Wszystkiego najgorszego

386 43 30
                                    

23:35 

Ten rok był dla Hermiony Granger niekończącym się pasmem porażek. 

Jej życie miłosne legło w gruzach, gdy w pewien mroźny, styczniowy poniedziałek Ronald zostawił ją dla Lavender. A kiedy w końcu po czterech miesiącach zdołała się z tym pogodzić, uderzyła ją kolejna strata. Krzywołap, po krótkiej chorobie, odszedł do krainy wiecznych łowów. Chyba nawet po Ronie tak bardzo nie płakała. Nic jej się nie układało. Nawet kariera czarownicy utknęła w martwym punkcie. Cóż, niestety w ministerialnym patriarchacie o awansie mogła jedynie pomarzyć. 

Hermiona nie widziała żadnego powodu do świętowania, dlatego gdy tylko spełniła swoje obowiązki wojennej bohaterki, uciekła z pompatycznego przyjęcia. Opuściła Wielką Salę niemal pół godziny przed północą. Jednak zanim wyszła, ukradkiem zwinęła do torebki lekko napoczętą butelkę Ognistej. To była licha rekompensata za koszmarny wieczór, lecz powinna wystarczyć, aby zapomnieć o nim do reszty. 

Gdy tylko zniknęła za winklem, zdjęła niewygodne szpilki i przerzuciła je przez ramię. Podejrzewała, że spacer po chłodnym kamieniu może przypłacić przeziębieniem, ale było jej już wszystko jedno. Wyciągnęła z torebki kanciastą butelkę i pociągnęła solidny łyk. To było jej dzisiejsze lekarstwo. Nawet się nie zorientowała, kiedy trafiła pod drzwi biblioteki. Nie przypuszczała, że to tam przyjdzie jej przywitać Nowy Rok. Zdradliwe nogi zaprowadziły ją tam same. 

Przywitał ją znajomy zapach. Dla Hermiony od zawsze była to mieszanka kawy i czekolady. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Tak było i już. Kroczyła głównym korytarzem i z lekką nostalgią przypatrywała się wysokim regałom. To tu zawsze czuła się bezpiecznie. W otoczeniu niezliczonych książek mogła być sobą. Bez cholernego fałszu, który w noce jak ta osiągał swoje apogeum. Skręciła w alejkę poświęconą historii szkoły. Tam, gdzie leżała jej ukochana pozycja. Przeczytała ją setki razy. Ba, do dziś niektóre fragmenty recytowała z pamięci, lecz jakaś niezbadana siła wciąż ją do siebie ciągnęła. Nie spodziewała się, że oprócz Hogwartu przez wieki znajdzie tam kogoś jeszcze.

— Malfoy? - zapytała cienkim głosem. — Co ty tu robisz?

Blondyn spojrzał na nią znad otwartej księgi.

— Czytam, Granger — odparł krótko, nie racząc jej kolejnym spojrzeniem. 

Hermiona przewróciła oczami. Ze wszystkich czarodziejów i czarownic tego świata musiała spotkać właśnie tego, który napsuł jej najwięcej krwi. Zdzierżyłaby każdego. Nawet tuzin cholernych McLaggenów. Każdego, tylko nie Malfoya. 

Godryku, za jakie grzechy?  

Przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech, nim udało jej się uspokoić na tyle, by nadać swojemu głosowi neutralny ton. 

— A czy mógłbyś to robić gdzieś indziej? To moje miejsce.

— Byłem tu pierwszy. 

— Ale ja tego bardziej potrzebuję! — warknęła wyraźnie zirytowana. 

Draco zatrzasnął książkę z nieprzyjemnym hukiem i posłał jej drwiące spojrzenie, które doskonale znała.  

— Założymy się?

Hermiona wykrzywiła się w złowieszczym uśmiechu. Nie miał z nią najmniejszych szans. 

— Chętnie. Pochwal się, Malfoy. Co u ciebie niedobrego?

— Od czego by tu zacząć. — Zamyślił się na moment, krzyżując ramiona. — Każdy na tym balu albo mną pogardza, albo się mnie boi. Wystarczy?

Zmrużyła powieki i prychnęła kpiarsko. 

—  To po co przyszedłeś do Hogwartu? Lubisz się torturować? 

Wszystkiego najgorszego |DramioneWhere stories live. Discover now