✧4✧

49 3 32
                                    

Z każdą kolejną chwilą czułem, jakbym szedł na skazanie... Choć z początku była mowa o zwykłej rozmowie... Chciałbym.
Szedłem za profesor Gastrell przez długi korytarz w podziemiach szkoły. Nie wiedziałem nawet, że były tutaj takie miejsca. Drzwi, przez które weszliśmy, zawsze były zamknięte i osadzone po stronie budynku, gdzie mieścił się jedynie gabinet dyrektora i pokój nauczycielski. Nikt nie był zainteresowany tymi drzwiami, choć większość nawet o nich nie wiedziała. Wszystko powoli zaczynało robić się coraz dziwniejsze.

Korytarz był slabo oświetlony, lamp już dawno przestało świecić. Po moich plecach przeszedł zimy dreszcz, a do nosa przedostawał się dziwny zapach, zawsze kojarzący mi się z takimi miejscami. Nie mogłem do końca określić, skąd się wydostawał, ale nie to było teraz najważniejsze. Szedłem nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co i nie wiadomo z kim... Nie znałem pani profesor, jedynie słyszałem o niej w dziennikach, gazetach lub od wielu ludzi. Podobno była szanowaną kobietą o wielu zasługach. Ale dlaczego to właśnie mnie zabrała ze spotkania i dokąd kierowała? Nie wiedziałem, choćbym nie wiem jak bardzo chciał poznać odpowiedzi na te pytania. Jedyne o czym teraz marzyłem, to żeby zamiast mnie był tu tamten chłopak.

– Pani Gastrell, zgadza się? – zapytałem, zrównując z nią kroku. Musiałem jakoś zacząć rozmowę, żeby oderwać się od natarczywego myślenia. Kobieta nie odpowiedziała, jedynie kiwnęła głową. Sam musiałem kontynuować rozmowę, może dowiedziałbym się czegoś przydatnego. – Dokąd mnie Pani prowadzi? Spotkanie jest ważne, wszyscy czekają. Mogła mnie Pani po prostu wyprosić z sali. Uszanowałbym tę decyzję.

– Nevanie... Czy kiedykolwiek widziałeś gwiazdy na niebie?

Gwiazdy? Czy ta kobieta naprawdę była wysoko cenioną minister? Powierzono jej tak wiele ważnych funkcji, a ona, w dodatku idąc przez śmierdzący korytarz, pyta się mnie, czy widziałem gwiazdę?! To był jakiś żart di Marco, Ethana czy kogoś z miasta? Byłem w ukrytej kamerze czy jak?!

– G... Gwiazdy? Oczywiście, że tak. Każdego wieczoru, ale co to ma wspólnego z...

– Widzisz sam... Gwiazdy każdej nocy rozświetlają nasze niebo i sprawiają, że myślimy o tajemnicach kosmosu. Patrząc na osoby z Relicty, zastanawiamy się nad tajemnicami ruin. – mówiła, gestykulując dłońmi, by w jakiś sposób móc mi to lepiej zobrazować. – Gdy myślisz sobie, ruiny Ninjago City... Masz przed oczami zniszczone miasto, może płonące budynki. Wyobrażasz sobie płacz dziecka, bo wiesz, jak to mogło wyglądać.

– Nie życzę nikomu takiego losu. Ale czemu mi to Pani mówi? Dokąd my idziemy?

– Bądź cierpliwy, a już za chwilę poznasz odpowiedzi na każde pytanie.

Pragnąłem poznać je od kiedy tylko byłem dzieciakiem. Każdy mi mówił jedno - zrób to, to poznasz odpowiedzi. Tak naprawdę nigdy nikt nie odpowiedział mi na choćby jedno moje pytanie. Profesor Gastrell nie była wyjątkiem czy może jednak naprawdę chciała mi pomóc... Tylko dlaczego nie powiedziała tego przy innych? Każdy z nas chciał to wiedzieć, jaka jest prawda.

Między nami zapanowała cisza. Szliśmy korytarzem. Co jakiś czas dało się usłyszeć mocniejsze stuknięcia o ziemię obcasów kobiety. Nie mam pojęcia ile szliśmy przez ten cholerny korytarz, ale w końcu doszliśmy... Prosto pod ślepy zaułek.

– To jest jakiś żart – patrzyłem na ceglaną ścianę przede mną, kręcąc głową. Uśmiechałem się, jednak nie z radości, a z powodu, że po raz kolejny zostałem oszukany. Spojrzałem na starszą kobietę. – Co to ma niby być? Co my tu robimy?

Abbie Gastrell z pewnością należała do osób o specyficznym zachowaniu. Stała blisko ściany, wpatrując się w nią tak, jakby była to najwspanialsza rzecz na świecie. Przejechała dłonią po kilku cegłach, aż w pewnej chwili spojrzała na mnie z tym samym obojętnym wyrazem twarzy.

Nevan - Dziecko płomieniaWhere stories live. Discover now