| 21. Lovers to Enemies |

91 11 0
                                    

 
Poczułam ulgę mogąc w końcu zdjąć czarne szpilki. Rzuciłam je w kąt apartamentowca i położyłam się na dwuosobowym łóżku. Byłam już zmęczona. Nie tylko dzisiejszym skokiem, ale i tym wszystkim co się dzieje w moim życiu. Ale muszę dokończyć prace. Z kieszeni granatowego płaszcza wyjełam nasz łub.

Opłaciło się ostatecznie dłubać przy biurku te siedemnaście godzin - z przerwami - tworząc falsyfikaty, by w końcu trzymać nasz cel. Więc dlaczego nie czuje tej cudownej złodziejskiej satysfakcji, tylko wstyd?

Naszym skokiem było zdobycie trzech biżuterii z Muzeum Calouste Gulbenkiana w Lisbonie. Ostrożnie rozłożyłam na drewnianym biurku biżuterie autorstwa René Lalique i uwieczniłam ja na zdjęciach, by szybko je wysłać radzie VILE.

I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu te cudeńka spoczywały na naszych kreacjach, podczas gali otwarcia nowej wystawy.

Grzebień w formie tiary, skomponował się w blond włosach Tygrysicy. Broszka przy prawej części marynarki El Topo. Fioletowa broszka chryzantema wpasowała się w granatowy garnitur Le Chevra. Przypinkę do kapelusza dla Cracla. I wspaniała ozdobą gorsetowa Libellula na moich biodrach.

Wyjście niczym z „Ocean's Eight”. Tak. Nadrobiłam z Craclem najważniejszy filmy w historii kina.

Ja miałam to ciężkie zadanie za to reszta drużyny wygodniejsze. Nie wiecie jak trudno było zmniejszyć piękno ów łupu bez zniszczenia go i to jeszcze w schowku na miotły.

Szykowną granatowa suknia odwiesiłam do szafy, by przebrać się w wygodne dresy i kapcie. Dziękowałam losowi, - i chyba też trochę Hrabinie Cleo - że trafił nam się apartament w Pestana Palec Lisbona z balkonem. Zmęczonymi oczyma odpoczywałam patrząc na piękno portugalskiego miasta nocą.

Czyjeś dłonie przytuliły mnie od tyłu, a swoim nosem połaskotał po szyi. Uśmiechnełam się lekko na pieszczotę Cracle.

— Zmęczona? — mruknełam w odpowiedzi na tak — Ekipa chce skoczyć na miasto świętować sukces, co ty na to? — przeszedł od razu do rzeczy, całujac mnie w policzek.

— Ja chyba spasuje. Nie czuję się za dobrze. I brzuch mnie boli.

Brunet wiedział od razu co miałam na myśli. Nie musiałam używać przy nim słowa okres, by się domyślił.

— Mogę z tobą zostać. Zamówimy coś tutaj. Dokończymy „Nową nadzieję”. Zostało nam ostatnie półgodziny.

— Ta brzmi dobrze, ale najchętniej poszłabym spać. Nie psuj sobie planów tylko przez moją naturę.

Cracle westchnął. Odwrócił mnie bym opierała się biodrami o zimną barierke. Uśmiechnął się do mnie dając niewidzialny kosmyk włosów za moje ucho.

— Gdyby coś się stało, zadzwoń od razu wrócę. A tym czasem, niech moc będzie z tobą. — prychnełam śmiechem na nawiązanie do filmu którego jeszcze nie skończyliśmy.

Pocałował mnie w czoło po czym wrócił ze mną do środka i zniknał do łazienki przebrać się w coś wygodniejszego. Trochę mi było szkoda, że jeansowa kurtka zastąpiła czarny garnitur. Tak bosko w nim wyglądał. Zanim wyszedł otulona kocem mocno go przytuliłam.

— Tulisz tak mocno jakbym miał nie wrócić.

— Oj wrócisz, to pewne. — pocałowałam go w policzek i pomachałam mu na pożegnanie.

Gdy opuścił pokój uśmiech zniknął mi z twarzy. Mój biedny Gray. Gdyby tylko wiedział co planuje.

Szybko sięgnęłam po telefon hotelowym. Wystukałam numer, który powtarzałam niczym pacierz od sześciu miesięcy. Gdy po drugiej stronie usłyszałam ponury rosyjski akcent mężczyzny powiedziałam:

¹Nie Powinieneś Komplikować Mi Myśli¹ |Graham Calloway|Where stories live. Discover now