8. Senat Nad Ranem

39 1 0
                                    

Króciutka miniaturka, obrazująca pewne wydarzenie w politycznym świecie Coruscant o piątej nad ranem. Występuje tu Obi-WanxBailxBreha. Nie shipuje tej trójki jakoś bardzo, ale wprowadzenie ich relacji jako romantycznej było w tym opowiadaniu konieczne.
ENJOY

W senacie był pewien korytarz, wzdłuż którego ciągnęły się kolejno biura wszystkich najistotniejszych przedstawicieli planet republiki. Za dnia było to miejsca pełne elegancko ubranych, spieszących się w tę czy inną stronę polityków.
O piątej nad ranem, było to miejsce dyskretnie oddalających się ludzi. Niepisana zasada głosiła, by nie zatrzymywać tam nikogo i nikomu nie patrzeć przez ramię, nie sprawdzać, skąd konkretnie wychodzi. Przecież każdy przepracowany człowiek na nocnej zmianie potrzebuje odrobiny przyjemnej rozrywki, prawda?

Anakin był pewien, że inni stali kochankowie z okolicy już doskonale go znają. A może nawet domyślają się, od kogo wychodzi i dlaczego bohater bez strachu tak często ratuje akurat Amidale.
Ale- oczywiście- nikt nic nigdy nie powiedział. Nawet, gdy on i Padmé żegnali się pocałunkiem w otwartych drzwiach, stanowiąc sobą niezłe widowisko dla wszystkich wokół.

Teraz na przykład rycerz w pośpiechu poprawiał na sobie płaszcz, w myślach kalkulując jak zdąży do mieszkania. Obi-Wan wstawał o nieludzko wczesnych porach. Zawsze był w pełni ubrany i rozbudzony, jakby szósta rano była zupełnie naturalnym momentem na pobudkę.
Bardzo utrudniał tym Anakinowi życie, bo zawsze było ryzyko, że nie zdąży wrócić nim jego ex mistrz się obudzi.

Tymczasem jednak zabrał się za dyskretne obserwowanie otoczenia. Wbrew obyczajom, Anakin uwielbiał plotkować o tym, kto jakie ma upodobania. Dawniej robił to z Kenobim, ale obecnie nadal z nim nie rozmawiał ("Przecież jesteś martwy. Martwi łączą się z mocą, nie zawracają innym głowę" *trzaśnięcie drzwiami*) więc zostali mu tylko Ahsoka i Rex. Byli jednak wdzięcznymi słuchaczami, chłonącymi każdą zaskakującą informację. Szkoda tylko, że nigdy nie mieli nic w zamian. Obi-Wan jakimś cudem zawsze potrafił odwdzięczyć się za soczyste ciekawostki równie gorącymi nowinkami.

Tymczasem jednak mijał miejsce pracy Mas Ameddy. Był on zdecydowanie najbardziej…. Różnorodny, w doborze kochanków. Poza chagrianami gustował w ludziach (każdej płci), twilakach (tylko o damskiej biologii), zebrakach (nie był pewien jakich konkretnie), raz czy dwa mignął mu w tych drzwiach również wookie, a plotki wspominały o huttach i tuskenach, ale w to już nie do końca wierzył. W każdym razie tej nocy dzielił się on swoim czasem z przedstawicielem rasy pyków. A więc trzeba ich dopisać do listy… Już nie mógł się doczekać obrzydzonej miny jego padawanki, gdy się o tym dowie.

Był na tyle pochłonięty obserwacją, że dłuższą chwilę zajęło mu wyczucie w mocy, że ktoś za nim podąża.
W pierwszej chwili założył, że znowu zapomniał swojego miecza świetlnego od padmé (zdarzało mu się to zdecydowanie za często), ale nie. Jego broń wciąż wisiała mu przy pasie. Nim jednak zdążył się skupić na tyle, by na odległość wyczuć osobę, stanął przed nim senator Organa.

Nie miał na sobie zwyczajowych, reprezentacyjnych szat. Zastąpiła je dziwnie znajoma, żółta bluza i dresowe spodnie. Na dodatek oversizowe ubranie wyraźnie pokazywało ciemniejsze ślady na jego oliwkowej skórze, w okolicach obojczyka i ciągnące się na bok szyi. Ledwo młodszy mężczyzna pomyślał, że Bail miał chyba żonę, gdy senator przemówił.

-Strasznie przepraszam że cię zatrzymuje, pewnie się spieszysz, ale mógłbyś to oddać Obi-Wanowi?- tutaj potrząsnął trzymaną w dłoni rękojeścią złoto srebrnego miecza- Zwykle sam musi się tu wlec po to, czego zapomniał, ale dzisiaj ma mieć dużo roboty i pewnie nie będzie miał na to czasu, a jedi nie powinien włóczyć się bez broni

Star Wars one-shotyWhere stories live. Discover now