Rozdział II

721 39 1
                                    

RozdziałII


PABLO

Będę łysy. Przysięgam, że jeszcze parę tygodni i wyłysieje. Nie dość, że cholerny wypadek Tommasa i dzieciaków sprawił, że połowa rodziny Colettich zniknęła i trzeba ogarniać ten cały burdel z furiatką Rosą na czele to jeszcze...

–Pablooo... Bolą mnie stopy. I plecy. – Camilla. Pocieram palcami bolące skronie. Nie masz litości, mafijny ojcze, nie masz. Czym żem sobie zasłużył na te piekło na ziemi.

–Na miłość, kurwa, boską. Cicho bądź, bo dupa się dowie i też zacznie boleć.

–Jesteś chamski. I nie czuły. I nie wplataj słowa KURWA między miłość boską, Falconi. – parska pod nosem zakładając ręce na brzuch. – Zjadłabym daktyli... I czekoladę. Taką dużą! –Chryste. Zmiłuj się nad moją potępioną duszą. Ja wiem, że Bóg zsyła kobiety dla nas za karę, ale czy ja naprawdę zasłużyłem na taką pokutę?! Daktyle... Cholera jasna z babami i ich zachciankami. Nasza córka będzie jedynaczką. Drugiej takiej jazdy nie wytrzymam.

–Zaraz poproszę Carla, żeby je skombinował. Muszę pojechać z Rosą wieczorem do Publicco. Zostaniesz sama na parę godzin chyba, że chcesz dotrzymać towarzystwa Ninettcie. Patrizia też powinna odpocząć, za parę dni rodzi, a non stop pilnuje matki, żeby tanie zrobiła żadnej głupoty. Wy baby jesteście takie miękkie...

–Ty... – wbija we mnie wkurzone spojrzenie mierząc jednocześnie palcem w moją stronę. – Nie zapominaj się. Pragnę przypomnieć, że miękka baba wyciągnęła was z piekiełka i uratowała dupy. A teraz idzie na wojnę z jakąś psychopatką odcięta od tego co kocha tylko dlatego, żeby Tommaso i reszta...

–NIE! – warczę. – Nie wspominasz o tym. Camilla to nasz dom, aleściany mają uszy. Wypadek jest najlepszym tego przykładem.Pamiętaj, że tutaj nic nie jest kolorowe i powinnaś czasami braćprzykład z donny, że pewne rzeczy trzeba przemilczeć. Dladobra ogółu... Dlatego tego tematu nie poruszasz. I tak niepowinnaś wiedzieć i gdyby nie ciąża to byś nie była świadomacałej tej sytuacji.

Donna... Fiu fiu, ale to brzmi. Coś pięknego. Chyba nikt sięnie spodziewał, że kobieta zasiądzie na tronie piekielnej mafii. Aten cały Caruso czy jak on tam to pewnie kipi, że to nie onprzewodzi, bo przecież jakby Nunzio nie chciał zająć się mafijnąrodzinką to on byłby pierwszy na to miejsce. – Nie wierzę. Zcałej mojej wypowiedzi knypek wyłapał tylko to, że jejprzyjaciółka jest teraz szefową mafii. Zabijcie mnie.

Kręcęgłową z niedowierzaniem i wychodzę z naszej sypialni. Nadalmieszkamy w domu Colettich. Przez całą tą sytuację naszaprzeprowadzka niestety przestała wchodzić w grę. Przynajmniej nachwilę obecną. Jest tyle pieprzonych spraw, które trzeba załatwić.Nigdy bym nie pomyślał, że nadejdzie taki dzień w moim marnymżyciu, że pozostanę tutaj bez Tommasa. I Artura. To kurewskociężkie uczucie. Jeszcze ten dom, który sprawia, że dzieciaki ion co rusz powracają do mojej głowy. Życie jest cholernieprzewrotne. Ale dobrze, że tu zostaliśmy. W innym wypadku Rosy teżjuż pewnie z nami by nie było.

Tylkojej zabrakło by na zawsze...


ROSA

– Jesteśpewna, donna Rosa?

