Rozdział 6 - Szpital

155 14 19
                                    

Olivier pov.

Obudziłem się. Nie wiedziałem co się dzieję. Po chwili jednak wiedziałem gdzie jestem. Był to szpital. Byłem tu raz po tym jak kolega kiedyś złamał mi ręke. Miałem wielką nadzieję, że to co się działo przed tym to był tylko sen. Nagle do mojego pokoju weszła pielęgniarka.

- O obudziłeś się

- Tak - odpowiedziałem - co się stało?

- Zemdlałeś, a pptem zapadłeś w śpiączke. Na szczęście po tygodniu się obudziłeś.

- Czy mógłbym zobaczyć się z rodzicami ?

- Ojj, twoi rodzice mieli wypadek... Niestety nie żyją przykro mi.

- a - ale gdzie ja teraz będe miaszkać ?

- Jacyś państwo postanowili cię przygarnać. Mówili że chyba znasz ich syna Leona

Nie! Tylko nie on. Teraz będe musiał z nim mieszkać. Tym razem nie będe miał wyjścia. Przecież nie wyskocze przez okna.

Leon pov.

Olivier zemdał przezemnie. Muszę się na kimś wyrzyć. Mam idealną ofiarę. Jest to Bartek. Przec całe dwa lata mnie mie zauważał. Już mi nie jest potrzebny, bo mam Oliviera. Niech se dołączy do tej jego Julci.

*Następny dzien po lekcjach*

Podbiegłem do Bartka na podwórku szkolnym. Nikogo już nie było. Walnąłem go w głowe, a on zemdlał. Zaniosłem go do biblioteki szkolnej i przywiązałem do krzesła. Następnie oblałem go bęzyną .

( Nie pytać skąd Lesiu ma bęzyne w szkole)

Nawet nie zdążył niczego powiedzieć, bo spaliłem go. Kiedy go już nie było ugasilem pożar. Niechcący spaliłem książki, więc uciekłem.

Od razu poprawiło mi to dzień :)

Ciąg dalszy nastąpi

( Jeżeli będe miał psyche to kontynuować)

Lerivier 💘 BL 💘 enemies to lovers Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang