Rozdział 1: Biblioteka

64 4 4
                                    

Głośne echo kroków odbijało się od pradawnych ścian pamiętających jeszcze czasy narodzin samego Chrystusa. Postać odziana w czarną szatę mknęła z ogromną prędkością przez korytarz, który oświetlały promienie księżyca wpadające przez masywne, gotyckie okna. Srebrne, długie włosy nieznajomego falowały za nim oddając się w pełni prędkości, z jaką nieznajomy poruszał się w arterii. Na jego bladej twarzy malowały się delikatne krople potu, jego przyspieszony oddech mógłby wskazywać na zmęczenie jakie powinno towarzyszyć mu, przy tak sprawnym i równym biegu, jednak do zmęczenia było mu daleko. To strach przed tym, z czym za chwile będzie musiał się zmierzyć sprawia, że jego pradawne serce wybija szybsze rytmy, a krople potu kształtują się na jego twarzy.

Po kilku minutach wędrówki, nieznajomy zatrzymał się przed ogromnymi, dębowymi wrotami. Wygładził swoją szatę i wziął jeden głęboki oddech, po czym pchnął delikatnie drzwi.

Po wejściu do pomieszczenia, przybysza natychmiast uderzyła woń starego papieru, wypalonych świec i kurzu, dużych ilości kurzu. Całe pomieszczenia było ogromne, na każdej jego ścianie stały ogromne, masywne regały, które swoją wielkością, sięgały aż do sufitu. Regały ustawione były rownolegle do siebie nawzajem, a na każdym ułożone były liczne księgi oprawione najprawdopodobniej w skórę. Na suficie wisiał zapierający dech w piersiach żyrandol, który jednak nie mienił się żadnym światłem. To świece, poustawiane co kilka metrów na wolnostojących świecznikach oświetlały całe pomieszczenie, każdy człowiek zgodziłby się, że przy takim świetle nie da się w spokoju czytać, jednak w tym przypadku, dla istot korzystających z tej biblioteki, były to idealne warunki. Zaraz na wprost wejścia stał ogromny, okrągły stół, na którym ułożone były liczne pootwierane księgi i rozrzucone, przeróżne zwoje. Po lewej stronie od wejścia stało masywne biurko, a za nim bardzo stary, skórzany fotel.

