17. Wyjazd Alberta

118 25 9
                                    

Od rozmowy z dziadkiem, zaczęłam wstawać wcześniej. Od tygodnia nie mogłam spać dłużej niż do szóstej nad ranem, dlatego i dziś nie zwlekałam. Zresztą dzięki temu mogłam zrobić więcej i dać odpocząć wcześniej swoim asystentom. Oni z kolei nawet nie wiedzieli, że przychodziłam do gabinetu całą godzinę przed nimi. Zapewne gdybym to powiedziała, mieliby mi za złe, że dotąd milczałam na ten temat. Mimo to wolałam zacząć pracę sama w ciszy.

Gdy szłam po pogrążonym w milczeniu korytarzu, nie spotkałam nikogo na swojej drodze. Wszyscy jeszcze spali, albo dopiero przygotowywali się do pracy, dlatego bez zatrzymania, udało mi się dotrzeć do pałacu dziadka. To tam miałam swój gabinet, jako że tam tak bezczelnie królowa nie mogła się panoszyć. Jedynie dlatego nie przeniosłam się go do mojego i Jacoba pałacu.

Już miałam wejść do środka, gdy dopadła mnie pokojówka z pałacu królowej. Była zdyszana i z nerwów chwyciła mnie za ramię, powstrzymując przed wejściem do gabinetu. Jakby to coś było ważniejsze od wszystkiego innego, w tym etykiety. W końcu służba, która nie służyła pewnej osobie nie mogła jej dotykać. To było coś, co istniało od czasów panowania trzeciego cesarza, czyli od ponad trzystu lat.

Ale zdarzało się, że służba musiała dotknąć kogoś, by na przykład powstrzymać tę osobę przed czymś. Zupełnie tak, jak teraz...

- Księżniczko!

- Weź głęboki wdech, nie musisz się śpieszyć – powiedziałam dotykając jej ręki. – Spokojnie, oddychaj i dopiero wtedy mi powiedź.

- Nie ma czasu – wydyszała, kręcąc głową. Spojrzała na mnie z desperacją. Chwilę siłowała się ze sobą, nim zdołała kontynuować. – Musimy się pośpieszyć, księżniczko. Nim zniknie!

- Kto?

- Książę Albert!

Zmarszczyłam brwi. Gdzie niby miałby zniknąć? Przecież od dawna siedział cicho, czekając na rozkazy. Nawet bez większych problemów pomagał ojcu i znosił królową, której krzyki słychać było wszędzie. Była dalej wkurzona, że jej syn nie pomógł jej w tak kluczowym momencie. Co więcej – po tej rozmowie z dziadkiem, przyszedł do mnie i oznajmił, że mam rację. Czego doświadczyła pokojówka królowej.

Albert powiedział, że nie chce na razie narzeczonej. Mógł dalej być pochłonięty zdradą swojej kochanki i uznać, że tak będzie lepiej. W końcu przerwa była konieczna dla każdego. Szczególnie, gdy ktoś, komu ufaliśmy, perfidnie nas zdradził.

Więc uzyskałam pewność, że na razie Albert nie zamierzał brać narzeczonej. To było dla mnie i Jacoba bardzo dobre wyjście. Nawet miałam to uczcić, chociaż nie wiedziałam dlaczego było to dla mnie tak ważne. Ani z jakiego powodu cieszyłam się do tego stopnia z jego decyzji.

- Spokojnie. Gdzie miałby zniknąć? Poszedł ćwiczyć, trenować lub uczyć się? A może dziadek lub ojciec gdzieś go wysłali? – spytałam, dopytując się pokojówki.

Moje serce przyśpieszyło z nerwów.

- Nie, księżniczko – pokojówka znów pokręciła głową z desperacją w ciemnych oczach. Odetchnęła głęboko. – On wyjeżdża. Książę Albert właśnie pakuje swoje rzeczy. Królowa powiedziała przy tym coś, że musi tam dojechać, nim ktoś zauważy, gdzie jedzie. Ponoć wszyscy mają siedzieć cicho i nigdy nie mówić dokąd książę zmierza. Tylko ci zaufani wiedzą.

- Prowadź!

Pośpiesznie ruszyłam za pokojówką, podciągając do góry luźną, niebieską sukienkę. Pomimo tego, że utrudniała bieg, byłam wprawiona i wiedziałam, jak ją chwycić by za bardzo nie przeszkadzała. Dlatego bez trudu dotrzymałam kroku pokojówce. A ta kierowała się w stronę opuszczonej stajni.

Zabiorę wam wszystkoWhere stories live. Discover now