day one: gifts

643 31 12
                                    





— CO TO MA ZNACZYĆ?

Głos Tom'a był jak zawsze pozbawiony wszelkich emocji. Obojętny na wszystko, a nawet jeśli nie, to sprytnie to ukrywał. Czerwony pakunek z zieloną wstęgą znajdował się właśnie w jego dłoniach, a ten nie wiedział nawet, jak na to zareagować. Święta stanowiły dla niego zagadkę, pomimo długiego życia w Hogwardzie wciąż ich nie rozumiał.

— Prezent dla ciebie Tom. Nie wiedziałem zbytnio co mogłoby ci się spodobać, więc wybrałem intuicyjnie.

Ślizgon uniósł brew, oglądając pakunek z każdej strony. To wszystko było takie inne oraz niecodzienne, a na dodatek on nie miał nic w zamian. Ba! Nawet nie przeszło mu przez myśl, że cokolwiek dostanie w te święta lub, że będzie musiał wykazać się w tym czasie inicjatywą w kwestii prezentów.

— Ja nic dla ciebie nie mam.

— W porządku.

Nie brzmieli na złych bądź smutnych z tego powodu, wręcz jakby właśnie tak powinno być.

Święta były dziwne, szczególnie dla nich. Harry pamiętał jedynie te zza drzwi schowka, a Tom pustą szkołę, kiedy każdy rozjeżdżał się do swych rodzin.

Samotne święta im pasowały... Jednak czy nie lepiej było spędzić je razem?

— Nie żebym poganiał, ale otwórz to w końcu.

Wymienili się tylko spojrzeniami, aż w końcu papier z opakowania zaczynał znikać. Szelest roznosił się po pokoju życzeń, a kiedy opadł całkowicie na ziemię, nastąpiła cisza. To było nieco niekomfortowe, szczególnie dla Harry'ego, który poprawiał co rusz okulary, na zmianę z wykrzywianiem palców w prawej dłoni.

— Och... A więc naprawdę go kupiłeś? — delikatne zaskoczenie w monotonnym, ale i przyjemnym glosie Tom'a wydawał się do niego zupełnie nie pasować. Tym bardziej, Potter nie spodziewał się usłyszeć takiego zdania. Właściwie bardziej obstawiał wyśmianie niż pochwałę bądź cokolwiek pozytywnego. Zrobił krok w stronę chłopaka i wypuścił przez usta wstrzymane powietrze.

— Tak. Mam nadzieję, że ci się podoba. — ujął spojrzeniem twarz Riddle'a, po której niestety nie mógł nic wyczytać. Rysy nie układały się w żaden znany mu schemat, więc pozostawało tylko poczekać moment, by ten wykrzesał z siebie jakąś kąśliwą uwagę na temat koloru czy też zdobienia. O dziwo nic takiego dosłownego nie miało miejsca, o czym dowiedział się, gdy tylko ich wzrok się połączył.

— Co prawda nie jest to oryginał... No i kolor kamienia jest inny, chociaż zakładam, że właśnie o to ci chodziło. — głośne westchnienie Harry'ego przerwało wypowiedź chłopaka, przez co niezadowolony syknął coś pod nosem. — To jednak nie sprawia, że mi się nie podoba... Więc przestań już się dąsać i zaakceptuj fakty.

— Spodziewałem się tego, ale wciąż trochę boli. — Uśmiechnął się nieco i przybliżył się do Tom'a jeszcze bardziej. Teraz dzieliły ich tylko trupio-blade dłonie trzymające sygnet w palcach. Mienił się on zielenią i pobłyskiwał srebrem... Albo czymś co je złudnie przypominało.

W oczach Harry'ego był piękny, lecz dla Tom'a stanowił on jedynie odbicie tęczówek chłopaka przed nim. Nic więcej, a tym bardziej, nie mogło mu to wynagrodzić straconego niedawno pierścienia rodowego. Postanowił jednak, że lepiej będzie, gdy chociaż spróbuje się z niego cieszyć.

Okazało się to oczywiście cięższe niż przypuszczał, gdyż radość nie była jego mocną stroną, lecz Harry nie narzekał... Jak zawsze z resztą.

I między innymi dlatego zaproponował mu romantyczną kolację w ramach prezentu, którego nie przygotował. A jak wiadome było Tom i wszelka romantyczność nie szła w parze, lecz ten jeden raz w roku nie stanowiło to zbytniego problemu.

W końcu Riddle był naprawdę dobrym aktorem.

[✔] 𝐓𝐎𝐌𝐀𝐑𝐑𝐘 𝐖𝐄𝐄𝐊 𝟐𝟎𝟐𝟐Where stories live. Discover now