Rozdział 4

527 10 0
                                    

Spoglądałam na Matheo z  zainteresowaniem. Siedząc na jego kolanach w dosyć intymny sposób, nie czułam się zapewnie.
Nigdy nie miałam tak bliskiego kontaktu z żadnym mężczyzną, a teraz siedziałam okrakiem na na nim.
Spojrzałam się na jego twarz. Gdy spoglądaliśmy sobie w oczy w padłam na dość głupi pomysł ale chciałam się w tym momencie zabawić.

Nachyliłam się nad chłopakiem i szepnęłam, ocierając swoje wargi o jego płatek ucha.

- Matheo co ty wyprawiasz...? - zapytałam szeptem.

W pewnym momencie poczułam na swoich odkrytych udach dość mocny uścisk, spojrzałam się w tamtym kierunku i w trzymałam oddech. Jego ręce spoczywały na moich udach, nie mogłam oderwać od nich wzroku były takie męskie, silne, a te pierścienie spoczywające na jego palcach były obłędne. Poczułam jak jego dłonie zaciskały się coraz mocniej na moich udach. Jęknęłam w pewnym momencie.

- Nie igraj ze mną Charlotte.- odpowiedział z chrypką. Spojrzałam się na niego. Z zadziornym uśmieszkiem.

- Dlaczego..? Lubię się bawić Matheo. - powiedziałam i delikatnie uniosłam się żeby opaść na jego kroczu.

Wstrzymałam oddech wyczuwając wrzód w jego spodniach. Czułam jak moje ciało przeszywa prąd.

- Doprowadzasz mnie do szału - odpowiedział Matheo z westchnieniem.

Po czym dość mocnym ruchem złapał mnie za pośladki z ciskając za nie, że napewno będę mieć na nich siniaki w postaci jego dłoni. Przyciągnął mnie do siebie ocierając się przy tym jego kutasem o moją cipkę.

Jęknęłam dosyć głośno, chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.

-Matheo..proszę nie przestawaj- jęknęłam kolejny raz.

- Nie zamierzam, chce żebyś to ze mną osiągnęła swój pierwszy orgazm chociażby miałoby być to w taki sposób.

Mój oddech przyspieszył. Zaczęłam sama nadawać tempa i ocierałam się o jego kutasa z taką intensywnością. Byłam tak blisko, Matheo też wiedział, że zaraz dojdę, w pewnym momencie zatrzymał mnie dociskając moje krocze do swojego. Spojrzałam się na niego sfrustrowana.

- Matheo! - krzyknęłam, chciałam tego, potrzebowałam.
- Poproś - powiedział z chrypką w prost w moje usta.

Spojrzałam się na niego w szoku. W pewnym momencie oprzytomniałam. Wstałam pośpiesznie  z jego kolan, szybko oddychając jakbym przebiegła maraton.

- Nigdy więcej, nie dotkniesz mnie, to nie powinno się wydarzyć. - zaczęłam gadać jak opętana.

Gdy dopiero skończyłam, spojrzałam się na niego. Oniemiałam, oddychał dość szybko, spoglądał na mnie zaciskając usta tak mocno, a jego oczy pociemniały jeszcze bardziej niż to jest możliwie.

Gwałtownym ruchem podniósł się, w dwóch krokach znalazł się koło mnie. Złapał mojej szyi i docisnął do okna. Moja głowa odbiła się od okna. Czym spowodowała mroczki przed oczami. Spojrzałam się na niego przerażona. Jego pierścienie mocno wbijały mi się w szyję. Nie mogłam złapać oddechu. W tej chwili tak bardzo przerażał mnie Matheo.

- Nigdy więcej tego nie rób, należysz do mnie rozumiesz to!! - krzyknął.

Spoglądał na mnie przez jeszcze chwile. Po czym puścił moją szyję, a ja opadłam na ziemie. Łapałam głębokie  hausty powietrza, dotykając się swojej szyi. Moje oczy nagle zaszły łzami, spojrzałam się na Matheo z dołu. Patrzył się na mnie w milczeniu.

Po czym kucnął. Automatycznie zamknęłam oczy bojąc się, że coś mi zrobi. Poczułam jego rękę na policzku, która wycierała moje łzy.

Otworzyłam oczy, spojrzałam się na niego, jego twarz znów złagodniała. Po czym dotknął mojej szyi i powiedział.

- podoba mi się to.

Po wypowiedzeniu tych słów w stał i wyszedł z przedziału.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Matheo nie wrócił już do przedziały do końca podróży.

Gdy już byliśmy na miejscu musiałam  przejść kawałek i płynąć łódką z pierwszakami. Widok Hogwartu był niesamowity, zapierał w dech w piersiach, nie mogłam oderwać od niego wzroku.

Nie minęło dużo czasu gdy z naleźliśmy się w środku. Od razu zauważyłam starszą kobietą. Z tego co dowiedziałam się przed przyjazdem tu od swoich znajomych to prawdopodobnie Minerwa McGonagall.

Nauczycielka transmutacji i do tego półkrwi. Zaczęła tłumaczyć o domach jakie tu się znajdują. Ja oczywiście za bardzo nie skupiłam się na jej słowach.

Po chwili ruszyliśmy za nią. Przeszłam przez wielkie wrota  i zauważyłam cztery długie stoły, które były już prawie zapełnione przez każdego.

Poczułam na sobie ciekawskie spojrzenia, nic zadziwiającego domyślałam się, że tak będzie.
Zatrzymaliśmy się przy tiarze przydziału.

- Dobrze ja zacznę wyczytywać imiona i nazwiska a wy będziecie podchodzić. - powiedziała ta Mcgonagall.

Z nudzona rozglądałam się po uczniach gdy natrafiłam na parę czarnych oczu, które uporczywie na mnie spoglądały.

- Charlotte Firenzo.

Wyrwana z transu podeszłam do stołka. Po chwili poczułam jak zakładana jest mi tiara.

Charlott Firenzo jesteś bardzo utalentowaną czarownicą. Będziesz bardzo potężna tak samo jak twoi przodkowie. Gdzie Cię umieścić...Ravenclaw ohh tam byś się nadawała napewno..Już wiem...

Po chwili tiara przydziału krzyknęła:

- Slytherin!!!

Przywiązani || 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz