//13//

186 14 13
                                    

~Kageyama~

Codziennie odwiedzałem Hinatę by mieć pewność, że wszystko z nim w porządku. Niby dostawał te leki, ale dalej bałem się, że znowu coś się stanie i nie będę w stanie mu pomóc.
Na szczęście po kilku dniach został wypisany, na jego twarz wrócił niewymuszony uśmiech, a błysk w oku nie znikał. Cieszyłem się takim obrotem spraw, ale...dalej nie miałem pojęcia co zrobić z uczuciami, jakie go niego żywiłem.

***

Dzisiaj w końcu nastał dzień, w którym rudzielec wraca do szkoły, dzięki czemu miałem świetny humor, i cały czas go wypatrywałem.
O dziwo ani go nie zauważyłem, ani na niego nie wpadłem na żadnej przerwie. Po zakończeniu lekcji wyszedłem z sali i szybkim krokiem udałem się w stronę sali gimnastycznej.

Idealnie w drodze do niej zauważyłem Shōyō, który zatrzymał się i pomachał do mnie. Uśmiechnąłem się, a gdy znalazłem się obok niego, wpadliśmy razem na salę, a wzrok wszystkich obecnych padł na nas.

- W końcu jesteśmy w komplecie, chłopaki! Miło was znowu widzieć na treningu - powiedział Asahi.

Wszyscy się do nas ciepło uśmiechali, o dziwo nawet Tsuki.
I gdy myślałem że to jest najdziwniejsza rzecz tego dnia, Daichi powiedział:

- Uznałem, że jest to dobry moment żeby wam wszystkim powiedzieć, tak więc - złapał Suge za rękę - ja i Koushi jesteśmy razem.

Chyba nikt nie spodziewał się takiego wyznania, bo wzrok każdego padł na ich dwójkę. Hinata szarpnął mnie za rękaw bluzy i powiedział na tyle cicho, bym tylko ja usłyszał:

- Nie wiem dlaczego, ale się tego spodziewałem.  Zawsze coś ich do siebie ciągnęło.

Spojrzałem na rudowłosego, który ruszył się z miejsca i zaczął gratulować świeżo ujawnionej parze. Tak więc zrobiłem to samo, a za nami poszła cała reszta drużyny. Po chwili odezwał się Suga.

- Dziękujemy! Szczerze mówiąc, martwiliśmy się jak to odbierzecie, dlatego siedzieliśmy cicho i...

- Nie mieliście się czym martwić, miłość nie wybiera. Poza tym to, że jesteście obydwoje facetami nic nie zmienia - wyrwało mi się.

Wszyscy odwrócili się w moją stronę, a ja zdałem sobie sprawę, co właśnie powiedziałem. Mój wzrok padł na Hinatę, nasze spojrzenia się spotkały i poczułem, jak palą mnie policzki.

- Takich słów od ciebie Kageyama nikt się nie spodziewał - zaśmiał się Kei, obracając piłkę w dłoniach.

- CO JA WŁAŚNIE POWIEDZIAŁEM?? - krzyczałem do siebie w myślach.

~Hinata~

Odruchowo po słowach Kageyamy utkwiłem w nim wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Poczułem wiele emocji naraz, ale zyskałem dzięki tym słowom większą nadzieję. Może jednak ja i Kageyama...
Wtedy czarnowłosy się odwrócił a Tsukishima zaczął coś do niego mówić.

Dalej wpatrywałem się w niego. Widziałem jego profil. Lekko zaczerwienione policzki, lśniące oczy i niesforne włosy opadające na twarz.

- Od jak dawna spoglądałem na niego w ten sposób? - pomyślałem, próbując sobie przypomnieć.

Daichi klasnął w dłonie, stanął na środku sali gimnastycznej i powiedział:

- Ale pamiętajcie, dalej jestem waszym kapitanem, także nie obijajcie się! Kageyama i Hinata, przyszliście trochę później, także idźcie się przebrać i zaczynamy trening.

Skinęliśmy głowami i skierowaliśmy się do szatni.
Podczas przebierania próbowałem opanować wzrok i nie kierować go na Kageyame, ale bezskutecznie.
Odwróciłem się do niego plecami, a gdy skończyłem przebieranie, wyszedłem jako pierwszy z szatni i rozpocząłem trening.

~Time skip~

Tak jak zawsze, ja i czarnowłosy zostaliśmy sami na sali. Od wyjścia ostatniej osoby minęła godzina, a oznaki kilkugodzinnego wysiłku dały się we znaki.

- Kageyama, wystaw mi! - krzyknąłem, chociaż już od kilku minut szło nam coraz gorzej. Przydałaby się przerwa, ale uparcie nie chciałem się na nią zgodzić.

Chłopak pokręcił głową ale zrobił tak, jak chciałem. Piłka poszybowała w górę. Zacząłem biec, a gdy znalazłem się w odpowiednim miejscu, oderwałem nogi od ziemi i znalazłem się w powietrzu. Uderzyłem z całą mocą w piłkę, która z hukiem uderzyła o parkiet.

Gdy jedną nogą dotknąłem podłogi, poczułem wirowanie w głowie. Straciłem równowagę. Nie miałem czym zamortyzować upadku, więc po prostu przygotowałem się na bolące spotkanie z parkietem.

- Hinata, debilu! - Krzyknął czarnowłosy, który w ostatnim momencie zdążył mnie złapać.

Spojrzałem zdziwiony w jego niebieskie oczy. Dalej mnie obejmował, chociaż byłem w stanie już złapać równowagę. Dopiero teraz zajerestrowałem kilka rzeczy.

Jego ręce obejmujące mnie w pasie.
Ciepło, które od niego biło.
Zapach potu i żelu pod prysznic.
Szybkie bicie mojego serca.

Otworzyłem usta jakbym chciał coś powiedzieć, ale zrezygnowałem.

- Wszystko okej, Hinata? Nic ci nie...- nie dałem mu skończyć.

Złapałem go za koszulkę, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Poczułem słodki smak jego ust, które zresztą były zaskakująco miękkie, i świetnie dopasowały się do moich.

Gdy po chwili zdałem sobie sprawę co właśnie zrobiłem, szybkim ruchem odsunąłem się od niego, zasłaniając twarz ręką.

- J-ja p-przepraszam. Nie chciałem tego zrobić - okłamałem go, wpadając w panikę.

Do moich uszu dotarł nierówny, szybki oddech Tobio, ale dalej nie umiałem podnieść na niego wzroku.

- Nie chciałeś? Hinata... - Kageyama ruszył w moją stronę, a moje przerażenie wzrosło. Nie bardzo myślałem co robię. Złapałem swoją torbę, która leżała pod ścianą i wybiegłem z sali gimnastycznej.
Słyszałem za sobą dalej swoje imię, ale nie zatrzymałem się nawet na sekundę.

Właśnie zniszczyłem wszystko, co do tej pory zbudowaliśmy.

√Ten ostatni raz√Kagehina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz