Pierwsze kroki na krzywej prostej

8 1 1
                                    

Antena wychowała się w specyficznym środowisku, jej domem była wioska hipisów w Luizjanie. W przerwach między wesołym bieganiem na bosaka, zawodami w waleniu jabola na czas za namiotami oraz jaraniem ton zielonej ambrozji, swój czas spędzała w jednym z nieco ekscentrycznie wyglądających kamperów. Na jego ścianach oprócz wymalowanej kolorowymi sprayami frazy “peace & love” oraz symboli pacyfki znajdowały się również dziwne znaki składające się z chaotycznie wymalowanych kresek. Nie byłoby w tym nawet nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że narysowane zostały przeróżnymi substancjami, począwszy od węgla, przez najzwyklejsze w świecie mazaki, po krew menstruacyjną. W wozie mieszkała starsza kobieta o ciekawym wyglądzie. Pojawiła się na wiosce względnie niedawno, jeszcze nie zdążyła zintegrować się z całą wesołą społecznością, trzymała się z lekka na uboczu. Twarz pokrywały liczne zmarszczki, na powiekach można było dostrzec turkusowy perłowy cień, a usta pokrywała jaskrawa jasnoróżowa szminka. Na głowie nosiła granatowy turban z którego miejscami wystawały pojedyncze złote i srebrne nitki. Jej ubioru zdecydowanie nie można było określić mianem “normalnego”. Zwykle nosiła tylko biustonosz z którego zawsze wystawał drut z jednej strony, co zawsze z uśmiechem na twarzy kwitowała słowami “Jedyne co w życiu mi wychodzi to drut ze stanika”. Ramiona z reguły przykrywała jedna z chust, których miała sporą kolekcję. Podobno każda z nich pochodziła z innego zakątka świata, chociaż lokalna społeczność z pobliskiego miasta uważała, że to tylko tanie szmaty ze sztucznego tworzywa, które dostać można było na meksykańskim bazarze regularnie wystawiającym się w każdą parzystą środę miesiąca na placu w centrum miasta.
Zdecydowanym faworytem starszej kobiety była zielona chusta z fioletowym obszyciem i frędzlami na bokach, był na niej naszyty portret potężnego bobra, z jeszcze potężniejszymi zębami. Ta konkretna apaszka rzekomo pochodziła z niewielkiej wioski w dżungli Amazońskiej, w Peru. Babuszka miała do niej słabość nie tylko z powodu obłędnej jakości i ogromnego kunsztu z jakim została wykonana. Bóbr był symbolem mądrości, pracowitości i wytrwałości, były to wartości priorytetowe w jej życiu. Stale powtarzała, że skoro potrafi zaopiekować się jednym bobrem, z chęcią zaadoptowała by drugiego, tym razem rzeczywiście zwierzaka.
Nogi przykrywała długa zwiewna spódnica w przeróżne wzory, a na stopach znajdowały się futrzaste klapki, niejednokrotnie ubrudzone różnej maści olejami, eliksirami oraz innymi z reguły jasnymi i kleistymi substancjami.
Dla społeczności z ościennych miast kobieta wyglądała absurdalnie, przez co była częstym tematem do rozmów, komentarzom nie uchodził również jej groteskowy styl bycia. Jedni otwarcie ją wyśmiewali, inni z lękiem wypowiadali jej imię. Plotki mówiły o zbrodniach, których miała się dopuścić w przeszłości za pomocą magii. Co prawda była to kobieta z niezwykle barwną historią życia, a pikanterii dodawał fakt, że nie lubiła o niej mówić, w kwestii przeszłości zawsze była tajemnicza, bardziej interesowała ją przyszłość. Kobieta z niezwykłą precyzją potrafiła przewidzieć dalsze losy każdej istoty. Jej trzecie oko było nieomylne. Oczywiście fizycznie posiadała tylko dwoje oczu…Chociaż na jednej z półek w kamperze stały trzy słoiki w których znajdowały się zalane formaliną gałki oczne. Każda z nich była szczegółowo podpisana, na jednym ze słoi widniał napis “Yeti, 1973, Vietnam, cubans duo, exciperent tribus”. W wozie można było znaleźć masę interesujących skarbów wątpliwego pochodzenia.
Młodą Athene bardzo fascynowała oryginalność, lubiła ludzi których można było określić w jakimś stopniu wyjątkowymi. Była osobą z niezwykle otwartą na innowację głową, stale szukała siebie, największą satysfakcję przynosiło jej poznawanie nowych możliwości rozwoju, a takie pokazała jej starsza kobieta. Romanov od najmłodszych lat podglądała nieśmiało wszystkie magiczne popisy, najpierw z odległego końca hipisowskiej wioski, aby stopniowo zbliżać się do nietypowego kampera. W jej głowie rodziło się bardzo ambiwalentne nastawienie, z jednej strony ciekawość, fascynacja nieznanym, z drugiej zaś jej myśli zajmowały ogromne wątpliwości co do intencji i realności wszystkich obserwowanych “magicznych sztuczek”.
W pewien ciepły czerwcowy wieczór, kiedy słońce kończyło już swoją wędrówkę po nieboskłonie, z inicjatywy “wiedźmy” mężczyźni rozpalili na środku obozowiska ogromne, niemal dwumetrowe ognisko. Kobiety i dziewczynki zaś w przeddzień tego wydarzenia plotły wianki z polnych i leśnych kwiatów, które rosły nieopodal. Wszystko to w ramach obchodów jakiegoś “Midsummer”, zwanego również “Nocą Kupały”. Starsza kobieta nie musiała długo przekonywać nowych sąsiadów, aby zaangażowali się w to nietypowe święto, od razu kiedy zdradziła szczegóły celebracji, wszystkich pochłonęły przygotowania. Tradycja obchodzenia Kupalnocki przetrwała na wiosce wiele lat. Było to święto wywodzące się z ziem Europejskich, towarzyszyło mu czczenie bogów pogańskich, całonocne harce pełne radosnych tańców, wróżb, śmiechów, ćpania, alkoholizacji i innych ciekawych obrzędów.
Athena siedziała nieopodal ogniska, od którego intensywnie unosił się zapach przeróżnych ziół, prowadziła interesującą filozoficzną rozmowę o wytrzymałości ludzkiej psychiki w kontekście skłonności do uzależnień, zarówno od substancji psychoaktywnych jak i emocji. Doszła do nieco paraliżujących ją wniosków, świat nie był tak nieskazitelny jak sobie go wyobrażała. Wuj Marek zawsze częstował ją całym wachlarzem mądrych, choć nieraz prostackich opowieści o swoim życiu. Od najmłodszych lat regularnie prowadziła z nim zażarte dyskusje, był jedną z osób, które ją ukształtowały. Ich zdania na przeróżne tematy nieraz były podzielone, jednak wuj cieszył się, że dziewczynka sama potrafi wyciągać wnioski i ma skłonności do nonkonformizmu. Marek był przekonany, że Athena w przyszłości będzie robić wielkie rzeczy, a z całą pewnością będzie Panią własnego życia. Mężczyzna przekazywał młodej kobiecie całą wiedzę, którą nabył w swoim długim życiu. Począwszy od wspaniałych taktyk podrywu, przez informację z zakresu biznesu i ekonomii, po technikę ciosów bokserskich, którą zgłębiał podczas swojej sportowej przygody w Teksasie.
Pogawędkę w pewnym momencie przerwała Betty Parris, wspomniana wcześniej starsza kobieta, chociaż zdecydowanie preferowała, aby zwracać się do niej “Wróżka Electricity”. Według legend, to jedyna stara baba na całym świecie, która miała wrodzoną odporność na jebanie prądem, chociaż niektóre plotki mówiły, że pseudonim wywodził się po prostu z jej porażających umiejętności w wielu dziedzinach życia.
