Igrając z ogniem [18+]

1.1K 40 0
                                    

Autor: Silminyel
Korekta: Giyongchy
Fragment wiersza Mangkorna w przekładzie Lime

Ten fanfik powstał po emisji siódmego i przed emisją ósmego odcinka serii „Big Dragon". Akcja toczy się dokładnie w momencie zakończenia siódmego odcinka.
Opowiadanie skierowane jest wyłącznie do osób pełnoletnich.
Opowiadanie zawiera opisy scen erotycznych oraz względnie łagodne opisy praktyk sadystyczno-masochistycznych. Osobom, które takie praktyki uważają za niepokojące, polecam zrezygnować z czytania.

........................

     Pan Mangkorn z Komnaty Róż wygląda tak słodko, kiedy jest naburmuszony. Zupełnie jak pluszowy smok, którego wygrał mi na automatach. Trudno się powstrzymać od dokuczania mu, kiedy za każdym razem robi tak słodkie miny.
     Okej, można uznać, że jestem najgorszym chłopakiem pod słońcem, skoro mu myszkuję bez pytania po szufladach i jeszcze go po tym dręczę. Cóż, jego wina, nikt mu nie kazał spać do dziesiątej. Z resztą sam sobie wybrał takiego chłopaka, nie ma innego wyjścia, niż teraz się ze mną męczyć.
     Mangkorn spał do dziesiątej, bo musiał być wykończony po przedwczorajszej nocy pełnej dzikiego i szaleńczego seksu, wczorajszym dniu pełnym gorącego i nieposkromionego seksu oraz po wczorajszej nocy, wciąż pełnej pasjonującego, ale nieco leniwego seksu.
     Odkąd zostaliśmy parą, nie możemy się od siebie odkleić. Mam wrażenie, że przez ten dzień i dwie noce Mangkorn próbował nadrobić wszystkie dni, gdy obserwował mnie z daleka, odkąd zobaczył mnie w konkursie na gwiazdę wydziału podczas pierwszego roku naszych studiów.
Głupol. Przecież teraz, odkąd jesteśmy razem, mamy mnóstwo czasu, by nadrobić każdy stracony moment.

     Jest jednak coś rozkosznie uroczego w tym, jak łapczywie chłonie mnie całym sobą, jakbym zaraz miał zniknąć.

     Dziś rano, nim wyszedłem na spacer i po zakupy, wziąłem prysznic. Nałożyłem na ciało balsam, przewietrzyłem się, zdążyłem wystawić się na pierwsze promienie porannego słońca. Mimo to wciąż czuję na skórze jego wczorajsze pocałunki, dotyk jego rąk chaotycznie wędrujących po moim ciele, ciepło jego oddechu.
     Jakbyśmy wcale nie przestali się kochać, a jedynie zrobili krótką przerwę na sen. Bądź w moim przypadku na sen, prysznic, spacer i dręczenie tego mojego Pluszowego Smoka. Należało mu się, on mnie szantażował znacznie dłużej i poważniej.
    - Niech gwiazdy i wiatr przesyłają pozdrowienia osobie,
      którą kocham całym swoim sercem... - przeczytałem ponownie, z zadowoleniem obserwując jak Mangkorn pali buraka.
     - Oddawaj! - powiedział, próbując wyrwać mi z ręki kartkę z kiczowatym wierszykiem.  Niedoczekanie.
     - Nie! ...przesyłają pozdrowienia osobie... - kontynuowałem. Mangkorn zmienił taktykę. Objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
     - Zachowujesz się niegrzecznie, co? - zapytał mruczącym głosem, najwyraźniej licząc na to, że zmiękną mi kolana i odpuszczę. Cóż... może troszeczkę mnie tym rozczulił. Odrobinkę.
     - którą kocham całym swoim... - próbowałem kontynuować, ale znów mnie pocałował.
     - Jesteś niegrzeczny? Tak chcesz się bawić? - zapytał zadziornie.
     Z jakiegoś powodu to pytanie wywołało u mnie przyjemny dreszcz. Miał na myśli kolejną rundkę seksu? Tych parę godzin snu wystarczyło mu na zregenerowanie sił?

     Pocałował mnie w usta, a ja pozwoliłem, by wyciągnął mi ten nieszczęsny wiersz z dłoni. Zamiast tego objąłem go za szyję, poddając się pocałunkowi.
Po co walczyć, skoro można się całować?

