Rozdział 7

514 77 14
                                    

Chapter Text

Jestem w domu, kiedy decyduję się otworzyć kolejny post. Ręce trzęsą mi się niemiłosiernie. Chcę skończyć to wszystko i pobiec do Louisa.

Jest 17.05.2012 rok

Ukradli mój telefon, kiedy próbowałem powiadomić mamę, że chcę wrócić do domu, bo kiepsko się czuję. Wykradli z niego wszystkie zdjęcia i przerobili je. Są na Facebooku. Każde zapieczętowane męskim przyrodzeniem, prezerwatywą, lubrykantem lub wielkim AIDS z różnymi dopiskami. Czasem jestem też Drag Queen. Parę dni temu ktoś je zgłosił i zostały usunięte. Nie dbałem o to, kim jest ta osoba.

Pewnego dnia Olimpia podeszła do mnie, popychając Sheilę i Samuela. Nawet nie zdążyłem wspomnieć, że Samuel był moim przedszkolnym przyjacielem. Już nie pamiętam jak się rozstaliśmy.

Olimpia nic nie mówiła, za to Sheila zaczęła się jąkać.

- Louis... Ja... Um... Przepraszam za moją imprezę... Nie chciałam robić scen... i... um... naprawę byłeś mile widziany. Moja siostra dostała później nieźle po dupie, więc... to tak. - Nie bardzo wiedziała jak skończyć, więc tu się zatrzymała.

- A ja zadbałem o usunięcie zdjęć z facebooka - dodał Samuel. - I odzyskałem twój telefon.

Podał mi komórkę, a ja popatrzyłem na tę dwójkę z wdzięcznością. Wtedy Olimpia przecisnęła się przez nich.

- Louis, skarbie, jesteśmy po twojej stronie. Nie przewiduję, że to piekło się skończy, ale przynajmniej masz nas. Jeszcze miesiąc szkoły. To jednak plus, prawda?

Wiedziałem, że tak naprawdę nie wiedzą o wszystkim, co przeżyłem, a ich wiedza o prześladowaniu mnie ogranicza się do postów na Facebooku i popychania na korytarzu, ale byłem wdzięczny i potrzebowałem wiedzieć, że mogę się kogoś trzymać, w razie samotnych przerw. Wciąż pozostawały sytuacje kiedy nie byli w pobliżu, ponieważ cała trójka chodziła do innej klasy, a Zayn, Liam i Niall wykorzystywali to we wszelaki sposób. Jednak coś we mnie drgnęło. Może to cień nadziei?

NEXT POST →

Jeśli teraz wszystko będzie lepiej, Louis, to ogromnie się cieszę.

Przełykam ciężko ślinę i na chwilę oddycham z ulgą. Wiem, że to nie koniec i że tak naprawdę nic się nie zmieniło, ale pierwszy raz od bardzo dawna widzę wesoły wpis.

Jest 24.05.2012 rok

Siedziałem na lekcji historii, gdy nagle...

ŁUP!

Coś lub ktoś mnie uderzył i spadłem razem z krzesłem na podłogę. W klasie zrobiło się zamieszanie, wszyscy wybuchli śmiechem a Pani A. spojrzała na mnie z diabełkami w oczach.

- Co ty wyprawiasz, Tomlinson?! - krzyknęła. - Wyjdź z klasy! Natychmiast!

Byłem tak przerażony i upokorzony, że nie mogłem się ruszyć.

- Nie zrozumiałeś mnie?!

Dlaczego mu to robiła? Nie zauważyła, jak go traktują?!

- Wynocha mała cioto!

- Nie chcemy cię oglądać, pedale!

- Przeszkadzasz w lekcji, obciągaczu!

- Ciepły chłopiec będzie płakał!

Rzucali obelgi na głos, bez żadnych ograniczeń, a Pani A. słuchała tego i nic nie powiedziała. Trzymała lewą rękę zawieszoną w górze, a palcem wskazywała drzwi. Pozbierałem swoje rzeczy i wyszedłem. Pożegnały mnie salwy śmiechu i wyzwiska, ale nikt nic nie zrobił. Znowu.

Pointless •complete•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz