Złotogłów

794 66 5
                                    

Gdy wszystkie ptysie zniknęły, oboje stali w mieszkaniu Hermiony w niezręcznej ciszy.

Hermiona chciała porozmawiać o tym, co się między nimi dzieje, ale nie była pewna, jak poruszyć ten temat, nie wprawiając się w zakłopotanie.

Draco chciał, żeby zrobiła więcej kremowych ptysiów i planował, jak najlepiej ją do tego nakłonić.

- Więc - zaczęła Hermiona.

- A więc - powtórzył Draco.

- To niezręczne - wymamrotała Hermiona, wracając z powrotem na kanapę, próbując oczyścić powietrze.

- Tak, więc jak chcesz spędzić walentynki? - zapytał Draco, siadając na kanapie z wystarczającą ilością miejsca między nimi. Wiedział, że bycie obok niej, dotykanie jej, nikomu nie wróżyłoby dobrze.

- Na temat ostatniej nocy – zaczęła znowu Hermiona.

- To się nigdy nie wydarzyło – przypomniał. Naprawdę nie chciał rozmawiać o pocałunku, który prawdopodobnie można by uznać za jego najlepszy pocałunek w życiu – zdecydowanie w pierwszej trójce, to na pewno.

- W takim razie na temat tego co się stało przed chwilą. - Hermiona spróbowała ponownie. Zamierzała porozmawiać o napięciu między nimi, nawet gdyby musiała przywiązać go do krzesła, żeby to z niego wydobyć. Obraz, który pojawił się w jej umyśle, sprawił, że zaczęła się wiercić na krześle. Nie powinna mieć takich niegrzecznych myśli w takiej chwili jak ta.

- Lubię ptysie, jeśli nie zauważyłaś. Polizałaś je. Teraz musisz zrobić więcej. - Nalegał, ignorując rzeczywisty problem, o którym wiedział, że ​​chciała porozmawiać. Trudno było zignorować napięcie seksualne – nie był na tyle naiwny, by sądzić, że między nimi nie było żadnego, po tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch dni, wiedział lepiej – jeśli nadal będzie chciała o tym mówić.

Czy nie lubił jej, bo nie gadała jak wszystkie inne dziewczyny? Naprawdę zabijała niektóre ze swoich lepszych aspektów.

A dlaczego to było coś złego? Czy nie powinien uważać jej za nieatrakcyjną? Być przez to obrzydzonym?

- Więc ptysie, idź zrobić więcej – wypalił, próbując pozbyć się zagadkowych myśli.

- Słuchaj, nie jestem jakimś skrzatem domowym, któremu możesz rozkazywać. Jeśli chcesz ptysie, możesz je zrobić sam. - Hermiona jęknęła.

- Cóż, może zagramy w grę? - Draco zmienił temat. Namiętne spojrzenie w jej oczach sprawiło, że coś w nim zaiskrzyło i naprawdę potrzebował jej, by ograniczyła te działania, jeśli miał przezwyciężyć to, co było między nimi.

- Grę? - zapytała Hermiona. Wiedziała, że ​​powinna być na niego zła i wygłosić jakąś tyradę, ale on zawsze potrafił zmienić tor jej myśli.

- Tak, zagrajmy w grę. Są Walentynki i na pewno nie chcę wracać do domu do mamy. Nie widzę, żebyś szykowała się na randkę. Więc zagrajmy w grę dla zabicia czasu.

Nie podobało jej się, że wyrzucił jej w twarz brak randki w święto miłości, ale jednocześnie nie mogła zrobić nic gorszego niż spędzenie nocy z przystojnym facetem.

Nikt nie musiał wiedzieć, że grali tylko w grę. Mogła powiedzieć Lunie i Ginny, że spędziła wieczór z bardzo atrakcyjnym, bardzo inteligentnym, namiętnym mężczyzną.

Nie musieli wiedzieć, że to Draco Malfoy. Nie musieli też wiedzieć, że naprawdę myślała o nim te wszystkie rzeczy.

– Jasne, gra – potwierdziła. Musi być jednak haczyk, był dość ugodowy – bardzo ugodowy, jeśli wziąć pod uwagę, że był Malfoyem – więc musiał czegoś chcieć. - Jaki jest haczyk?

Kwiaciarnia SherwoodWhere stories live. Discover now