     - Czego właściwie szukałeś po moich szufladach? - zapytał Mangkorn, gdy już musieliśmy oderwać się od swoich ust, by zaczerpnąć wreszcie spokojnego oddechu. Prychnąłem na ten szczyt romantyzmu.
     - Nie wiem, na pewno nie górnolotnej poezji. Może nagich selfie, kompromitujących fotek, świerszczyków... zabawek erotycznych? Ty moje widziałeś, więc sprawiedliwie byłoby, gdybyś pokazał mi też swoje - stwierdziłem zaczepnie, a Mangkorn z jakiegoś powodu się zaśmiał.
     - Nie chowam takich rzeczy po szufladach. Wszystko leży na wierzchu, w zasięgu wzroku.
Mimowolnie zmarszczyłem brwi, rozglądając się po pokoju. Zaintrygował mnie. Sypialnia Mangkorna była niewielka i względnie skromnie urządzona. Większość pomieszczenia zajmowało łóżko i kanapa z poduszkami. Nie zostawało tu wiele miejsca na inne meble czy schowki.
     - Jeśli chciałeś pobawić się moimi zabawkami, wystarczyło zapytać. Nie mam problemu się nimi dzielić - stwierdził podchodząc do okna i dotykając zasłony. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że były one przewiązane szerokimi, czerwonymi wstęgami. Dotychczas ignorowałem je, traktując jako zwyczajny element wystroju wnętrza. W pokoju Mangkorna było wiele czerwonych akcentów i dekoracji nawiązujących do chińskich wierzeń. Szerokie wstęgi nie były niczym szczególnie się wyróżniającym.
     - Ufasz mi? - zapytał, zdejmując wstęgi i owijając je sobie wokół nadgarstka. Dopiero, kiedy ponownie się do mnie odwrócił, zauważyłem, że zupełnie opuścił go psotny nastrój. Był całkiem poważny i czułem, że ja również powinienem spoważnieć i już się z nim nie droczyć. Skinąłem głową, nie wiedząc, czego się spodziewać.
     - Zdejmij koszulkę i zamknij oczy - polecił. W jego głosie było coś, co sprawiło, że serce momentalnie zaczęło mi bić szybciej. Atmosfera zrobiła się dziwnie napięta. Posłusznie wykonałem jego polecenie. Mangkorn użył jednej ze wstęg do zawiązania mi oczu, a następnie ostrożnie pchnął mnie na łóżko. Drugą wstęgą związał moje nadgarstki, a następnie podniósł je nad moją głowę. Materiał był miękki i delikatny dla skóry. Zdecydowanie bardziej komfortowy niż skórzane kajdanki. Jednak w przeciwieństwie do nich, nie miał zabezpieczenia pozwalającego na łatwe wyswobodzenie się z więzów.
     - Poczekaj grzecznie, jeśli nie chcesz, by twoja kara była jeszcze dotkliwsza - usłyszałem. Na dźwięk słowa „kara" ponownie przeszedł mnie subtelny dreszcz. Nie bałem się. Byłem raczej podekscytowany.
     Leżałem rozciągnięty na łóżku i czułem się przeraźliwie nagi, mimo że nadal miałem na sobie szorty i bieliznę. Słyszałem, że mój partner krząta się po pokoju, ale nie miałem pojęcia, co robi. Trwało to zaledwie moment, ale wydawało się, że zostawił mnie na tym łóżku na całą wieczność.  Włączył muzykę. W mojej głowie pojawiła się szalona myśl, że zrobił to po to, by zagłuszyć moje krzyki. Muzyka grała jednak zbyt cicho. Musiał ją włączyć jedynie dla zbudowania nastroju. Wyobraziłem sobie, jak mnie teraz widzi. Leżącego półnago na białej pościeli, skrępowanego czerwonymi wstęgami, w pokoju pełnym płatków róż, w akompaniamencie zmysłowej muzyki. Całkiem nieźle wykorzystał sytuację.
     - Jeśli w którymkolwiek momencie przestaniesz mi ufać, powiedz mi o tym bez wahania - poprosił niespodziewanie, tuż przy moim uchu. Zaskoczył mnie tym. Nie wiem nawet, kiedy do mnie wrócił.
     - To ma być jakieś hasło bezpieczeństwa? Zaufanie? - prychnąłem, próbując zgrywać twardego. Nie chciałem wyglądać w jego oczach na kogoś, kogo od razu przeraża sytuacja.
     - Jeśli potrzebujesz lepszego hasła bezpieczeństwa, może nim być „samochód dziadka" - stwierdził lekko. Miałem wrażenie, że słyszę uśmiech w jego głosie. Chciałem mu odpowiedzieć, ale zamknął mi usta pocałunkiem nim zdołałem to zrobić.
     - Nie możesz się teraz ruszyć. To ważne, rozumiesz? - zapytał tym swoim niecierpiącym sprzeciwu głosem. Skinąłem głową w oczekiwaniu na to, co ma nadejść. Mangkorn położył jakiś przedmiot na mojej klatce piersiowej. Był niewielki, ale czułem jego ciężar. Miałem wrażenie, że jeśli wezmę głębszy oddech to spadnie, a wtedy Mangkorn się zdenerwuje. Oddychałem więc płytko, uważając, by zbytnio się nie poruszyć. Poczułem, że chłopak zdejmuje ze mnie szorty i bieliznę. Wstrzymałem na moment oddech, unosząc lekko biodra i jednocześnie starając się nie zrzucić z siebie tajemniczego przedmiotu.

Opowieści z pieprzykiemWhere stories live. Discover now