–Ależ oczywiście.Czy wyglądam, jakbym się wahała? – spoglądam na młodądziewczynę, która wydaje się być wręcz przestraszona. W zasadzieja też jestem i tak naprawdę się waham, ale w życiu czasem sąpotrzebne zmiany i odważne decyzje. Może nie zawsze są dla nasłatwe i korzystne, ale trzeba próbować. – Działaj. Mamy małoczasu – siadam wygodnie i czekam, aż kobietka zacznie swojąpracę. Głęboki oddech. Będzie dobrze, Rosa. Musi być. Małezmiany niosą zawsze duże zmiany. Zmieniłaś ducha, teraz zmieniajresztę. Bóg doskonale wiedział co robi zrzucając mi wszystkona barki. Wiedział, że to udźwignę. Każdy człowiek musizmierzyć się z wieloma przeciwnościami tylko po to, aby późniejpotrafić docenić bogactwa jakie otrzyma od niebios. Niestety żyjemyw takim świecie, gdzie docenianie czegokolwiek nie jest modne.Niszczymy wszystko i wszystkich dookoła. Często z własnej głupoty.Często z nienawiści. Przyczyny są różne, ale skutek zawsze tensam.

Poparu godzinach wstaję i przyglądam się sobie w milczeniu.

Donna... Rosa? – jedyne co przychodzi mi teraz do głowy totekst mojego męża. Jezu, kurwa, Chryste.

–Dziękuję ci, Amelio. Wykonałaś kawał wspaniałej roboty –podchodzę do torebki, sięgam po portfel i kładę pieniądze naladzie po czym szeroko się uśmiecham nasuwając przy tym okularyprzeciwsłoneczne na nos i wychodzę z budynku. Towarzyszący mistukot obcasów zdążyłam już przyswoić choć początkowo byłbardzo irytujący. Niestety musiałam nauczyć się ubierać tak, jakna mafijną matkę przystało. Robię kilkanaście kroków i już mamwsiadać do auta, kiedy łapa Carla ściska mój nadgarstek.

–A ty, paniusiu, gdzie? – wybucham gromkim śmiechem. No nie wierzę.Niesamowite wręcz. Ściągam okulary z nosa i ponownie zanoszę sięw głos. – O, kurwa, Rosa?

–To kurwa czy Rosa, Carlo? – wypalam i szczerzę się szeroko. –Zajebiście, co?

–Powiem tak... Oczy wyjdą im z orbit. Niesamowity efekt. Ciekawe cona to Camilla. Pewnie znając jej humorki na zmianę zacznie tobeczeć to się śmiać. Przed wyjazdem z tobą szukałem daktyli.Pojebane te wasze zachcianki w ciąży.

–Nie marudź. Samiec alfa jesteś czy pipa? Dlaczego wy wieczniejęczycie? Faceci... Niby taka silna płeć, a jedna babskazachcianka i wymiękacie. Co za świat. – w odpowiedzi dostajęjedynie przewracanie oczami. – Jedźmy już do Publicco. Mamy małespotkanie do odbycia.

Wsuwamsię na siedzenie pasażera i zatrzaskuję drzwi. Opieram głowę ozagłówek fotela i biorę głęboki oddech. Mój humor potrafizmienić się w ułamku sekundy. Z uśmiechniętaj i żartującejRosy na pogrążoną w zadumie i w głębi duszy zestresowanąRositę. Czeka mnie ciężkie spotkanie i starcie z ludźmi mafijnegoświata. Osuwam się nisko na fotelu i opieram głowę o szybę.

Tęsknię...


 Zanimi wszystkimi. Bardzo mocno. Człowiek całe swoje życie odczuwadziwną pustkę. Często tęskni za tymi, których kocha, pragnie ichce mieć w swoim życiu. Ja jednak na tęsknotę nie mam dużoczasu. Nie mogę nawet usiąść i w spokoju wypłakać całegoswojego bólu i smutku. To zabija. Zabija moją ludzką stronę,która resztkami sił próbuje przedzierać się przed diabła,którym zaczynam się stawać. Boję się... Siebie.

DONNA - ZOSTANIE WYDANA Where stories live. Discover now