Zebranie rady

106 11 0
                                    

Już po pierwszej godzinie od ataku na muzeum nagłówki zaczęły huczeć. Zwłaszcza, że w ataku znów brali udział uczniowie prestiżowego liceum. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak opinia publiczna zdążyła zadrżeć. W obecnych czasach, po tak wielkiej katastrofie społecznej sprzed ponad roku, wystarczyła mała iskra, aby znów zaczęła się panika.

Misaki czuła jakby grunt osuwał się jej spod nóg. Siedziała przy stole na zebraniu kadry, a jednak czuła się jakby była w innym wymiarze. Kompletnie nie potrafiła się skupić na słowach dyrektora, analizowała wszystkie ostatnie wydarzenia. Szkoła znów będzie na świeczniku i to z jej winy.

Najlepiej to zapadłaby się pod ziemię, żeby już więcej problemów nie wytwarzała. Aizawa widząc, że kompletnie nie słuchała, delikatnie ścisnął jej kolano pod biurkiem. Spojrzała na niego zakłopotana, jakby właśnie zapraszał ją do tablicy, a ona nie zwracała uwagi.

‒ Dziennikarze muszą wiedzieć, że atak nie był na uczniów ‒ Cementoss zabrał głos.

‒ Jak się dowiedzą, że chcieli zabić nauczycielkę to nie będą przychylniejsi – zauważył All Might.

‒ Tego nie muszą wiedzieć, niech myślą, że atak był przypadkowy, tak w końcu twierdzi policja ‒ dyrektor spacerował po stole.

‒ Uczniowie mogą poczuć się zagrożeni przy mnie ‒ Misaki zauważyła.

Chociaż cała jej klasa jasno określiła, że byli gotów walczyć za nią, ona nie chciała ich w to wciągać. To był jej wróg, jej problemy przeszłości, a nie ich. Nie musieli z nikim walczyć, zwłaszcza za nią. Ochrona ich była jej obowiązkiem.

Jak jednak miała ich chronić w momencie, kiedy czuła się tak bezsilna? Wystarczyło, że ich zobaczyła, a ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Do tego Dabi jako nowy przywódca... to wszystko nie mogło się już gorzej potoczyć.

Opadła na stół. Nie musieli być dla niej tacy łagodni, najlepszym wyjściem byłoby wyrzucenie jej ze szkoły, aby sama sobie z tym wszystkim radziła i nie szargała ich reputacji. Jak tak dalej pójdzie, będą mieli powtórkę z przeszłości.

‒ Najlepiej jak odejdę.

‒ Najlepiej będzie jak nie stracimy głowy ‒ dyrektor stanął przed nią ‒ jeśli teraz odejdziesz opinia publiczna może zawrzeć, a tego kult właśnie tego chce.

‒ Narażam całe U.A.

‒ Plus Ultra, Misaki ‒ jakby w ogóle się nie przejmował zagrożeniem. ‒ Dla spokoju naszych uczniów oraz ich rodzin, nie powinniśmy niczego zmieniać, za murami szkoły złoczyńcy nie mają szans cię skrzywdzić.

Miała nadzieję, że ten gryzoń wiedział co robił, bo na razie brzmiał jakby mocno lekceważył sektę. Wiedziała, że tak nie było, bo zależało mu na uczniach i tej szkole, jednak nie sądziła, aby pozostawienie jej na stanowisku nauczycielki było dobrym pomysłem.

Zebranie się zakończyło, wszyscy powoli opuszczali sale. Misaki wyszła praktycznie ostatnia. Myślami nadal błądziła przy temacie zachowania spokoju w obliczu strachu przed sektą. Byli jej najgorszym koszmarem, a teraz na nią polowali.

Objęła swoje ramiona, sama myśl o nich sprawiała, że się trzęsła. Kiedy znów zobaczyła te ich głupie płaszcze, te szaleństwo w oczach, a jeszcze ich nowy przywódca... Dabi wrócił zza grobu, aby ją zabić i spełnić niedokończone dzieło Diamentis.

‒ Misaki ‒ dłoń Aizawy wzięła się znikąd - słuchasz mnie?

‒ He? ‒ w ogóle nie słyszała jak do niej coś mówił. ‒ Przepraszam, zamyśliłam się.

‒ Pytałem czy Hawks się odzywał, wiesz o której będzie?

‒ Nie sprawdzałam ‒ wyciągnęła z kieszeni telefon ‒ napisze mu, że jestem po zebraniu.

‒ Blada jesteś, jadłaś coś od powrotu?

