Rozdział 2

268 14 7
                                    

Siemka 

Stwierdziłam, że jednak będę wrzucać kolejne rozdziały co niedziele, więc trochę późno, ale jest. Po za tym trochę się nudzę, bo akurat zachorowałam na święta trochę Sadgi

Życzę wszystkim miłego czytania i wesołych świąt!!! Mam nadzieje, że się wam spodoba <3

***

Leżałem w sali sam. Erwin już dawno wyszedł. Postanowiłem zadzwonić do Hanka. Nie do końca wierzyłem w słowa Knucklesa. Chciałem nie wierzyć. Wydawały się jednak wypowiedziane prosto z serca. On nie wyglądał jakby kłamał, ale czy na pewno? Ostatnio bardzo często zadawałem sobie to pytanie. 

Pierwsze połączenie- nie odebrane. 

Drugie połączenie- brak sygnału. 

Po trzecim nieodebranym połączeniu od Hanka zrezygnowałem. Co jeżeli Erwin miał racje? Od dawna z Hankiem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Czy on naprawdę wybrał jakąś dupę ode mnie? Do sali wszedł medyk patrząc się w jakiejś papiery.

-Dzień dobry, Panie Gregory możemy już pana zwolnić z pobytu w szpitalu. Tylko musi pan tu podpisać- powiedział lekarz przysuwając do mnie jakiś dokument. Nie czytając zawartości podpisałem.

-Dobrze za chwile przyjdzie pani pielęgniarka z wózkiem- dodał po czym opuścił pomieszczenie.

Wybrałem numer do mojego syna, który od razu odebrał.

-Jak się czujesz tato?- od razu usłyszałem z za słuchawki.

-Dobrze, zaraz wychodzę- zacząłem.

-Dobra już jadę- przerwał mi młody Montanha i rozłączył połączenie.

Zaraz po tym do sali weszła przepiękna blondynka pchająca czarny wózek inwalidzki.

-Dzień dobry- przywitałem się, kiedy przystawiła mi wózek pod moje łóżko.

-Dzień dobry- odpowiedziała, gdy zacząłem wsiadać na wózek.

-Jak pani minął dzień?- zapytałem obserwując jej każdy ruch.

-Dobrze- odpowiedziała nie zwracając uwagi na to, że się jej przyglądam- Czy odbierze ktoś pana?- kontynuowała.

-Tak mój syn- odpowiedziałem pewnie- Aaa.. Może chciałaby pani gdzieś się ze mną wyrwać po pracy?-  zapytałem patrząc się blondynie prosto w oczy.

-Panie Montanha nie mam zamiaru być pana kolejnym kontaktem zapisanym jako ,,fajna dupa" więc odpowiedź brzmi nie!- odparła pewnie i wyszła zostawiając lekko uchylone drzwi.

Fakt trochę to zabolało, ale warto było spróbować.

Wyjechałem wózkiem przed szpital, gdzie czekał na mnie Aleks.

-Hej- przywitałem się i podjechałem do jego radioli.

-Hej tato- również się przywitał wysiadając i podchodząc do mnie- Szef powiedział byś sobie odpoczął po wypadku- zaczął pomagając mi wsiąść i wkładając wózek do bagażnika.- Gdzie cię podwieźć? Dom?- dodał wsiadając.

-Burger. Tam miałem jechać od początku. Jestem głodny.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Okej- dodał pod koniec i skierował pojazd w stronę restauracji. Droga minęła w ciszy. Moja relacją z synem nie była jakaś wyśmienita chociaż pracowaliśmy w tej samej jednostce. No cóż nie dziwie się skoro początkowo nie wiedziałem, że mam syna.

-Wiesz co tato ja Cię odstawie i pojadę, bo umówiony jestem- zaczął niepewnie Aleks kiedy prawie podjeżdżaliśmy po burger shota.

-Z kim?- zapytałem zaciekawiony.

Obsesja | Morwin |Where stories live. Discover now