Betty chwyciła Athene za ramię i wyciągnęła do niej nieco zabrudzoną rękę, z długimi, żółtymi paznokciami. Athena długo się nie zastanawiała od razu złapała za jej dłoń, poczuła, że być może to będzie moment, kiedy pozna więcej szczegółów o magicznych ekscesach. Kobiety udały się w stronę pobliskiej rzeki, dzisiejszej nocy prąd był naprawdę silny, już z daleka było wyraźnie słychać jak woda uderza o skały. Romanov niewiele pamiętała z samej wędrówki, jej wspomnienia były mgliste, brakowało w nich ciągu logicznego. Jedyne co potrafiła przypomnieć sobie wyraźnie to dziwną postać z czterema głowami, która zagadywała Electricity przez całą drogę, jednak nie potrafiła wskazać o czym wróżka z nią rozprawiała. Jedyne słowa, które odbijały się echem po głowie młodej kobiety to: “dobra, za dobra”, “przysięga” i “przekleństwo”. Zwidy zapewne spowodowane były intensywnym wdychaniem magicznych mieszanek ziół, które regularnie lądowały w ognisku, w dodatku na wiosce stale unosił się zapach skuna. To nic zaskakującego, że połączenie obu aromatów z ogromnymi ilościami jaboli i miodu pitnego może doprowadzić do omamień.
Po dotarciu na skalisty brzeg rzeki obie kobiety spojrzały sobie głęboko w oczy, nawiązała się pomiędzy nimi ciekawa więź, która jednocześnie była pozbawiona wszelkich uczuć. Athena poczuła dziwne ukłucie w żołądku, jednak nie potrafiła odwrócić wzroku od twarzy wróżki, jakby coś kurczowo trzymało jej głowę. Po chwili wróżbitka wzięła dłoń młodej dziewczyny do ręki i zaczęła na niej palcem rysować ezoteryczne wzory, a następnie jak gdyby nigdy nic zaproponowała jej wróżbę.
Romanov nie rozumiała co się dzieje ale nie odczuwała strachu, wypełniał ją ogromny spokój ducha. Czuła, że nie musi nic robić, stała ze wzrokiem wlepionym w Electricity, ta jakby zrozumiała ją bez słów. Wyciągnęła z kieszeni w spódnicy jedynie niewielki modlitewnik i drobny sztylet ubrudzony brązową substancją, prawdopodobnie błotem, które trafiło na niego podczas porannego zbierania ziół. Wiedźminka delikatnie przecięła opuszek swojego palca, a następnie zrobiła to samo z palcem dziewki. Krew wylądowała na jednej ze stron otwartego notesu.
Po krótkiej ciszy, którą przerywały jedynie odgłosy strumienia i skomlenie jakiegoś lisa na zmianę z krakaniem kruka, z wróżki wylał się potok słów, a właściwie niezrozumiałych dźwięków. Cóż te narkotyki robią z ludźmi.
Następnego poranka Athena obudziła się w jednym z nieco zniszczonych namiotów. Starała się dokładnie przeanalizować wydarzenie ubiegłej nocy, jednak jej młody umysł nie potrafił pojąć ogromu wydarzenia, które nastąpiło. Od niechcenia przetarła powieki, i ruszyła na boso w stronę kampera ekscentrycznej kobiety. Delikatnie zastukała w drzwi, które niemal błyskawicznie same się otworzyły. Na ścianach wisiały potężne mapy nieba, z sufitu zwisały ususzone zioła i części zwierząt.
W kącie można było dostrzec nawet jaja byka. Na niewielkim stoliku leżały karty, które były otoczone dokładnie kolorowymi kamykami o różnych kształtach, obok znajdowała się kryształowa kula z ciekawymi mosiężnymi zdobieniami. Obite w skóry księgi walały się po całym wozie, jednak jedna z nich zajmowała specjalne miejsce przy tlącym się kadzidle. Athenie wydawało się, że rozpoznaje ten dziwny tom, powoli się do niego zbliżyła, jednak wówczas poczuła, że ktoś łapie ją za ramię.