Nie była w stanie. Od ataku w muzeum miała zaciśnięty żołądek i nawet nie zmuszała się do jedzenia. Nawet kawa ledwo przechodziła jej przez zaciśnięte gardło.

‒ Chodźmy na obiad ‒ pociągnął ją za sobą ‒ jak tak dalej pójdzie to sama się zabijesz.

***

Misaki siedziała na kanapie, a zaraz za nią stał Aizawa, nie był w stanie usiedzieć. Chociaż naciskała żeby sama porozmawiała z Hawksem, on nie chciał o tym nawet słyszeć. Sprawy na tyle się rozwinęły, że nie zamierzał udawać, że o niczym nie wiedział. Musiał być na bieżąco nie tylko ze względu na Misaki, ale również ze względu na uczniów.

Hawks siedział naprzeciw i czuł się jak na skazaniu. Misaki miała ważne informacje, które chciała przekazać jak najszybciej i pewnie gdyby nie jej opłakany stan po walce, ta rozmowa byłaby dawno za nimi. Co Dabi takiego jej powiedział? Co odkryła, była jedną z nielicznych, która chociaż w jakimś stopniu znała wroga.

‒ Pamiętasz jak Diamentis stwierdziła, że mają nowego boga, prawda? ‒ Hawks siknął głową ‒ Nie myliła się, Dabi dowodzi cholerną sektą.

‒ CO?! ‒ poderwał się z fotela.

‒ Dodatkowo podkręcili go, nie wiem jak to określić, ale... ulepszyli jego dar i sprawność fizyczną. Jest szybszy i silniejszy, pewnie za sprawą ich chorych eksperymentów.

‒ Cholera, ten czub popierał nauki Staina, jest nieobliczalny ‒ Hawks przeczesał swoje włosy ‒ jako bóg kultu jest cholernie niebezpieczny.

Nie musiał jej tego mówić, widziała to podczas walki. Niebezpieczny to mało powiedziane, on był niczym dzikie zwierze, demon, który nie zamierzał się zatrzymać. Jego cele były najważniejsze i robił wszystko, aby poszło po jego myśli. Dokładnie jak Diamentis.

‒ Mam dziwne przeczucie ‒ oparła się wygodniej, poczuła dłoń Aizawy na swoim ramieniu, jego osoba dodawała jej odwagi ‒ nie wiem czy chcą mnie zabić.

‒ Co masz na myśli?

‒ Dabi nie walczył jakby chciał mnie zabić, bardziej osłabić. Kompletnie nie rozumiem o co mu chodzi.

Jego płomienie były zabójcze, ale dała sobie radę, pomimo jego ulepszonego ciała i daru. Może jeszcze w pełni nie odzyskał sił, chociaż wtedy nie porywałby się na publiczny atak, a może coś go powstrzymało?

‒ Może ona będzie coś wiedziała?

‒ Nie ma takiej opcji ‒ Aizawie nie spodobał się pomysł Hawksa ‒ to zbyt niebezpieczne!

Widział jak bronił Misaki, jak obejmował jej ramiona. Uśmiechnął się, więc to przez niego noc z dziewczyną była pomyłką?

‒ Tutaj ważą się losy świata ‒ zauważył.

‒ Hawks ma rację ‒ Misaki się z nim zgodziła ‒ ona może coś wiedzieć.

‒ Ale może też cię skrzywdzić!

Miał wrażenie, że jako jedyny trzeźwo myślał i nie zaślepiło go zadanie. Tak naprawdę to oni myśleli trzeźwo, a on został zaślepiony uczuciami do Misaki. Nie mógł narażać świata ze względu na nią, jeśli nawet miałaby został skrzywdzona przez Diamentis, to i tak była mała ofiara za uratowanie świata.

‒ Już to robiliśmy, Shinso mnie wyłączy, a ty będziesz obserwować.

Nie chciał się na to zgadzać, nie chciał żeby znów do niej wracała, ale nie mógł jej zabronić. Na szali leżała przyszłość społeczeństwa, to był teraz najlepszy pomysł, aby być krok przed sektą, jednak tak bardzo nie podobał mu się ten pomysł.

Nie chciał jej widzieć znów w tym stanie. Nawet jeśli Diamentis nie skrzywdziła jej fizycznie, to nadal odbijało się to na psychice Misaki. Ta kobieta prawie ją zabiła, gdyby nie pieprzony cud to dawno leżałaby na rodzinnym grobie.

‒ Dobrze, pójdę po Shinso. 

Shards of painWhere stories live. Discover now