Byli zdeterminowani

1.1K 103 35
                                    

Po osiemnaste: Byli zdeterminowani

To pytanie zupełnie zaskoczyło Amarylisa. Siedział tam oszołomiony, nie mogąc przetworzyć usłyszanych słów. Oczywiście, chciał, żeby sprawy między nimi potoczyły się w tym kierunku, ale nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko i tak po prostu. W dodatku bez jego interwencji. Co prawda już powiedzieli sobie, co mieli powiedzieć i nawet ich zachowanie przypominało bardziej zachowanie pary niż przyjaciół, ale on wciąż nie mógł w to uwierzyć. Nie czuł się ani trochę na to gotowy.

- Ale... naprawdę mnie lubisz?

Izak nie wiedział, czy się zaśmiać, czy załamać. Co to w ogóle za pytanie, gdy pyta go o bycie razem?

- Mówiłem ci! Też mnie lubisz, więc jaki jest problem? - odpowiedział rezolutnie.

Jego tok myślenia był taki prosty. Amarylis nie rozumiał, jakim cudem nie znajduje miliona powodów i wymówek, żeby się wycofać. On sam widział same problemy, choć żaden z nich nie był realną przeszkodą. Po prostu obawiał się zmiany.

- A... - złożył ręce, zamykając się w sobie. - Nie wiesz nawet, jakiej jesteś orientacji. Skąd wiesz, że to naprawdę?

- No chyba wiem, że chcę z tobą być! - oburzył się. To przecież najoczywistsza oczywistość. A kiedy Izak czegoś chciał, to po to sięgał. Nie stosował żadnej pokrętnej logiki.

- Twoja mama...

- Nie wciągaj w to mojej matki! - wciął się. - Jesteś ty i ja - przy odpowiednich słowach wskazał kolejno palcem na Amarylisa, a później na siebie. Minę miał zaciętą. - I przyjmuję tylko odpowiedzi tak lub nie. A głównie przyjmuję tak.

Amarylis nie mógł zachować powagi. Nawet jeśli ostatnie kilka minut miał problemy z oddychaniem i było mu ciężko na sercu, teraz wszystko odleciało jak drobiny dmuchawca zabrane przez wiatr. Zmartwienia się rozproszyły, bo jego ulubiony tłuk robił z siebie tłuka dla niego. To było nieironicznie rozczulające.

- No? No? Więc? - dźgał go palcem w policzek z każdym kolejnym słowem, a to stopniowo doprowadzało bruneta do śmiechu. - Moja mama już zawsze będzie ci robić naleśniki - obiecał.

- Tak.

- Hm?

- Możemy być razem. Dla naleśników twojej mamy zawsze - puścił mu oczko.

- Co to ma być? Może idź i się ożeń z moją mamą, skoro taki jesteś!

Obraziłby się, gdyby nie to, że Amarylis już trzymał go w swoich ramionach i nie pozwalał odejść. Śmiał się radośnie, chowając twarz pod jego klatkę piersiową. Koszulkę miał nadal wilgotną, więc lepiła się do nich obu.

- Nie chciałbym być twoim ojcem. Nie zniósłbym cię - wyznał z powagą brunet, milknąc na dłuższą chwilę. - Wydziedziczyłbym cię.

- Sam bym się wydziedziczył - odpowiedział, złapał tego drugiego za szyję i zacieśnił chwyt. Już niedługo chłopak zaczął bezgłośnie wołać o litość, więc go wypuścił ze znaczącym uśmiechem.

- Nie musisz używać przemocy. Nie zostanę twoim ojcem, przysięgam.

- To przyjacielska agresja. Okazuję w ten sposób miłość - wyjaśnił Izak, zerkając na Amarylisa spod przymrużonych powiek.

- Od kiedy... - wywrócił oczami. Przypomniały mu się dawne zdarzenia, ale już go nie bolały. Nie mógł nawet ich powiązać z osobą, która teraz obok niego siedziała, jakby był to kompletnie ktoś inny.

- Hej - Izak szturchnął go w ramię, by zwrócić na siebie uwagę. Otrzymał mało uważne spojrzenie. - Jeśli kiedykolwiek cokolwiek będzie dla ciebie nie w porządku, możesz mi powiedzieć? Jeśli zrobię coś nie tak albo będę ci przeszkadzał, albo...

Iskra | BLWhere stories live. Discover now