Dzień dobry, dziewczynko, zgubiłaś się? - spytała Betty.
Ja? Ja nie, ja po prostu chciałam… - Romanov urwała w połowie zdania.
Doskonale wiem co chciałaś  - wróżka pierwszy raz szczerze się uśmiechnęła a następnie wskazała ręką na stół z kartami - jeśli masz ochotę, chętnie wytłumaczę ci parę spraw.
Po tym wydarzeniu Athenka stała się niemal codziennym bywalcem wróżki Electricity, pod jej okiem zgłębiała tajemnice pradawnej magii i poszerzała horyzonty własnego umysłu. Czasami w przerwach kobiety piły Pißwassera i przechadzały się wioską w poszukiwaniu kolejnej ofiary swoich intensywnych przemyśleń. Na ich rewelacje zawsze był otwarty wuj Marek, chętnie słuchał to co kobiety mają do zakomunikowania. Z całą pewnością nie interesowały go te znachorskie praktyki, jednak lubił towarzystwo zarówno młodej “wróżki Anteny”, jak i wiekowej “wróżki Electricity”. Miał ogromną słabość zwłaszcza do tej drugiej, zawsze kręciły go starsze kobiety. Siwe włosy, sztuczna szczęka, jego głowę zajmowały naprawdę nietypowe fantazje. Kiedyś nawet był aktywnym członkiem jednego z internetowych forów zrzeszających ludzi o tożsamych upodobaniach, bardzo często zdarzało mu się wymieniać doświadczeniami z użytkownikiem o nicku “Biedrona”.
Nie raz proponował swoją pomoc Betty w rozłożeniu swoich…. Znaczy się w otworzeniu swojego własnego biznesu wróżbiarskiego, jednak kobieta niechętnie podchodziła do jego sugestii. Nie zależało jej na pieniądzach, które oferował jej mężczyzna… Znaczy się pieniądzach, które mogła zarobić dzieląc się umiejętnościami, które posiadała. Kobieta uważała, że największa wartość nie wywodzi się z czynników materialnych, a z poznania duchowego.
Towarzystwo tej wspaniałej dwójki odcisnęło swoje piętno na percepcji Atheny. Z jednej strony przemoralizowany niespełniony biznesmen, z prostackim poczuciem humoru, realista, pełen niespełnionych fantazji, z drugiej zaś niezwykle serdeczna kobieta z magicznym zacięciem i cudackim stylem bycia. Można śmiało powiedzieć, że ten duet miał na młodą kobietę wpływ większy niż kochająca i wspierająca matka.Ta dwójka wykreowała to, jakim człowiekiem w obecnej chwili jest Athena, jakie decyzje podejmuje, jakie wartości czci, a nawet to jak często chodzi do teatru.
Po skończeniu High School nadszedł czas wielkich decyzji w życiu “Wróżki Anteny”. Chociaż kochała godzinami siedzieć w talii kart, a przeglądanie starych pergaminów z zaklęciami przyprawiało ją o gęsią skórkę z ekscytacji postanowiła obrać zupełnie inną drogę w życiu. Chociaż pożegnanie z wieloletnią mentorką i wujem było niełatwe, a już na pewno przepełnione mocarnym ładunkiem emocjonalnym, to był czas aby wyruszyć podbijać świat w pojedynkę.
Liberty City było dla młodej kobiety naprawdę intensywnym elementem w życiorysie. Studia medyczne, nieudany związek, burzliwy kontakt z narkotykami, a w następstwie opłakane konsekwencje. Wydalenie z collegu, brak pieniędzy na chociażby suchy prowiant, spanie na waleta u przyjaciół. Po miesiącu nastąpiła w życiu Atheny próba walki o samą siebie, podjęła się pracy, i to niejednej. Najpierw weekendowa zmiana w “Zajeździe u Anżeja”, miejscu skalanym grzechem w każdym procencie, podejrzana speluna z jeszcze bardziej podejrzanymi klientami.
Po pewnym czasie dziewczyna znalazła kolejny etat, “Future Corporation” zajmowało się wszystkim czego uczyła się od najmłodszych lat pod okiem, a właściwie trzema oczami mentorki Betty. Na początku do jej głównych obowiązków należały przede wszystkim profesjonalne wróżby telefoniczne, jednak nie czuła się szczęśliwa wykonując to jakże nużące zadanie. Dokładnie zerowy kontakt fizyczny z klientem negatywnie wpływał na rzetelność wróżb, wróżce brakowało aury energetycznej. Zwykle procesowi spoglądania w przyszłość towarzyszyło przyjemne ciepło, które wypełniało wiedźminkę od stóp do głów. Z kolei odbieranie telefonów od niecierpliwych frustratów było wręcz nużące, a w dodatku nieraz przyprawiało o mdłości i dyskomfort. Magiczne wizje zastąpiły nużące historie wyssane z palca. Zresztą nawet jeśli chciałaby w pełni poświęcić się duchowej przygodzie, wszechobecna elektronika skutecznie zagłuszała wszelkie wibracje.
Athena z reguły sporo mówiła podczas praktyk astralnych, na co dzień również nie miała problemów z komunikatywnością, jednak wolała słuchać innych. To Future Corp, nauczyło ją gadulstwa, rzucaniem historiami jak z rękawa, słowa z jej ust zaczęły wydobywać się strumieniowo, weszło jej to w krew tak bardzo, że nie zawsze nad tym panowała. Najbardziej udzielało jej się to w sytuacjach stresowych, wtedy nie miała żadnych hamulców, rzucała nieświadomie nie raz dwuznacznymi komentarzami albo opowiadała o nieco intymnych szczegółach swojego życia bez zbytniego pomyślunku.
Gorliwie wysłuchiwała historii kolejnego Jacoba czy innego Georga z opłakaną sytuacją mieszkaniową czy problemami sercowymi. W jej głowie wyraźnie utkwił jeden z takich telefonów, dosyć młody mężczyzna najpierw opowiedział barwną życiową historię, choć brzmiała ona jak ze słabej książki kryminalnej. Przechodząc jednak do konkretów, wyznał wróżce, że jego współlokatorem jest starszy mężczyzna o specyficznych upodobaniach, a następnie zadał pytanie o swoją przyszłość. Choć nie dostał konkretnej odpowiedzi, wywiązała się między nimi ciekawa dyskusja. Zaczęli rozprawiać o ambicjach, celach życiowych, kwintesencji istnienia. Antenka nawet na chwilę wyszła z roli, której kreacje narzuciła jej firma. Pogawędka z cudacznym klientem dała jej sporo do myślenia. Na następny dzień, kiedy spokojnym spacerem zmierzała do pracy poczuła nagle impuls, wizję, coś czego dawno nie doświadczała. Nie zastanawiając się, obróciła się na pięcie, wróciła do domu, wrzuciła do niewielkiej torby karty tarota i kilka szmat. Narzuciła na siebie niepozorne czarne spodnie, zielonawą bluzę i ruszyła na lotnisko.
Atena stała przed głównym wejściem lotniska w Liberty, kiedy zauważyła kobietę, która zdecydowanie wyróżniała się swoim strojem na tle innych. Nieznajoma miała na sobie jasną zbroję i imponujący hełm, a w ręce trzymała jakiś rekwizyt, prawdopodobnie włócznie. W tym mieście nie brakowało artystów ulicznych, którzy regularnie przybierali coraz to różniejsze formy. Kiedy wróżka przyglądała się z zaciekawieniem dziewczynie nagle usłyszała huczenie sowy, odwróciła głowę w poszukiwaniu ptactwa. Z reguły ptaki tego typu nie przebywały w bliskiej okolicy lotnisk. Athena nie znalazła źródła dźwięku, a kiedy wróciła wzrokiem w punkt, w którym wcześniej stała kobieta - nie zastała jej. W polu widzenia została tylko skromna dziewczynka, która rzuciła w jej stronę uroczy uśmiech, a następnie pobiegła w stronę gate’u numer 4, z którego miał wkrótce odlecieć samolot do Los Santos.
