. Nie zauważał zmian. Każdy detal odbywał się według tego samego planu. Na dodatek Bartek coraz bardziej zwracał uwagę na niebieskiego kruka, starając się zrozumieć, co mógł przedstawiać.

— No nie... Kompletnie nic — przyznał przybity. Pogładził się po ramieniu. — Ale wciąż jest nadzieja...

— Nie nakręcaj się. Wiesz, że i tak zostało mi niewiele życia. Może nawet mniej niż zapowiadali Uzdrowiciele.

Bartek zdębiał. Miał wrażenie, jakby wszystkie włoski obecne na jego ciele stanęły w jednej chwili na baczność.

— Masz na myśli?

— Nie spałem, bo wiłem się z bólu praktycznie cały czas — powiedział, wracając do głaskania Akiego. — Daria starała się mi pomóc, ale niewiele to dało...

Bartkowi zadrżała dolna warga. Jacek nie mówił wprost, ale chłopak doskonale wiedział, co ojciec miał na myśli. Zatrzęsły się mu ręce. Zaklął. Nie mógł uwierzyć. Dopiero co polepszał relację z ojcem. Cieszył się, że w końcu między nimi nie było ciągłego zgrzytu.

— Umierasz... — wydukał ledwie Bartek, jakby coś utkwiło mu w gardle.

Jacek smętnie kiwnął głową.

Wilcza krew [Tom III]Where stories live. Discover now