Cała uwagę przybysza skupili jednak strażnicy, którzy stali zaraz przy wejściu, każdy z nich ubrany w czarny, prosty garnitur, z wypolerowanymi na połysk butami. Nowoprzybyły spojrzał na dwóch wartowników i nie zauważył na ich twarzach żadnych emocji, nawet na niego nie patrzyli. Jednak w chwili, kiedy nieznajomy zdobił krok w głąb pomieszczenia, jeden z wartowników z prędkością spadającej gwiazdy wyprzedził przybysza i stanął mu na przodzie. Nieznajomy spojrzał mu prosto w twarz i teraz zobaczył, te jarzące się szkarłatem oczy.
- Proszę... - Rozległ się głęboki, jednak delikatny głos zza regału. - Nie straszcie tak naszego przyjaciela. - dopowiedział głos i w tym samym momencie zza regału wyłoniła się nowa postać. Był to dość wysoki mężczyzna, ubrany w prosty strój, biała koszula z idealnie wyprasowanym kołnierzykiem, czarne spodnie i eleganckie buty. Jego twarz była piękna, idealnie zarysowane kości policzkowe, pełne usta i kształtny nos. Jego przypominające złoto włosy były idealnie zaczesane do tyłu. Jednak to jego oczy przykuwały największa uwagę, tęczówki były niesamowicie błękitne, niemal białe, nikt nie może się poszczycić takimi oczami.
- Co takiego Cię do mnie sprowadza Salvatorze? - Dodał blondyn i odłożył delikatnie na stół księgę, którą trzymał w dłoni.
- Problemy Cameron i to ogromne...- Odpowiedział Salvator i delikatnie podszedł do Camerona spoglądając mu ze strachem w oczy. - Sądziłem, że uda mi się rozwiązać tą sprawę samemu, ale waga tej sytuacji jest globalna. - Dodał Salvator.
- Z tego co wiem, mój drogi przyjacielu, wyraziłem się chyba dość dokładnie, odnośnie tego, że jak coś się dzieje, masz załatwić to tak, żeby mnie w to nie mieszać. - Powiedział Cameron i spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Mam aktualnie inne, ważniejsze rzeczy do roboty. - dodał i podszedł do regału, z którego wyciągnął nową księgę i dorzucił do stosu, który uformował się na stole.
- Wiem, jednak w tym przypadku, byłem zmuszony przyjść do ciebie. - Odpowiedział Salvator i przełknął gulę w gardle. - Allera była widziana w Berlinie. - powiedział na głos Salvator i spojrzał na kolejna księgę, którą Cameron ułożył na stosie.
Blondyn jednak tylko wzdychnął i z powrotem spojrzał na Salvatora.
- Mój drogi, Allera nie będzie przecież ukrywać się całe życie, to, że ktoś ją gdzieś zobaczył, nic nie znaczy, sam dobrze wiesz, że ona w jednym miejscu długo nie wytrzyma, naprawdę często ktoś ją gdzieś spotyka, jednak po każdym takim incydencie nasza znajoma ponownie zapada się pod ziemię. - Odpowiedział blondyn i podszedł do biurka, po czym usiadł na fotelu znajdującym się za nim. - Dlatego jeżeli to wszystko, to byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś już sobie poszedł, mam jeszcze trochę pracy. - Dodał Cameron i odparł swoją głowę na złożonych dłoniach.
- No właśnie... - Odpowiedział Salvator - Jest coś jeszcze. Veronica opuściła Paryż. - Dodał i spojrzał na Camerona. Blondyn momentalnie zastygł, wszystkie mięśnie na jego twarzy zastygły w bezruchu a jego spojrzenie martwo utknęło gdzieś na którymś regale. Czas wydawał się zatrzymać, nawet ochroniarze zdawali się delikatnie spiąć. Salvator chciał dodać coś jeszcze, jednak w momencie, w którym już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, Cameron z nieziemską prędkością znalazł się przed Salvatorem i złapał go za szyję, po czym z niewiarygodną siłą cisnął nim o ścianę. Huk jaki wydobył się po zderzeniu ściany z Salvatorem wypełnił cały pałac, natomiast w samej ścianie pojawiło się wielkie wgniecenie. Sam Salvator pomimo swojego wieku i ogromnej wytrzymałości, został dość mocno ogłuszony. Cameron jednak tym razem patrzył na swojego gościa ze wzrokiem pełnym niepokoju i złości. Odszedł od Salvatora i stanął podpierając się rękami o biurko.
- Wezwij Ravenę i Denowa, mają się znaleść tutaj jak najszybciej! - Krzyknął i podszedł do drzwi powiadamiając wzrokiem ochroniarzy, że mają podążać za nim. - Bez swojego rodzeństwa nie zacznę działać. - Dodał i w eskorcie opuścił bibliotekę, pozostawiając ogłuszonego Salvatora w gruzach pod ścianą.

————————————————————————————

Cześć wam, jeżeli komuś udało się dotrwać do końca, byłbym bardzo wdzięczny za opinię dotycząca tego 1 rozdziału😁😁 to opowiadanie jest moim najstarszym i zdecydowanie najbardziej rozwiniętym, ostatnio udało mi się je wykopać z rodzinnego domu i postanowiłem na początek opublikować 1 rozdział.

Będę bardzo wdzięczny za opinie, styl i poprawność pisowni jest jeszcze na etapie sprawdzania. Dość na szybko przepisywałem ten rozdział, jednak jeżeli pojawi się coś dalej, to będzie to na pewno lepsze jakościowo. 😇😄

PrawdaWhere stories live. Discover now