Wiedźminka czuła, że dzisiejszego dnia powinna kierować się przede wszystkim instynktem, logika odeszła na dalszy plan. Ruszyła za dziewczynką, kupiła pośpiesznie jeden z ostatnich biletów na destynację jaką było Los Santos.
Nowe miasto, nowe wyzwania ale stare umiejętności. Choć początki nie były łatwe, praca fizyczna na winiarni i w zakładzie rafinerskim dały jej poczucie względnej stabilizacji. W wolnym czasie kobieta spacerowała ulicami miasta wesoło popijając lokalny browar, szperając po śmietnikach i zagadując spotkanych obywateli. Jej największym osiągnięciem było jednak zakupienie sofy za 140$ (a właściwie 2 browary) od sympatycznego, choć nieco dziwnego mężczyzny, który tytułował się jako “Dąb tego lasu”. Znajomość z Michaelem, bo tak nazywał się ów jegomość, przerodziła się stopniowo w braterską relacje, wiedzieli że mogą na sobie polegać. Oboje mieli barwne osobowości, ciekawe problemy i mnóstwo energii do rozwijania swoich pasji. Dębik okazywał jej wiele wsparcia, dopingował ją jak wierna cheerleaderka w skąpych ubraniach (które zresztą zakupił na występy sceniczne swojego zespołu “Sterczące lufy”). Przyszywany brat niezwykle się o nią troszczył i popychał ją w stronę spełniania marzeń. Zupełnie nie rozumiał kwestii magicznych, jednak chciał, żeby kobieta dalej rozwijała się w tym aspekcie.
Athena zawsze miała słabość do książek, zwłaszcza tych starych, kryjących w sobie mistyczne tajemnice, dlatego też chętnie odwiedzała bibliotekę. Pewnego słonecznego popołudnia podczas niewinnego przeglądania tomów spotkała białowłosą kobietę z nieziemskim uśmiechem, z którą od razu znalazła wspólny język.
Jednak momentem kulminacyjnym w jej życiu okazało się spotaknie JEGO, choć jego fryzura przypominała taboret to zdecydowanie psycha Antenki przy nim nie siadała. Witold Pędziwiatr, sympatia jej życia. Człowiek, który niesamowicie intensywnie pchał ją (( ͡° ͜ʖ ͡°)) do dalszego rozwoju na wielu polach. Wróżka od razu poczuła nierozerwalną nić sympatii, która ją wypełniała już po pierwszym spotkaniu. Otrzymała od niego pracę, pracę ASSystentki w warsztacie, którego był dyrektorem. Mężczyzna był pierwszą osobą, która namówiła ją do postawienia paa…. To znaczy tarota w Los Santos. Niezwykle konsekwentnie wspierał ją w duchowym rozwoju i cierpliwie przyglądał się jej mistycznej ścieżce przepełnionej pozornie nie zrozumiałymi dla zwykłego śmiertelnika elementami. Athena czuła, że obecność lubego oczyszcza jej wewnętrzną aurę i daje wiele przestrzeni do praktyk magicznych. Czuła w końcu utęskonioną harmonię i siłę do osiągania szczytów         (( ͡° ͜ʖ ͡°)) osiągnięć ezoterycznych.

Powyższe towarzystwo wykreowało Athene Romanov na nowo, dało jej zastrzyk pewności siebie i przypomniało jej stare umiłowanie do pradawnej magii. Kobieta zaczęła dokładnie analizować ścieżkę swojego przeznaczenia. Nie miała już wątpliwości, że powinna podążać za naukami, które przekazywała jej wróżka Electricity. Dodatkowo wiedza ekonomiczna, którą przekazywał jej latami wuj Marek. Athena w końcu poczuła się szczęśliwa, jak się okazało, to jednak nie miało trwać długo.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 26, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Krótkie opowieści o magicznej wariatce Where stories live. Discover now