❤️🧡💛💚💙💜

283 18 33
                                    


Mały  bonus, który powstał w dzisiejszej, walentynkowej aurze. Czyli krótka historia o Teo i jego tęczowej dziewczynie ❤️🧡💛💚💙💜

***

Teodor lubił kobiety. A kobiety uwielbiały jego. Miał ich dziesiątki, a może zahaczył już o setkę? Nie liczył. One po prostu były, ale tylko na chwilę. Na noc, czasem na dwie, rzadko dłużej.

Nie interesowały go związki. Żył jak lekkoduch. Podążał z prądem i stała partnerka byłaby dla niego niczym kotwica, a Teo nie miał w planach cumować. Cenił swoje kawalerskie przywileje i niezobowiązujący seks. Do tego zdecydowanie nie potrzebował związku.

To nie tak, że nie próbował, ale za każdym razem kończył go, nim ten zdołał się na dobre rozwinąć. Stabilizacja go przerażała. Nie wiedział, czy wyniósł to z niespokojnego domu, w którym chłód oczu matki ścierał się z obojętnością ojca. A może problem leżał gdzieś na płyciźnie i chodziło o tak prozaiczną nudę? Nie potrafił zdecydować i czuł, że nie potrzebuje tej wiedzy.

Wolał wiedzieć o innych rzeczach. Szczególnie o roślinach, które zawsze budziły w nim podziw. Cenił w nich wszystko. Życiodajną moc, ulotne piękno ich kwiatów i to, jak dzięki ziemi, wodzie i odrobinie słońca potrafiły się odrodzić. Spędził długie godziny na ich analizie i wciąż czuł niedosyt. Zawsze chciał zobaczyć te wszystkie magiczne rośliny, o których czytał w szkolnej ławie. Stanąć przy gigantycznej sekwoi, spróbować objąć afrykański baobab czy zachłysnąć się barwą japońskich wiśni. W wieku trzydziestu lat zrobił już to wszystko. Został uznanym botanikiem na angielskiej ziemi, a może i też poza nią? Sukcesy go łechtały, ale to nie prestiż był najważniejszym elementem jego pracy. Od pochlebstw wolał podróże, z których przywoził wyjątkowe sadzonki.

Jego mieszkanie przypominało szklarnię. Potężne monstery, rodem z równikowych lasów tropikalnych, wspinały się po sam sufit. Tuż obok kilka wybielonych egzemplarzy dopiero zaczynało swoją drogę. W rogu sprężyste  fiskusy mieszały się ze strzelistymi jukami, przywiezionymi z kolorowego Meksyku. Z regałów zwisały pnącza starca, zaś okienne parapety były szczelnie wypełnione soczystymi aloesami, które sprowadził ze swoich afrykańskich badań. Kochał swoje rośliny bardziej niż cokolwiek na tym świecie. I prawdę mówiac, były jedynym, co ciągnęło go z powrotem do Londynu. No i był jeszcze Draco, bez którego zginąłby w tym cyfrowym świecie.

Teo żartował czasem, że zna go zbyt długo. Przyjaźnili się od zawsze, chociaż Draco od dziecka był jego przeciwieństwem. Kiedy w młodzieńczych latach Malfoy zdawał się brylować w towarzystwie, Teodor wolał spokój i swój botaniczny atlas. Tak minęło kilka lat, w czasie których Draco wdał się w parszywe środowisko, a kiedy w końcu się z niego wyrwał, stał się spokojnym i pokornym mężczyzną. Kontrastem Teo, który po wyprowadzce z duszącej rezydencji rodziców zaczął oddychać pełną piersią.

Ich podejście do kobiet było równie rozbieżne, jak wszystko inne. Draco zawsze szukał w swoim życiu stałych punktów, niczym gwiazd, którym zawdzięczał swoje imię. Przywiązywał się do ludzi, dlatego od wielu lat tkwił w niefortunnym związku ze swoją nastoletnią miłością. Mieli kilka przerw, ale koniec końców zawsze do siebie wracali. Teo patrzył na to z politowaniem. To nie tak, że nie lubił Astorii, ale to nie była kobieta dla Draco i oboje zdawali się o tym wiedzieć, a mimo tego na siłę próbowali być razem. Dlatego po cichu liczył, że ich spektakularne sylwestrowe rozstanie będzie tym ostatnim. Życzył tego i Draco i jej.

On podczas tego sylwestra bawił się świetnie w objęciach pewnej Czeszki, a może to była Polka? Nie zapamiętał jej imienia, a co dopiero narodowości. Była ładna i śmiała się z jego żartów. To wystarczyło, aby jego noc skończyła się kilkoma nowymi malinkami. Kobiety w jego życiu pojawiały się nagle i intensywnie. Kochał na minuty, ale robił to całym sobą. Z resztą bardziej od samych pocałunków, wolał ich powolne zdobywanie. Im bardziej niedostępna, tym wydawała mu się ciekawsza. Tak było z przyjaciółką Longbottoma, która koniec końców dała mu kosza. Ech, zasłużył. Wystawił ją w walentynki, a Draco nie zdołał naprawić jego błędu. Przynajmniej Teo nie musiał iść z nim na ten piekielnie nudny mecz.

Każdy początek | Dramione | TunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz