Część 27

328 19 1
                                    

O dziwo siedzimy w szkolnej bibliotece. Po tym jak ludzie Hydry wpadli na mój trop pod szkołą to miejsce było już dla mnie spalone. W związku z tym nie było już pilnowane, co sprawdził Peter jak również MJ. Dziewczyna sprawdziła wzdłuż i wszerz każdy ze szkolnych korytarzy, nigdzie jednak nie natknęła się na podejrzanych obcych mężczyzn. W tym samym czasie Peter obserwował okolicę z dachu jednego z pobliskich budynków. Czułam się dziwnie niepotrzebna i bezbronna kiedy tak czekałam na zielone światło aby wejść na teren placówki. Towarzyszył mi gruby chłopiec, który nie był tak rozmowny jak zazwyczaj. On również bacznie obserwował okolicę z przejętym wyrazem twarzy. Z całej trójki chyba to on wziął to wszystko najbardziej na poważnie, chociaż w jego zachowaniu było coś bardzo naiwnego. Jakby naoglądał się filmów akcji i teraz zachowywał się tak jak ich bohaterzy. Czy powinnam mu przypomnieć, że to nie film, a prawdziwe życie? Kiedy chcę się już odezwać macha na mnie ręką abym poszła za nim. Zupełnie jak w filmach. 

Kiedy idziemy korytarzami trzyma się ścian i co jakiś czas przystaje by nerwowo się rozglądnąć. Nie no, w jego zachowaniu nie ma nic podejrzanego. Nikt się na nas dziwnie nie patrzy. Czy on zapomniał, że na korytarzach są obecni inni uczniowie. Uczniowie, którzy patrzą teraz na nas jak na jakieś dziwadła. 

- Czy możesz iść normalnie? - zwracam mu uwagę, gdy po raz drugi w ciągu kilku sekund zatrzymuje się słysząc "podejrzany" dźwięk - Wszyscy na nas patrzą. 

- Peter kazał bezpiecznie odprowadzić cię do biblioteki - mówi 

- Za bardzo się przykładasz - mówię i wymijam go by normalnym tempem i bez dziwnych pląsów dostać się do umówionego miejsca. 

Gruby chłopiec przyśpiesza kroku i drepta za mną niezdarnie. 

- Robiłaś już to kiedyś? - pyta podekscytowany 

- Robiłam co? 

- No naradę wojenną. My już taką mieliśmy i to kilka razy, ale się nie przechwalam. Ja jestem raczej człowiekiem na krześle, takim mózgiem całej operacji. Ratowałem im dzięki temu już kilka razy skórę, ale się nie przechwalam. No więc, to będzie twoja pierwsza narada? 

- Tak, pierwsza - odpowiadam

- Spodoba ci się. Wcześniej pewnie szłaś na żywioł, tworzyłaś plan na bieżąco, no wiesz w miarę działania. 

- Czy możemy już o tym nie rozmawiać? 

- Pewnie - zgadza się gruby chłopiec, ale nie wytrzymuje długo - A miałaś kiedyś swojego człowieka na krześle?

Zatrzymuję się gwałtownie i patrzę mu prosto w oczy. 

- Nie, nie miałam wcześniej narady wojennej, nie miałam człowieka na krześle, zawsze byłam sama, a to oznacza, że przywykłam do ciszy i spokoju. Czy mogę prosić o chwilę ciszy i spokoju abym mogła pozbierać myśli? 

- Tak, na mnie możesz liczyć, jak ktoś ci będzie przeszkadzał to daj znać. 

Już mam mu powiedzieć, że to on mi przeszkadza, ale powstrzymuję się w ostatnim momencie.

- Jesteście w końcu - zza drzwi pod którymi stoimy wyłania się głowa Petera - Wchodźcie, zaraz będzie dzwonek na lekcję. 

- Czy nie wygonią nas stąd? - pytam

- MJ przekonała bibliotekarkę, że robimy projekt - odpowiada z dumą Peter - Zajęliśmy stolik w kącie, tam nikt nam nie będzie przeszkadzał. 

Faktycznie na końcu sali jest mały stolik przy którym już siedzi MJ i wertuje gruby podręcznik od fizyki. 

- To tak dla zachowania pozorów - mówi wskazując na rozłożone przed nią książki 

Jestem pod wrażeniem jej pomysłowości. 

- Dobra, trzeba opracować plan? - mówi Peter - Alex to znaczy Sinthea, jakieś pomysły? 

- Moim był wyjazd z miasta - mówię - Nie wiedzę innej opcji. Nawet jeżeli załatwimy tą tróję wkrótce pojawią się inni.

- Załatwimy? - pyta gruby chłopiec - W sensie złapiemy i wsadzimy do więzienia? 

A no tak, nie ta liga. 

- Na przykład - mówię aby nie drążyć tematu, inna opcja pewnie i tak nie wchodziłaby w grę, nie z nimi. 

- Na pewno można coś zrobić, aby ich zmylić - zastanawia się Peter 

- Jak wymknęłaś się im ostatnim razem? - pyta MJ

- Umarłam 



Córka ChaosuWhere stories live. Discover now